Ewelina Marciniak znów szokuje: dużo odważnej nagości, ale bez pornografii
Reżyserka teatralna Ewelina Marciniak pokazała w Polsce swój zrealizowany w Niemczech spektakl na podstawie "Snu nocy letniej" Szekspira. Okazał się bardzo odważny obyczajowo.
28.07.2018 | aktual.: 29.07.2018 14:05
W piątek, 27 lipca, w Gdańsku rozpoczęła się 22 edycja Festiwalu Szekspirowskiego. Jego inauguracja okazała się bardzo mocna: jednym z pierwszych spektakli był "Sen nocy letniej" w reżyserii Eweliny Marciniak, zrealizowany w teatrze we Freiburgu. Przedstawienie, w którym znalazło się dużo budzących spore emocje obrazów, autorstwa reżyserki, która kilka lat temu wywołała spory skandal sugestiami, że do jednego ze swoich spektakli realizowanych we Wrocławiu chce zatrudnić aktorów porno.
Dużo nagości...
Jedna z najmocniejszych scen jej najnowszej realizacji polega na tym, że kilkoro aktorów, całkiem nagich, odbywa na scenie coś na kształt symbolicznej seksualnej orgii, a potem rusza pomiędzy widzów, witając się z nimi i przytulając. Reakcje festiwalowej publiczności były niemal biegunowo różne: jedni za wszelką cenę unikali kontaktu z obnażonymi, spoconymi ciałami aktorów, inni natomiast bardzo chętnie wchodzili z nimi w interakcję, zbliżali się i ściskali, brali ich w objęcia.
To bardzo poruszająca, ale nie jedyna tak odważna scena w najnowszym spektaklu Marciniak. W innej dwoje kochanków fantazyjnie rozgniata i rozmazuje na swoich nagich ciałach owoce. Przez kilka kolejnych minut występują na scenie pobrudzeni czerwonym sokiem. Inna aktorka praktycznie przez cały spektakl występuje nago, okryta tylko włosami długiej, rudej peruki.
W innej działającej na wyobraźnię i wrażliwość sekwencji władca miasta dokonuje swoistego badania jednej z bohaterek: ściąga jej majtki, wycina nożyczkami jeden z jej włosów łonowych, a potem analizuje jego zapach, a nawet smak. Ta mocna estetyczna i obyczajowa prowokacja wywołała spore emocje widzów.
...ale nagości w pełni uzasadnionej
W tych wszystkich momentach na widowni emocje niemal buzowały. Ale wyraźnie było widać, że to nie są prowokacje dla prowokacji, skandalizujące przekroczenia dokonywane tylko dla samego skandalu. Wyraźnie było widać, że reżyserka ma bardzo jasne uzasadnienia dla każdego ze środków, które zastosowała, każdy z nich był ważną częścią ogólnego przesłania spektaklu i odnosił się do któregoś z jego ważnych tematów.
Sceniczna "orgia" tak naprawdę była niezwykle wysmakowana wizualnie. Nie miała nic wspólnego z wszechobecną internetową pornografią. Aktorzy miękko ocierali się o siebie i muskali swoje nagie ciała, operując na płaszczyźnie wyrafinowanej sensualności, a nie wulgarnej seksualności. Ich wyjście, całkiem nago, pomiędzy widzów było wyraźnym zdjęciem tabu z nagości i cielesności - jednego ze społecznych ograniczeń, o których Marciniak mówi od dawna w swoich spektaklach.
Innym jest złe, często poniżające traktowanie kobiet w relacjach społecznych, rodzinnych, na rynku pracy. O tym było wiele jej poprzednich spektakli na czele z "Amatorkami" zrealizowanymi w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Tego dotyczyła też scena z upokarzającym badaniem włosa łonowego. Nagość aktorów nawiązywała natomiast do klasycznego kanonu malarskiego - bohaterka w rudej peruce wystylizowana była na Wenus z obrazu Botticellego.
Nagość jest naturalna
Spektakl Marciniak wpisywał się więc w nurt przedstawień, w których nagości jest sporo, jest ona wręcz jednym z ważnych elementów języka, którym są opowiadane. Ale to nagość, która czemuś służy, ma głębszy sens, nie jest tylko epatowaniem ciałem. Marciniak z dość błahej komedii Szekspira zrobiła poważny traktat o takich zagadnieniach społecznych jak: stosunek do ciała, relacje między płciami, obecność nagości i wstydu. Nie udałoby się o tym wszystkim opowiedzieć, na dodatek opowiedzieć w tak znamienny sposób w jaki przemawia "Sen nocy letniej" z Freiburga, bez wykorzystania tych wszystkich środków.
I nie są to wcale w tym przypadku środki "mocne", "ostre", a tym bardziej "dyskusyjne" - Marciniak tak buduje strukturę i estetykę swojego spektaklu, żeby nagość była w nim taka, jaka tak naprawdę jest w życiu: naturalna i zwyczajna. To, że takie jej traktowanie jest swego rodzaju odkryciem bardzo źle świadczy o współczesnej obyczajowości.