Franciszek Pieczka: Wybitny aktor skończył 90 lat
Jest ostatnim z wielkich polskich aktorów. O Franciszku Pieczce bez cienia przesady można powiedzieć, że przez kilkadziesiąt lat był filarem polskiego filmu i teatru, a jego role zdefiniowały polską kinematografię.
18 stycznia Franciszek Pieczka skończył 90 lat. Znamy go jako Gustlika z serialu „Czterej pancerni i pies”, Świętego Piotra z „Quo vadis” czy Stacha z „Rancza”. Aktorstwu poświęcił niemal całe swoje życie, ale w rozmowie z "Faktem" Franciszek Pieczka przypomina, że kiedyś ciężko pracował w kopalni. Aktor opowiada również o swoim stosunku do dzisiejszych seriali i o najważniejszym przeżyciu w całej karierze.
Jest ostatnim z wielkich polskich aktorów. O Franciszku Pieczce bez cienia przesady można powiedzieć, że przez kilkadziesiąt lat był filarem polskiego filmu i teatru, a jego role zdefiniowały polską kinematografię.
W jednym z wywiadów aktor wraca opowiedział o dramatycznych latach dzieciństwa, niebezpiecznej pracy i konflikcie z ojcem, który nie mógł pojąć, że syn chce być aktorem. Gdyby nie ucieczka do Warszawy, najpewniej już by nie żył...
Miał zostać górnikiem
Franciszek Pieczka opowiedział, że swego czasu pracował jako górnik.
– Ojej, przecież to było całe wieki temu! Urodziłem się na Śląsku, ojciec pracował na kopalni przez ponad 40 lat. Miałem sześcioro rodzeństwa. To nie były łatwe czasy, a młodzi ludzie bardzo wcześnie dowiadywali się, jak wygląda ciężka praca. Była taka górnicza tradycja, że syn górnika idzie w ślady ojca. Ja tak zrobiłem. Zszedłem pracować pod ziemię. Był rok 1946. Praca była bardzo ciężka i niebezpieczna. Była taka choroba zawodowa, pylica. I trzej moi koledzy, z którymi wówczas pracowałem, potem na nią zmarli. Gdyby więc moje życie potoczyło się inaczej i zostałbym na stałe w kopalni, to pewnie dziś już by mnie nie było... Zacząłem się uczyć w Uniwersyteckim Studium Przygotowawczym w Katowicach. Jego ukończenie dawało miejsce na każdej uczelni. Poszedłem na studia na Politechnikę Gliwicką, ale po miesiącu uciekłem do Warszawy, do szkoły teatralnej.
Udało mu się przekonać ministra!
Aktor przyznał, że w tamtych czasach wcale nie było tak łatwo dostać się na studia, a tym bardziej zmienić kierunek.
– To nie było takie proste. Wtedy, żeby zmienić kierunek studiów, trzeba było uzyskać zgodę ministerstwa. Mnie bardzo zależało. Poleciałem do ministra i udało mi się go przekonać. Wtedy zacząłem wierzyć, że chcieć to móc.
''Aktor był człowiekiem w łachmanach, biednym i wiecznie głodnym''
Rodzina aktora nie akceptowała jego wyboru, co zrodziło konflikty.
– Delikatnie mówiąc, nie byli zachwyceni. Ależ ja się nasłuchałem! Ojciec był wściekły. Przekonany był, że właśnie podjąłem decyzję, która zrujnuje mi życie. Rozumiał, że wolę być inżynierem niż górnikiem i to popierał. Z tego miałbym chleb. Ale aktor?! W jego pojęciu aktor był człowiekiem w łachmanach, biednym i wiecznie głodnym.
Nigdy nie wyzbył się tremy
Pieczka opowiedział także o swojej pracy w teatrze. Przyznał, że trema towarzyszy mu zawsze.
– Trema to przede wszystkim domena pracy w teatrze, na żywo. W filmie wiadomo, można powtórzyć ujęcie, nie ma widowni. Ale w teatrze jest inaczej. Nigdy tej tremy się nie wyzbyłem. Oczywiście, gdy aktor staje na deskach teatralnych po raz enty, jest ona już inna, po kilku zdaniach odchodzi i aktor staje się graną przez siebie postacią.
''Wciąż cieszy mnie, że widzowie polubili Gustlika''
Jedną z najsłynniejszych ról Pieczki jest rola Gustlika w serialu "Czterej pancerni i pies". Dziennikarze nieustannie pytają aktora o to, jak pracowało mu się na planie i co sądzi o tej postaci. Czy ma już dosyć tendencyjnych pytań?
– Ależ skąd. Przyzwyczaiłem się do tego, to raz, a dwa – wcale mnie to nie dziwi. Wiem, że serial „Czterej pancerni i pies” był różnie oceniany. Mówiono o przekłamaniu i historycznym, i społecznym, ale jak patrzę dziś na większość seriali, którymi karmi się obecnie młodego widza, to bardzo się cieszę, że miałem przyjemność grać właśnie w „Czterech pancernych”. I wciąż cieszy mnie, że widzowie polubili Gustlika.
Seriale mogą być mądre
Pieczka zagrał też w "Ranczu". Dlaczego przyjął rolę Stacha?
– Doceniam bardzo te seriale, które mają jakąś wartość, a takie właśnie jest „Ranczo”. Ten serial to nie tylko opowieść o społeczeństwie, które żyje w niewielkiej wsi. To także opowieść o tym, że są inne wartości poza własnym interesem. Skłania widza do refleksji. Jest i wzruszający, i zabawny. Mądry.
Spotkanie z Janem Pawłem II
Jednak to nie wyjątkowe role były dla Pieczki największym przeżyciem, a spotkanie ze szczególną osobą.
– Chwila, która na pewno zrobiła na mnie ogromne wrażenie, której nigdy nie zapomnę i która była dla mnie niezwykła, to uroczysta premiera „Quo vadis” w obecności Jana Pawła II.
Która z ról Pieczki jest waszą ulubioną?