''Grawitacja'': Tylko u nas! Wywiad z oscarową aktorką - Sandrą Bullock

W Londynie, zaraz po uroczystej premierze "Grawitacji", spotkaliśmy się z Sandrą Bullock. To w Anglii - w wytwórni Shepperton Studios, aktorka stworzyła być może najważniejszą kreację w swojej dotychczasowej karierze. Czy dostanie Oscara?

"Grawitacja" zabiera widza na stację kosmiczną i pozwala mu przeżyć jeden z najczarniejszych scenariuszy opracowanych przez NASA. Film powstał jednak na Ziemi. W studio. Dzięki najprzeróżniejszym, nowatorskim pomysłom realizacyjnym, ze wsparciem najnowocześniejszych technologii cyfrowych, a także dzięki zaangażowaniu i poświęceniu Sandry Bullock, odtwórczyni głównej roli, doktor Ryan Stone. Kobieta, która wyrusza na swoją pierwszą misję, zostaje wrzucona w sam środek śmiercionośnej reakcji łańcuchowej. Mierzyć się musi jednak nie tylko z czernią kosmosu, samotnością, odizolowaniem i brakiem kontaktu z kimkolwiek z powierzchni planety, ale i z własnymi słabościami - fizycznymi i emocjonalnymi.

''Grawitacja'': Tylko u nas! Wywiad z oscarową aktorką - Sandrą Bullock
Źródło zdjęć: © Warner Bros. Entertainment Inc.

11.10.2013 23:07

Zanim aktorka znalazła się na planie, reżyser i współscenarzysta "Grawitacji" Alfonso Cuarón, rozważał wiele gwiazd. Jedną z kandydatek była Angelina Jolie. Zdjęcia próbne przeszły również Rachel Weisz, Naomi Watts, Natalie Portman, Marion Cotillard, Abbie Cornish, Carey Mulligan, Sienna Miller, Scarlett Johansson, Blake Lively, Rebecca Hall i Olivia Wilde. Sandra okazała się jednak najlepsza. Zaoferowała nie tylko talent, ale i ogromne zaangażowanie.

James Cameron, przyjaciel Cuaróna, wielki fan "Grawitacji", stwierdził, że kreacja, którą stworzyła jest bardziej imponująca niż zaawansowana technologia, która wspierała film. "Sandra wzięła na siebie niewyobrażalne wyzwanie" - mówi twórca "Avatara". "Było to zadanie równie wymagające, co przygotowania artystów Cirque du Soleil". "Sandra jest tu u szczytu swoich możliwości" - dodaje David Heyman, producent filmu, z którym Cuarón pracował wcześniej na planie "Harry'ego Pottera i więźnia Azkabanu". "Ta wyśmienita aktorka wniosła do naszego projektu prawdę".

Intensywny trening fizyczny 49-letnia Bullockrozpoczęła sześć miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć. Musiała idealnie opanować swoje ciało, każdy mięsień, gest - tylko dzięki temu dziś na ekranie wierzymy, że naprawdę znalazła się w stanie nieważkości, gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Musiała również ćwiczyć oddech - kluczowy dla wielu scen, związany zarówno ze zmieniającymi się emocjami Stone, jak i fizycznością, walką o tlen. Cuarón, jak tylko potrafił, starał się ją w tym wspierać. Również wstrzymywał oddech, żeby upewnić się, że nie wymaga od swojej gwiazdy za wiele, ale ona zawsze potrafiła wytrzymać dłużej. Godzinami rozmawiali też o znaczeniach ukrytych w filmie, o samej postaci Stone. "To historia o tym, co sprawia, że ciągle próbujemy, chociaż wydaje się, że na końcu tunelu nie ma już żadnego światła" - mówi dziś Bullock. "To film o tym, co sprawia, że robimy jeszcze jeden krok, na wszelki wypadek, bo wysiłek ten może jednak wart zachodu".

Gwiazda spotykała się również z prawdziwymi astronautami. "Zanim ich poznałam, byłam przekonana, że to ludzie, którzy lecą w kosmos tylko po to, by przeżyć przygodę, doświadczyć dreszczyku emocji" - wspomina aktorka. "Rozmawiając z nimi, zrozumiałam jednak ich głęboką, głęboką miłość dla tamtego świata i oddanie dla piękna Ziemi, widzianej z ich perspektywy. Spotkania z nimi pozwoliły mi lepiej zrozumieć jak mali jesteśmy we wszechświecie".

Czy zmierzenie się z kosmosem było największym wyzwaniem jej kariery - odpowiada nam poniżej…

Dagmara Romanowska: Czy traktujesz rolę doktor Stone jako najtrudniejsze wyzwanie w swojej karierze?

Sandra Bullock: Była to na pewno inna rola (śmiech)… Ale nie oszukujmy się, wielu ludzi na co dzień wykonuje o wiele trudniejsze, bardziej skomplikowane rzeczy niż my, aktorzy. Nasza praca jest całkiem przyjemna. Z drugiej strony w tym zadaniu było coś frustrującego, izolującego, sprzecznego z tym, czym jest aktorstwo. Budując rolę komunikujemy się z innymi, tworzymy wyobrażone światy, pełne różnych przedmiotów. Tu nie było ani innych ludzi, ani innych przedmiotów. O to chyba jednak chodziło… "Grawitacja"to przecież opowieść o byciu zagubionym, bez kontaktu ze światem.

Przez większość czasu byłaś na planie sama - tylko z Alfonso Cuarónem. W dodatku ten plan nie przypominał w niczym tego, co widzimy na ekranie. Wypełniały go kable, komputery, nie widok Ziemi. Czy stosowałaś jakieś sztuczki, żeby się w tym wszystkim odnaleźć? Przetrwać?

Stając na planie, rola jest już gdzieś w tobie, wiesz, jak się masz zachować, co zrobić, ale owszem, w pewnym sensie bardzo pomagała mi muzyka. Nie uważam, żeby to była jakaś sztuczka, raczej narzędzie, z którego staram się jak najczęściej korzystać i które sprawdza się w moim przypadku. Melodie i dźwięki pozwalają lepiej pamiętać. Muzyka ma też moc budzenia uczuć w bardzo krótkim czasie. Dźwięk działa na nas tak, jak zapach. Otwiera coś, przypomina. To mi pomagało, szczególnie w chwilach, gdy wydawało mi się, że nie mam żadnego punktu zaczepienia.

Nie mogę nie zapytać o pracę z George'em Clooneyem

(Śmiech) Rozumiem, nie mam ci tego za złe. Udzielę ci jednak bardzo nudnej odpowiedzi: George jest wspaniałym profesjonalistą, człowiekiem wielu umiejętności i talentów. Na co dzień robi tak dużo - jest aktorem, reżyserem, producentem i scenarzystą… Lepszego partnera nie można sobie wymarzyć. Na planie całkowicie oddaje się pracy. Wspiera cię, pomaga, rezygnuje też ze scen z własnym udziałem, jeżeli dzięki temu zyska film. Niewielu decyduje się na coś takiego. Cudownie jest go mieć obok siebie.

Czy pracując jest w pełni skoncentrowany czy to Clooney, którego znamy z wystąpień na czerwonych dywanach, przed kamerami, z tysiącem żartów, uśmiechem?

Jest bardzo skoncentrowany… chyba że możemy pozwolić sobie na chwilę relaksu. Jednak taki plan, jak "Grawitacja" nie daje za wiele przestrzeni na żarty i wygłupy. Niemniej energia George'a, jego zapał dla projektu, oddanie temu, co robi, wspieranie całej ekipy - udzielają się wszystkim. Gdy zakończyliśmy zdjęcia z jego udziałem, bardzo, ale to bardzo za nim tęskniliśmy!

Stone to bardzo wyrazista postać. Pod pewnymi względami przypomina Ripley z "Obcego"

Tych podobieństw nie ma aż tak wielu. Sądzę, że takie porównania biorą się z tego, że na ekranie rzadko pojawiają się tak silne, wspaniałe bohaterki. Niemniej, Ripley i Stone mają inne misje do wykonania, dzielą je życiowe doświadczenia. Łączy je tylko kosmos.

Stone musi pokonać swoje lęki. Czy i Ty musiałaś w sobie coś przełamać w czasie realizacji "Grawitacji"?

Musiałam przede wszystkim pokonać swoje obawy, frustracje, brak poczucia bezpieczeństwa, depresję, gniew. W normalnym życiu otacza nas wiele różnych przedmiotów, ludzi, wydarzeń i one pozwalają przełamywać tego typu reakcje. Na planie "Grawitacji" byłam tego pozbawiona. Owszem, wspierał mnie Alfonso, ale był tylko głosem. W tej przestrzeni wszystkie wewnętrzne demony, z którymi zmaga się każdy z nas, stawały się bardzo głośne. Początkowo desperacko z tym walczyłam. Z czasem zdałam sobie sprawę, że mogę to wykorzystać, uczynić z tego część procesu. Emocje, które targają Ryan Stone są tysiąc razy silniejsze. Ja mogę poradzić sobie ze swoimi małymi frustracjami.

Rozmawiała: Dagmara Romanowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)