Gwiazda "Dirty Dancing" skończyła 58 lat. Jak potoczyły się losy Jennifer Grey?
Rola Frances "Baby" Houseman w roztańczonym hicie z 1987 r. przyniosła jej ogromną sławę, a zarazem stała się źródłem ogromnej frustracji. Łatka nastoletniej partnerki Patricka Swayze przylgnęła do niej na dobre i żadna z kolejnych ról (a miała ich łącznie ponad 40) tego nie zmieniła.
Po latach, kiedy szykowano telewizyjny remake "Dirty Dancing", producenci chcieli ją zaprosić do gościnnego występu. Odmówiła, co wyszło jej na dobre - obraz z 2017 r., w którym główne role zagrali Abigail Breslin i Colt Prattes, został zmiażdżony przez krytykę.
26 marca Jennifer Grey skończyła 58 lat i chyba zdążyła się pogodzić z tym, że już na zawsze pozostanie Baby. Cały czas jest aktywna zawodowo, choć oglądając jej najnowsze filmy nie każdy zdaje sobie sprawę, że ma przed oczami gwiazdę "Dirty Dancing". Wszystko przez operację plastyczną, która lata temu zahamowała rozwój jej kariery.
Poszła w ślady rodziców
Przyszła na świat 26 marca 1960 r. w rodzinie z aktorskimi tradycjami. Jej dziadek był znanym komikiem, ojciec, Joel Grey, otrzymał Oscara za rolę w filmie "Kabaret", a matka, Jo Wilder, robiła karierę jako aktorka i piosenkarka.
Mała Jennifer postanowiła iść w ich ślady i od najmłodszych lat uczęszczała na lekcje tańca i do kółka teatralnego. Chociaż lubiła tańczyć, zrozumiała, że nie ma wystarczającego talentu, by zajmować się tym zawodowo.
* - Poszłam na kurs tańca, ponieważ nie znosiłam sportu* – mówiła w wywiadzie dla "Time'a". - Kiedy tańczę, czuję się szczęśliwa, ale nigdy nie byłam najlepsza w klasie. Wybrałam więc aktorstwo.
Aktorskie początki
Po kursie w szkole teatralnej Grey czekała na aktorskie zlecenia, kelnerując w jednej z nowojorskich restauracji. Udało się jej wystąpić w reklamie, ale na znaczący angaż musiała czekać aż 4 lata.
Na ekranie zadebiutowała w 1984 r. niewielką rólką w filmie "Na oślep". Zaraz potem otrzymała propozycję wystąpienia w "Cotton Club" u Francisa Forda Coppoli i w "Czerwonym świcie" Johna Miliusa, filmie opowiadającym o grupie zbuntowanych nastolatków, którzy stawiają zbrojny opór chińskim wojskom najeżdżającym Stany Zjednoczone.
To tam poznała Patricka Swayze i zapewne nie przypuszczała, że w niedalekiej przyszłości stworzy z nim jedną z najbardziej rozpoznawalnych par w historii kina. Szczególnie, że Swayze wcale nie przypadł jej do gustu.
Wirujące komplikacje
Ponownie na planie filmowym zobaczyli się trzy lata później, w 1987 r., jednak niewiele brakowało, a do tego spotkania nigdy by nie doszło.
Mało kto wierzył w sukces filmu "Dirty Dancing", a ekipa miała problem z obsadzeniem aktorów pierwszoplanowych. Rolę Johnny'ego zaproponowano między innymi Valowi Kilmerowi, który po "Top Gun" mógł przebierać w ofertach. Kilmer natychmiast odrzucił propozycję. Wreszcie na plan zaproszono Billy'ego Zane'a i Sarah Jessicę Parker, lecz kiedy okazało się, że nie radzą sobie w scenach tanecznych, producenci musieli szukać nowych kandydatów.
Dopiero wtedy zwrócono się do Patricka Swayze. 27-letnia Grey, choć według producentów za stara, by zagrać nastoletnią Baby, zdołała ich do siebie przekonać. Ale na tym problemy się nie skończyły. Grey wcale nie ucieszyła się ze spotkania ze Swayze, którego miała dość po "Czerwonym świcie", i aktor musiał się nieźle postarać, aby przekonać ją do przyjęcia roli.
Wypadek wszystko zmienił
5 sierpnia 1987 r., na dwa tygodnie przed premierą "Dirty Dancing", Grey jechała samochodem wraz ze swoim ówczesnym chłopakiem, Matthew Broderickiem, którego poznała podczas kręcenia filmu "Wolny dzień Ferrisa Buellera".
Kierowane przez aktora BMW uderzyło w inny pojazd, w którym podróżowały dwie kobiety – obie zginęły na miejscu. Broderick trafił do szpitala ze złamaną nogą. Twierdził, że po wypadku cierpi z powodu amnezji, co pomogło mu uniknąć części zarzutów.
Grey od tamtej pory uskarżała się na intensywny ból pleców i szyi. Kilka lat później z tego powodu będzie musiała przejść kilka operacji. Wypadek wywarł też ogromny wpływ na jej psychikę– mówiła, że żal i poczucie winy sprawiły, że nie mogła cieszyć się swoim filmowym sukcesem.
Początek końca
Po premierze "Dirty Dancing" drzwi do wielkiej kariery stanęły przed Jennifer Grey otworem. Drobna 27-latka królowała na pierwszych stronach gazet i spodziewano się, że szturmem podbije Hollywood.
Niestety, te ambitne plany spaliły na panewce - w dużej mierze z winy samej aktorki. Uwielbiana przez tłumy, dla fanów była uroczą ślicznotką, ale ona nie potrafiła poradzić sobie z kompleksami.
- Od zawsze miałam kompleksy. Wszystko z powodu mojego ogromnego nosa – zwierzała się Grey po latach w jednym z wywiadów. – Wreszcie zrobiłam sobie operację plastyczną, a potem jeszcze jedną. To było straszne. Na salę operacyjną weszłam jako prawdziwa gwiazda, która nie mogła opędzić się od fanów, a wyszłam jako anonimowa kobieta, której nikt nie rozpoznawał... To był koniec.
"Taniec z Gwiazdami" uratował jej życie
Operacje plastyczne przyczyniły się do zahamowania rozwoju kariery aktorki po "trzydziestce". Grey zasypywana do tej pory propozycjami z przerażeniem zauważyła, że przestała być osobą rozpoznawalną. Producenci stracili zainteresowanie niedawną gwiazdą, fani odwrócili się od niej. Wydawało się, że wszystko, co osiągnęła dzięki "Dirty Dancing", zostało zaprzepaszczone. Od nowa musiała walczyć o swoją pozycję w Hollywood i przypomnieć publiczności, za co ją pokochano.
I choć wszystko wskazywało na to, że szansa na wielką karierę Grey została już bezpowrotnie stracona, w 2010 roku o aktorce znowu zrobiło się głośno. Zaproponowano jej udział w amerykańskiej edycji "Tańca z Gwiazdami", a występ (i zwycięstwo!) w programie nie tylko przyniósł jej sławę, ale i ocalił życie – przed treningiem Grey udała się na badania i zdiagnozowano u niej raka tarczycy. Szczęśliwie nowotwór wykryto stosunkowo wcześnie. Dziś aktorka cieszy się doskonałym zdrowiem.
Udało się jej też uporządkować życie uczuciowe – w 2001 r. poślubiła Clarka Gregga (znanego z filmów Marvela z roli agenta Phila Coulsona), z którym wspólnie wychowuje córkę Stellę.
Nie powiedziała ostatniego słowa
Grey od lat jest postrzegana bardziej jako celebrytka niż aktorka. O wiele częściej można ją spotkać na czerwony dywanie niż na planie filmowym.
Nie znaczy to jednak, że 58-latka przebywa na aktorskiej emeryturze. Gra niewiele, ale regularnie i cały czas szuka nowych wyzwań. Pojawia się w serialach, filmach telewizyjnych i kinowych, a także bierze udział w dubbingach ("Fineasz i Ferb").
Ostatnio na dłużej zatrzymała się w serialu "Red Oaks", później podkładała głos w pełnometrażowej animacji "Duck Duck Goose" (premiera na wiosnę), a wkrótce zobaczymy ją na dużym ekranie w dwóch filmach: damacie "Untogether" i "Bittersweet Symphony".
Rok temu w amerykańskiej telewizji pojawił się remake "Dirty Dancing", który zebrał miażdżące recenzje (19 proc. na Rotten Tomatoes). Krytycy są zgodni, że stacja ABC "podeptała wspomnienia", "nakręciła nudny film", który stanowi "marną imitację" kultowego obrazu z lat 80. Jennifer Grey, która odmówiła gościnnego występu, miała więc powody do radości.