Magazyn WP FilmHelena Englert: "Chciałabym, żeby ludzie najpierw widzieli to, co mam w głowie"

Helena Englert: "Chciałabym, żeby ludzie najpierw widzieli to, co mam w głowie"

Helena Englert zagrała w najnowszym filmie Marii Sadowskiej. W "Pokusie" gra swoją pierwszą dużą rolę. W rozmowie z WP zdradziła, czy boi się krytyki: - Mam nadzieję, że nagość będzie rozpatrywana jako jeden z licznych aspektów tego filmu.

Helena Englert zagrała główną rolę w filmie "Pokusa"
Helena Englert zagrała główną rolę w filmie "Pokusa"
Źródło zdjęć: © AKPA
Karolina Stankiewicz

Karolina Stankiewicz: To twoja pierwsza duża rola. Jest to też odważna rola, bo w filmie pojawiają się śmiałe wątki erotyczne. Czy nie bałaś się krytyki, jaka może na ciebie spaść?

Helena Englert: Oczywiście, że się bałam i nadal się boję. Ale myślę, że decydując się na taki zawód, który wiąże się z wystawianiem się na ocenę publiczną, trzeba to zaakceptować. Jeżeli krytyka się pojawi, to myślę, że jestem w stanie przyjąć ją na klatę. Już troszkę jej doświadczyłam, ale tym razem mam też ludzi, którzy znają mnie prawdziwą, cokolwiek to znaczy, i na pewno pomogą mi się z nią zmierzyć. Z mojej strony mogę powiedzieć, że starałam się wykonać najlepszą pracę, jaką mogłam w tamtym momencie wykonać. Mam nadzieję, że ta nagość będzie rozpatrywana jako jeden z licznych aspektów tego filmu, czy też mojej w nim roli. 

Czy długo zastanawiałaś się nad przyjęciem tej roli?

Byłam zaskoczona, gdy wygrałam casting, bo wydawało mi się, że nie pasuję do takiej bardzo kobiecej roli. Myślę, że angaż w filmie Marysi Sadowskiej to ogromne wyróżnienie, zwłaszcza dla mnie, bo ja dopiero stawiam pierwsze kroki w tym zawodzie. Czułam, że nieprzyjęcie tej roli byłoby wobec siebie samej oznaką słabości, a wobec osób, które mi ją zaproponowały, chyba odrobinę zbyt nonszalanckie. Dlatego nie była to dla mnie sprawa, nad którą się długo zastanawiałam.

W tym filmie są wątki erotyczne, ale jest też poruszony temat molestowania. 

Uważam, że wszelkie ruchy typu MeToo muszą się wydarzyć samoistnie. Niestety żaden film, nieważne jak trafny, nie może być zalążkiem do takiego ruchu społecznego. To się musi wydarzyć samo, to się musi wydarzyć decyzją osób, które przez tego typu doświadczenia przeszły. Natomiast jeżeli uda nam się rozpocząć jakąkolwiek dyskusję na ten temat, to już jesteśmy na pozycji wygranej. I mam nadzieję, że ten wątek rzeczywiście będzie miał szansę wybrzmieć. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co było dla ciebie najtrudniejsze w tej roli?

Emanacja kobiecością, tym różem, seksapilem i sensualnością. To nie jest mi bliskie. Podjęłam jakiś czas temu taką wizerunkową decyzję, że ja nie chcę tym emanować. Powrót do tego był trudny, bo trochę poczułam się jak 18-letnia ja, która wchodzi w świat odkrywania swojej kobiecości.

Dlaczego podjęłaś taką decyzję?

Bo niestety żyjemy w świecie, w którym, gdy przychodzisz na spotkanie w golfie i spodniach od garnituru, jesteś traktowana poważniej, niż jak przychodzisz w krótkiej spódniczce. Chciałabym, żeby ludzie najpierw widzieli to, co mam w głowie, a dopiero później to, co pod ubraniami. Nie uważam, że podkreślanie kobiecości jest czymkolwiek złym. Uważam, że nie powinno być tak postrzegane. Ale ja miałam dosyć wchodzenia do pomieszczenia, gdzie są ludzie ode mnie silniejsi, starsi, bardziej doświadczeni i bycia traktowaną jak młoda idiotka. To się skończyło, gdy tylko zmieniłam swój wizerunek. Jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Mam nadzieję, że będę kiedyś na tyle silną kobietą, by na własną rękę podjąć walkę z takim postrzeganiem kobiet. Ale na ten moment moim priorytetem jest rozwój. Najpierw chcę odnaleźć się w tym świecie, z którym być może kiedyś przyjdzie mi walczyć.

Ale ten film wymagał od ciebie czegoś zupełnie innego.

Tak i na tym polega ta praca. Mogę być absolutnie każdym. Zresztą Inez jest mi bardzo droga, ponieważ rzeczywiście jest jakimś pękniętym odbiciem tego, kim jeszcze nie tak dawno byłam. Chyba dopiero teraz się nad tym zastanawiam. Taka pozornie trudna rola, ta nagość itd., a może dla mnie jest pewnego rodzaju pożegnaniem dorastania, dzieciństwa? Nie wiem, teraz mi to przyszło do głowy. Poza tym, wracając do pytania, aktorstwo chyba łączy wszystkie moje fascynacje, zainteresowania i nie ma żadnych ograniczeń. Zresztą teraz w kinach jest "Pokusa", a z drugiej strony wystawialiśmy niedawno dyplom, który jest zanurzony w klimacie black metalowym. Czy da się bardziej skoczyć ze skrajności w skrajność? Chyba nie!

Skoro mowa o dyplomie - studiowałaś w trakcie pandemii…

Tak, wtedy skończyłam pierwszy rok studiów na NYU. Zajęcia z baletu odbywały się przez platformę Zoom, bardzo ciekawe doświadczenie w moim życiu. Niestety zajęcia online prawie skutecznie zabiły we mnie miłość do tego zawodu. Na szczęście w Akademii Teatralnej online robiliśmy teorię, a zajęcia praktyczne po prostu były przesuwane jak najdalej w czasie, żebyśmy mogli choć trochę z nich skorzystać. Nie da się studiować aktorstwa online. My byliśmy sfrustrowani i profesorowie byli sfrustrowani… nikomu to nie służyło

Wracając do "Pokusy", czy był na planie koordynator intymności?

Tak, była taka osoba. Jej zadaniem jest dbanie o ciebie w momentach, w których ty zapominasz, żeby o siebie zadbać. Bo czasami w przypływie adrenaliny pozwalasz sobie na więcej, niż chcesz, z czego zdajesz sobie sprawę dopiero, gdy adrenalina opada. Myślę, że taka osoba jest na planie bardzo ważna. Ona też pomaga w ułożeniu choreografii scen intymnych. Bo to jest jak taniec. To nie ma nic z erotyką wspólnego, tylko jest dokładnie ułożone, a im bardziej ułożone, tym lepiej wychodzi. Z tego co wiem, w Stanach to jest standard, że ktoś taki na planie pracuje. W Polsce jest to coraz bardziej popularne, ale do standardu jeszcze daleko, chyba zresztą dlatego o tym mówię.

Jakie masz wrażenia po obejrzeniu filmu?

Bardzo trudno jest oglądać siebie na takim wielkim ekranie. Wiadomo, nie byłam z siebie zadowolona i chciałabym zagrać to wszystko jeszcze raz. Mówię to oczywiście z przymrużeniem oka, staram być wobec siebie życzliwa, ale uważam że pewna doza samokrytyki jest zdrowa i pozwala nie odfrunąć za wysoko. Myślę, że obejrzę ten film jeszcze wiele razy z zeszytem i długopisem, notując wszystkie błędy. Moim zdaniem taka forma nauki jest bardzo wartościowa. Cieszę się, że się sobie nie podobam w tym filmie i mam nad czym pracować. Natomiast jeśli chodzi o sam film, to myślę, że widz dostaje dokładnie to, za co zapłacił.

Na żywo wyglądasz zupełnie inaczej niż w filmie. Myślę, że spora w tym zasługa kostiumografki. 

To zasługa Magdy Sekreckiej, która również przygotowała moją stylizację na premierę "Pokusy". Pracowało się z nią fantastycznie i ona też czerpała ze mnie, bo chyba obie nie boimy się szalonych stylizacji. Chciałyśmy, żeby to było przerysowane. Uważam, że kostium to zabawa, zresztą jedna z moim ulubionych. A ten film też jest momentami komediowy i myślę, że trzeba go było trochę rozepchać estetycznie, bo była na to przestrzeń. Wszelkie krowie płaszcze, lateksy, szpilki i łańcuchy bardzo chętnie na siebie zakładałam. Uważam, że miały tam absolutną rację bytu. Na co dzień tego nie robię, ale to też pomaga wejść w rolę.

Helena Englert na premierze filmu "Pokusa"
Helena Englert na premierze filmu "Pokusa"© AKPA

Czy zawsze wiedziałaś, że będziesz aktorką? 

Nie, to się pojawiło stosunkowo późno jak na mnie. Odbywało się to drogą eliminacji, spróbowałam chyba wszystkiego, co mnie interesowało. Mam taką dziwną cechę - a może wszyscy tak mają, tylko mi się wydaje, że jestem wyjątkowa - że za co się nie wezmę, to mi nawet wychodzi. Ale do pewnego momentu. Osiągam pewien poziom, którego nie jestem w stanie przekroczyć. Mam słuch, ale wybitnym muzykiem nigdy nie będę. Rysować umiem, ale nie na tyle dobrze, żeby iść na ASP. Nawet w boksie się odnalazłam, ale nie mam ochoty zajmować się tym profesjonalnie. Aktorstwo jest sumą tego wszystkiego. Korzystam z tych wszystkich umiejętności zadziwiająco często. 

Czy sądzisz, że aktorstwo to jest to, co byś chciała robić w życiu?

Kiedy jestem na planie, to myślę sobie, że fizycznie nie dam rady w tym długo wytrzymać. To jest wspaniała praca, nie chciałabym robić nic innego, natomiast jak już się jest kilka tygodni w ciągu po 15 godzin dziennie w pracy, a jeszcze ja mam szczęście do zdjęć, które odbywają się w nocy, to jak się wraca o 6 rano któryś dzień z rzędu, to przychodzi taka myśl "czemu ja to robię". Moje ciało tego nie chce, moja głowa tego nie chce, zaraz oszaleję, nienawidzę wszystkich, wszyscy nienawidzą mnie… I jak tylko mam dwa dni wolnego, to nie mogę doczekać się, żeby wrócić. Może to jest toksyczne, ale myślę, że ta praca jest miłością mojego życia. Chciałabym być aktorką tak długo, jak będzie mi to dane. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła usiąść na widowni i patrzeć na ekran z pełnym zadowoleniem, wiedząc, że stoi za tym ogrom pracy i mojego doświadczenia. I wtedy może zajmę się czymś innym. Ale do tego miejsca prowadzi długa, żmudna i kręta droga, której z całego serducha nie mogę się doczekać. 

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o prawdopodobnie najlepszym serialu 2023 roku (sic!), załamujemy ręce nad Złotymi Malinami i nominacjami do Oscarów, a także przeżywamy rozstanie Shakiry i Gerarda Pique. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (246)