Holmes na jakiego czekaliśmy
Chyba nie ma bardziej rozpoznawalnych bohaterów historii kryminalnych niż Sherlock Holmes i dr John Watson. Stworzone na kartach opowiadań sir Arthura Conana Doyle'a postaci przez dziesięciolecia bawiły miłośników literatury, by następnie urzekać swoimi przygodami również miłośników kina i telewizji. Prawdopodobnie nawet najwierniejsi miłośnicy uzdolnionego detektywa i jego kompana nie będą w stanie wymienić dokładnej liczby ekranowych adaptacji ich śledztw. Wielu twórców podejmowało się w założeniu prostego zadania ekranizacji, jednak dla niektórych trzymanie się ustalonego w XIX wieku kanonu było nie do pomyślenia. Wystarczy wspomnieć doskonałą komedię "Po kłębku do nitki" ("Without a Clue", 1988 r.) z Michaelem Caine'em i Benem Kingsleyem, gdzie to Watson był geniuszem kryminalistyki, a Holmes zaledwie marionetką na każde jego skinienie.
Pierwsza dekada XXI wieku przyniosła kinomanom kolejną interpretację kultowych postaci za sprawą wybuchowych produkcji Guya Ritchiego, który zdecydowanie odmłodził skostniałe już nieco ikony, obsadzając w rolach głównych Roberta Downeya Jr. i Jude'a Law. I chociaż wypełniony spektakularnymi efektami specjalnymi, dynamicznymi pojedynkami i scenami w zwolnionym tempie "Sherlock Holmes" przypadł do gustu zarówno widzom jak i krytykom, to nie do twórcy "Przekrętu" i "Porachunków" należy prawdopodobnie jak dotąd najlepsze urzeczywistnienie Doyle'owskich pomysłów. Dość niespodziewanie to właśnie przeniesienie jego opowiadań w czasy współczesne, choć karkołomne i wymagające pisania "Przygód Sherlocka Holmesa" niemal na nowo, okazało się strzałem w dziesiątkę.
Para głównych bohaterów, chociaż cechami charakteru stosunkowo bliska literackiemu pierwowzorowi, musiała przejść metamorfozę narzuconą przez uwspółcześnienie świata przedstawionego. Holmes i Watson zamieniwszy dostojną, wiktoriańską stolicę Wielkiej Brytanii na pełen podejrzanych alejek, przestępców i przemocy Londyn XXI wieku, musiała uzbroić się w ułatwiające prowadzenie śledztw nowinki techniczne. Doradzający policji detektyw (Benedict Cumberbatch) nie stroni więc od używania telefonów komórkowych, nawigacji GPS, internetu, a wymagającą chwili wytchnienia i prywatności fajkę zamienił na ciągle aktywne i nieprzeszkadzające plastry nikotynowe. Jego współlokator (Martin Freeman) biografię Sherlocka nie zapisuje już w opasłym tomiszczu, lecz dzieli się ze światem na bieżąco za pomocą internetowego bloga, którego założył za namową psychoanalityka, pomagającemu mu w
aklimatyzacji w społeczeństwie po powrocie z wojny w Afganistanie (co ciekawe, w oryginale Watson również miał przeszłość związaną z krajem talibów). I jeśli ktokolwiek myśli, że dzięki temu łatwiej jest im rozwiązywać teoretycznie nierozwiązywalne zagadki kryminalne, to musi pamiętać, że ich antagoniści również nie zasypiali gruszek w popiele.
Para detektywów zostaje zmuszona do intensywnego wytężania swoich szarych komórek już w pierwszym odcinku (chociaż w przypadku tego serialu, bardziej pasowałoby określenie "film"), w którym dopiero co zaznajomieni ze sobą Sherlock i Watson zostają rzuceni w wir rozwiązywania sprawy seryjnych samobójstw. Wspomniane udogodnienia i gadżety pomagają co prawda w dochodzeniu, jednak bez klasycznej umiejętności dedukowania, z góry byliby skazani na porażkę, gdyż, jak się okazuje, nawet pośledni przestępca z łatwością może we współczesnym świecie wyprowadzić w pole zwyczajnych funkcjonariuszy. Na szczęście policjanci mogą liczyć na pomoc irytującego socjopaty (SH) oraz tęskniącego za wojną weterana (JW), a więc parę dość niezwykłą. Niemniej jednak, nawet oni w kolejnych odsłonach serii będą musieli zetknąć się z równie nieszablonowym antagonistą - osobą dobrze znaną miłośnikom fascynujących opowiadań wybitnego prozaika. Ocierający się o perfekcję "Studium w różu" to zaledwie przedsmak tego, co czeka na bohaterów i
widzów wraz z rozwojem akcji. Ci ostatni z pewnością nie będą zawiedzeni i nie pożałują przeznaczonego na brytyjski serial wolnego czasu.
Wydanie DVD:
Polski dystrybutor (Best Film) nie zdecydował się wydać "Sherlocka" w jednym zestawie, lecz sprzedaje każdy odcinek na osobnej płycie DVD. Niestety, na pierwszej z nich nie znajdziemy żadnych dodatków związanych z serialem, a jedynie zapowiedzi zupełnie innych wydań. Sam 90-minutowy film możemy oglądać w standardowej panoramie (16:9), z niestety jedynie dwukanałowym dźwiękiem (Dolby Digital 2.0 - oryginalny i z lektorem). Na płycie dostępne są także napisy w rodzimym języku.