Iga Cembrzyńska: ''Nawet się już nie modlę, nie potrafię''
- Nawet się już nie modlę, nie potrafię. Dotknęła mnie wielka apatia. Walczę ze sobą, żeby być podporą dla Andrzeja. A potem przychodzi następny dzień, który jest szary, głupi i niesprawiedliwy - zwierza się Iga Cembrzyńska Łukaszowi Maciejewskiemu w jego najnowszej książce.
- Nawet się już nie modlę, nie potrafię. Dotknęła mnie wielka apatia. Walczę ze sobą, żeby być podporą dla Andrzeja. A potem przychodzi następny dzień, który jest szary, głupi i niesprawiedliwy - zwierza się Iga Cembrzyńska Łukaszowi Maciejewskiemu w jego najnowszej książce.
Aktorki. Portrety to zapis czternastu, nigdy wcześniej niepublikowanych spotkań z wielkimi diwami sceny i ekranu. Maciejewski, dziennikarz, krytyk filmowy i teatralny, o kulisach kariery, intymnych wspomnieniach, wzlotach i upadkach rozmawiał m.in. z Dorotą Segdą, Emilią Krakowską, Anną Radwan oraz wspomnianą Igą Cembrzyńską.
Jak podkreśla we wstępie autor, to właśnie spotkanie z 76-letnią aktorką okazało się najbardziej przejmujące, a gorzkie słowa artystki ciągle dźwięczą mu w uszach.
''Los dotkliwie ją doświadczył''
Jej małżeństwo z Andrzejem Kondratiukiem (na zdjęciu) uchodzi za jeden z najbardziej niezwykłych związków polskiego kina.Przy reżyserze odnalazła nie tylko spokój, ale i zyskała wiarę, że może być naprawdę szczęśliwa.
- Z Jędrusiem spotkałam się pod koniec lat sześćdziesiątych na planie „Hydrozagadki”. Byłam wtedy aktorką wciąż bardzo młodą, ale już z wieloma sukcesami filmowymi i piosenkarskimi. To była zwyczajna praca. Po roku spotkaliśmy się przypadkowo w kawiarni, oboje byliśmy wtedy wolni, po rozwodach. Ja siedziałam ze Stanisławem Grochowiakiem, Jędrek ze swoim scenarzystą. Połączyliśmy stoliki. Jak się miało okazać – już na zawsze- wspomina artystka.
Zanim jednak Cembrzyńska poznała miłość swojego życia, los dotkliwie ją doświadczył. Miała za sobą ubogie dzieciństwo i mnóstwo kompleksów z powodu kiepskiej sytuacji materialnej, dwie próby samobójcze oraz zbyt pośpiesznie zawarte małżeństwo ze starszym o pięć lat filozofem Andrzejem Kasią.
Nierozłączni od 45 lat
Od czasów „Hydrozagadki” z 1970 roku, dziś uchodzącą za majstersztyk wyrafinowanego, ironicznego dowcipu, są nierozłączni.
- Towarzyszyłam Andrzejowi na każdym etapie produkcji. Od pierwszego pomysłu po ostatni pokaz festiwalowy. Setki razy przegadywaliśmy każdą scenę, wspólnie wybieraliśmy plenery, wnętrza, kostiumy, potem kręciliśmy to razem, pomagałam nawet w pracach montażowych. Wszystko zawsze robiliśmy razem - podsumowuje ich długoletnią współpracę Cembrzyńska.
Azylem artystów okazała się prosta chata w Gzowie, niewielkiej wsi pod Pułtuskiem. To właśnie tam powstały najsłynniejsze filmy pary z „Wrzecionem czasu” czy „Słonecznym zegarem” na czele.
''Król skinów Ochoty''
Życie jednak ich nie rozpieszczało i małżonkowie musieli stawić czoła nadchodzącym kłopotom. Najpierw Cembrzyńska trafiła do szpitala – miała poważne problemy z sercem i skierowano ją na długi pobyt w sanatorium.
- Bałam się, że Andrzej przestraszy się choroby i odejdzie, ale on przyjechał i był ze mną przez kolejne dwa turnusy. Teraz wiem, że to był sprawdzian dla naszego związku – opowiadała aktorka. Takich sprawdzianów było w ich życiu niestety znacznie więcej.
Kiedy Cembrzyńska poczuła się lepiej, a między czasie odeszli rodzice pary, na zdrowiu podupadł Kondratiuk. To właśnie wtedy słynny reżyser usłyszał, że zostało mu sześć miesięcy życia. Przyczyną był zdiagnozowany rak węzłów chłonnych. Mimo fatalnych prognoz filmowiec nie zamierzał się poddawać. Ściął charakterystyczną brodę oraz czuprynę i rozpoczął chemioterapię.
Młodzi ludzie na podwórku kłaniali mu się w pas, bo wyglądał jak król skinów Ochoty - przytacza słowa Cembrzyńskiej Maciejewski.
Zdarzył się cud – nowotwór uległ remisji.
''Nie zgadzam się na takie życie''
Choć sytuacja została opanowana, los nie zamierzał przestać poddawać ich kolejnym próbom. W 2005 roku mąż aktorki doznał wylewu krwi do mózgu.
Kondratiuk został przykuty do łóżka. Sparaliżowanemu reżyserowi lekarze ponownie nie dawali większych szans. I choć tym razem znowu się mylili, stan zdrowia reżysera od wielu lat nie ulega poprawie.
- Andrzej ma tylko jedną rękę, jedną nogę, ja też jestem bardzo ciężko chora. Nie rozumiem tego świata. Kiedy widzę, że cudowny człowiek, którego kocham ponad wszystko, chodzi jak kaleka, nie zgadzam się na takie życie - tłumaczy autorowi książki zrezygnowana aktorka.
Całodobowa opieka
Kondratiuk wycofał się z zawodu i popadł w depresję. Od czasu jego wylewu Cembrzyńska nie opuszcza go na krok.
Z powodu jego ciężkiego stanu zdrowia oraz piętrzących się trudności, para nie tylko musiała rzucić ukochane kino, ale również opuścić Gzowo i przeprowadzić się z powrotem do Warszawy.
Jakby tego było mało w czerwcu 2014 roku media podały alarmującą wiadomość o stanie zdrowia aktorki. „Super Express” poinformował, iż Cembrzyńska trafiła do szpitala. Powodem były „problemy z sercem”.
''Ten świat się chyba kończy''
W lipcu Iga Cembrzyńska skończyła 76 lat. Nadal zajmuje się domem i mężem. Pod koniec rozdziału poświęconego aktorce, pojawia się następująca wypowiedź:
- Nigdy nie miałam własnych dzieci, dlatego też moim nadrzędnym celem jest Jędruś, jego kino, nasz wspólny świat.I ten świat się chyba kończy - rzuca w rozmowie z Maciejewskim Cembrzyńska, dodając:
- Mówiłam ci, że to będzie mój ostatni wywiad. Pamiętasz scenę kończącą „Słoneczny zegar”? Siedzimy z Jędrusiem w Gzowie na tej samej ławeczce co zawsze. Czekamy na śmierć. Jest 2016 rok. To już kwestia miesięcy - tymi słowy kończy aktorka. (gk/gb)