Iga Cembrzyńska: osobisty dramat aktorki narasta
''Czekam na wiadomość ze szpitala''
- Ostatnio zdarza mi się płakać, wciąż nie umiem pogodzić się z tym, co się dzieje. To chyba najtrudniejszy czas w moim życiu - mówiła w "Gali" Iga Cembrzyńska.
Znana i ceniona aktorka od kilku lat przeżywa osobisty dramat. W niedawnej rozmowie z Łukaszem Maciejewskim wyznała nawet, że czeka już tylko na śmierć,a stan zdrowia jej męża, reżysera Andrzeja Kondratiuka, jest bardzo ciężki.
- Tkwię przy nim godzinami. Czekam na wiadomość ze szpitala – zwierzała się.
Dlatego tak bardzo ucieszyła się z wydanej właśnie biografii „Mój intymny świat" autorstwa Magdaleny Adaszewskiej. Dzięki temu mogła choć na chwilę zapomnieć o trudnych chwilach, wskrzesić przyjemne wspomnienia. Jak sama przyznaje, ta „sentymentalna podróż” była jej to bardzo potrzebna.
href="http://film.wp.pl/iga-cembrzynska-osobisty-dramat-aktorki-narasta-6025224700789889g">CZYTAJ DALEJ >>>
Wbrew woli rodziców
Urodziła się w niezbyt zamożnej, ale szczęśliwej rodzinie. Wspominała, że zawsze mogła liczyć na wsparcie kochających rodziców, którzy dbali o to, by mogła się realizować i nie tłamsili jej indywidualizmu.
Chociaż, jak przyznawała, kiedy usłyszeli, że chce zostać aktorką, nie byli zachwyceni.
- Ten pomysł nie bardzo podobał się moim rodzicom, którzy uważali, że grać mogę w ramach rozrywki, a powinnam zdobyć jednak solidne wykształcenie – mówiła w "Gali".
''Byłam biedna''
Cembrzyńska, idąc za radą rodziców, próbowała najpierw dostać się na dziennikarstwo, ale nie została przyjęta. Zdecydowała się na filozofię, jednak nie czuła się zbyt dobrze na tych studiach; wiedziała, że nie chce wiązać swojej przyszłości z tym kierunkiem.
Wybrała więc PWST w Warszawie, choć tak naprawdę sądziła, że nie ma żadnych szans. Ku swojemu zdziwieniu, egzamin zdała bez żadnych problemów.
Problemy zaczęły się później. Stale brakowało jej pieniędzy i czuła się gorsza od rówieśników. Szczególnie zraniła ją uwaga profesora Aleksandra Bardiniego.
* – Powiedział do mnie: tak nie powinna się ubierać studentka szkoły teatralnej. A ja byłam w wydzierganym przez mamę swetrze, miałam czarną spódnicę, którą uszyłam sobie sama i pomalowane na czarno tenisówki* – cytuje jej słowa "Na żywo". - Byłam biedna...
Dziewczyna z prowincji
- Na początku ja, dziewczyna z prowincji, czułam się zakłopotana wśród eleganckich warszawianek – mówiła w "Gali".
Wkrótce jednak udało się jej odnaleźć w nowym środowisku. Zaprzyjaźniła się z Emilią Krakowską i Kaliną Jędrusik, zaczęła występować w klubach studenckich i w Teatrze Telewizji. Nabierała pewności siebie i rozwijała swoje umiejętności.
Wtedy też zmieniła imię na Iga. Jak tłumaczyła, chciała się wyróżniać w szkole aktorskiej, w której było tak wiele Marii, że profesorowie mieli problem z odróżnieniem studentek. Pseudonim artystyczny zawdzięcza Idze Mayr, swojej ulubionej aktorce.
''Był zazdrosny o moje sukcesy''
Jeszcze jako studentka poznała starszego od niej o pięć lat filozofa Andrzeja Kasię. Zakochała się w nim niemal od pierwszego wejrzenia, a Kasia szybko odwzajemnił jej uczucie. Pobrali się kilka lat później i wszystkim się wydawało, że młodzi małżonkowie są wręcz dla siebie stworzeni.
Jednak już po kilku latach w ich związku zaczęły pojawiać się pierwsze poważne konflikty. Cembrzyńska i Kasia nie mogli znaleźć wspólnego języka. Ona kochała film i muzykę, uwielbiała życie blisko natury, on w najmniejszym nawet stopniu nie podzielał jej zainteresowań.
- Kiedy dostałam propozycję kontraktu na występy w paryskiej Olympii, Andrzej zwyczajnie mnie nie puścił. Wydaje mi się, że przez pewien okres był zazdrosny o moje sukcesy – mówiła w "Gali".
Coraz częściej się kłócili, a każda rozmowa kończyła się wielką awanturą. Cembrzyńska szukała pocieszenia w pracy – grała i śpiewała, zdobywając coraz większą popularność. Kasia nie mógł znieść, że ludzie traktowali go tylko jako męża sławnej kobiety. Stał się zazdrosny o każdy sukces żony, coraz częściej sięgał po alkohol. Wreszcie aktorka nie wytrzymała.
- Wyszłam z mieszkania, jak stałam – wspominała po latach.
''Szukaliśmy miłości''
W 1969 roku na planie filmu „Hydrozagadka” Cembrzyńska spotkała Andrzeja Kondratiuka, ale ponieważ oboje byli jeszcze wtedy formalnie w związkach, ich znajomość nie przeszła na wyższy etap. Wpadli na siebie ponownie jakiś czas później, a wówczas uczucie między nimi wybuchło ze zdwojoną mocą.
* - Oboje byliśmy po rozwodzie i szukaliśmy miłości. Nasz związek to najpiękniejsze, co dostałam od losu*– zapewniała w "Gali".
Nie spieszyło się ze ślubem.
- Ślub wzięliśmy dopiero po dziesięciu latach związku, bo potrzebowaliśmy tego dokumentu, by załatwić coś w urzędzie – tłumaczyła.
Nigdy jednak nie miała wątpliwości; wiedziała, że Kondratiuk jest mężczyzną jej życia.
- Andrzej żartował, że zabiłby mojego kochanka. Ale był na tyle przystojnym i interesującym mężczyzną, że nigdy nie myślałam o skokach w bok. To niesamowite, ale po tylu latach nadal go kocham i nie wyobrażam sobie bycia z innym mężczyzną.
''Tylko miłość ma sens''
Ich małżeńską sielankę zniszczyła choroba reżysera. Najpierw zachorował na raka, kilka lat później, w 2005 roku, dostał udaru. Leżał sparaliżowany, a lekarze twierdzili, że tym razem nie przeżyje. Mylili się.
- Te przejścia dały mi wielką siłę, ale też świadomość, że jeśli on odejdzie, to i ja też – opisywała te straszne chwile Cembrzyńska.
Teraz Kondratiuk ponowie znalazł się w szpitalu. Miał wylew.
- Spędzam długie godziny przy telefonie, czekając na wiadomość ze szpitala. Zastanawiam się, co przyniesie mi dźwięk dzwoniącego telefonu i z niepokojem odpieram. Kiedy słyszę w słuchawce głos Jędrusia, czuję ulgę. Udało się, walczymy dalej – mówiła w "Gali".
I choć rokowania lekarzy nie napawają optymizmem, Cembrzyńska nie traci nadziei.
* - Modlę się, by Andrzej był zdrowy, w pełni sił, taki jak kiedyś. Nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe. Ale tak sobie wyobrażam, że wyzdrowieje i zrobimy razem film* – dodawała. - W życiu tylko miłość ma sens. Dla niej oddałabym wszystko. (sm/mn)