Irena Laskowska: nie ma miłych wspomnień o filmie, który przyniósł jej sławę. Musiała biegać nago przed swoim bratem
Film "Ostatni dzień lata" od samego początku wzbudzał ogromne emocje. I to nie tylko dlatego, że jako pierwszy polski obraz otrzymał nagrodę za międzynarodowym festiwalu. Dziennikarze z ogromnym zainteresowaniem śledzili rozgrywający się planie filmowym miłosny trójkąt. Reżyser Tadeusz Konwicki i aktor Jan Machulski walczyli bowiem o względy swojej pięknej koleżanki, Ireny Laskowskiej.
Laskowska, pełna uroku aktorka, była przyzwyczajona do tego, że panowie walczą o jej względy. Miała wielu wielbicieli i często nie mogła opędzić się od adoratorów.
- Byłam dosyć zdemoralizowana, bo wiedziałam, że działam na mężczyzn - śmiała się w rozmowie z Ewą Wołkanowską-Kołodziej. Rękę oddała grafikowi i pisarzowi Mieczysławowi Piotrowskiemu, ale przyznawała, że nie była najlepszą żoną.
- Nigdy nie chciałam mieć dzieci - dodawała. - Byłam aktorką, a dzieci to był hamulec. Masz przerwę z pracy, a koleżanki zastępują cię natychmiast i wypadasz z szeregu. W związku z tym nie miałam typowego życia rodzinnego.
Tadeusz Konwicki był dobrym przyjacielem jej męża, dlatego kiedy zaczął pracować nad swoim filmowym debiutem, uznał, że Laskowska będzie idealną kandydatką do głównej roli.
- Irena Laskowska, młoda piękna aktorka, w której wyczuwałem ogromne możliwości dramatyczne - mówił w rozmowie z Tadeuszem Lubelskim. Tymczasem sama zainteresowana twierdziła, że tak naprawdę Konwicki zatrudnił ją z jeszcze innego, bardziej egoistycznego powodu.
- Oczywiście podkochiwał się we mnie, adorował, nie byłam brzydka - opowiadała Ewie Wołkanowskiej-Kołodziej.
Konwicki usilnie zabiegał o jej względy, chociaż sam był wówczas żonaty. Jednak Laskowska twierdziła, że nie miał u niej żadnych szans.
- Mnie się on nie podobał, nie był miłością mojego życia - twierdziła. - Kiedyś Tadzio zaprosił mnie na wino. Wypiliśmy sporo i on w pewnym momencie mówi: „Jesteś nędzna, nikczemna, ohydna”. Ja słuchałam w milczeniu. Wyszliśmy. Gdzieś obok pomnika Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu stanęłam, zdjęłam mu okulary i buch-buch-buch w twarz. Po czym założyłam mu okulary i szłam dalej. Tadzio był tym tak zachwycony, że w „Ostatnim dniu lata” kazał mi tak samo spoliczkować Machulskiego.
Może Konwicki sądził, że na planie filmowym Laskowska spojrzy na niego łaskawszym okiem? Jeśli jednak faktycznie tak uważał, był w błędzie. Aktorka bowiem znacznie bardziej zagustowała w towarzystwie swojego ekranowego partnera, Jana Machulskiego. Jak można się domyślać, atmosfera momentami stawała się bardzo napięta, a panowie zażarcie rywalizowali o względy Laskowskiej.
Dla aktorki sytuacja nie była łatwa, zwłaszcza że w scenariuszu widniało kilka krępujących scen. Na przykład ta, kiedy pojawia się na plaży zupełnie naga.
- Proszę więc sobie wyobrazić: rok 1958, plaża, trzech chłopaków [Konwicki, Machulski i Jan Laskowski, jej brat, a zarazem operator filmowy - przyp. red.] i ja mam przed nimi paradować na golasa! - wspominała w rozmowie z Ewą Wołkanowską-Kołodziej. - Każda z nas miałaby opory. Zgodziłam się w końcu, ale zastrzegłam, że Tadzio ma zniknąć na czas kręcenia tych ujęć. Mój brat musiał zostać, bo obsługiwał kamerę, co było chyba jeszcze gorsze… A i tak okazało się, że moje poświęcenie byłe daremne. Dlaczego? Otóż aktorka była nierównomiernie opalona i na taśmie filmowej wyglądała, jakby nosiła białe bikini.
Dziś o filmie Konwickiego Laskowska wypowiada się raczej negatywnie. Choć przyznaje, że to dzięki niemu zdobyła sławę, nie wspomina go z sentymentem. Dziwi się też, że zdobył aż taki rozgłos (Martin Scorsese uznał go nawet za jedno z arcydzieł polskiej kinematografii).
- Bóg jeden wie, dlaczego za ten film dostaliśmy Grand Prix w Wenecji - mówiła. - Może dlatego, że nikt wtedy nie brał się za robienie filmu gołymi rękoma, po prostu nie mając nic?
A jak zakończyła się miłosna afera? Konwicki z czasem odpuścił, uleczył złamane serce i po zakończeniu zdjęć dalej przyjaźnił się z Laskowską i jej mężem. Machulski mógł triumfować, bo to właśnie jemu udało się zdobyć względy aktorki. Choć mina mu nieco zrzedła, kiedy w trakcie zdjęć odwiedziła go żona Halina z synkiem. Machulska jednak doskonale wiedziała o fascynacjach męża i tolerowała jego romanse.
- Jankowi imponowało to, że jego ukochana jest tak wierna. Wtedy mógł być tym "Don Juanem". Wiedziałam, że jak wyjdę za mąż za Janka, to będę musiała pokonywać trudności. Na początku wydawało mi się też, że może w końcu go zmienię na lepsze. Ale się nie udało – opowiadała w „Gazecie Wyborczej”.* - Po pewnym czasie byliśmy już jak rodzeństwo: Janek i Halina. Nie mąż i żona.*
W swojej książce dodawała, że nigdy nie myślała o rozwodzie – ze względu na syna Juliusza, a także w obawie o reakcję innych. - Skompromitowalibyśmy naszą ideę – pisała. - On by stracił szacunek, ja bym była rozwódką. Może to, że byłam dosyć oziębła, prowokowało Janka do zaspokajania potrzeb poza domem?
Juliusz nie był dla ojca taki wyrozumiały.
*– Syn widział, że jestem uwielbiany przez kobiety. Po premierze „Ostatniego dnia lata” miał do mnie żal, że po plaży ganiam za inną panią *– wyznawał Jan Machulski.
Romans Machulskiego i Laskowskiej zakończył się równie szybko, jak się zaczął. Po zakończeniu zdjęć ich drogi się rozeszły i aktorzy nie mieli już ze sobą kontaktu.