Jadwiga Smosarska nie była szczęśliwa na emigracji. Na lotnisku w Warszawie witały ją tłumy
Była jedną z największych gwiazd przedwojennego kina - mówiono o niej "nasza młoda i dziarska Jadzia Smosarska", a krytycy rozpływali się nad jej talentem. Zwróciła na siebie nawet uwagę ludzi z Hollywood - ale aktorka odrzuciła ich propozycję, tłumacząc, że nie chce na długo opuszczać swojego kraju.
Urodziła 23 września 1898 r. w niezamożnej, ale kochające rodzinie - rodzicom wyjątkowo zależał na edukacji swojej córki, dlatego posłali ją na pensję Anieli Hoene-Przesmyckiej, gdzie dziewczynka otrzymała odpowiednie wykształcenie. Skrycie marzyła o karierze baletnicy - to pragnienie nieco ewoluowało, gdy poszła do teatru na "Orlątko" z Juliuszem Osterwą w roli głównej.
- Tego wieczoru przeżyłam naprawdę silne wzruszenie, nie tylko z powodów artystycznych i nie tylko dlatego, że utwierdził ten wieczór moje marzenia o scenie – wspominała.
I wkrótce sama stanęła na teatralnych deskach (zagrała nawet razem ze swoim idolem, Osterwą), a potem trafiła przed kamery. Nie była typową gwiazdą. Unikała skandali, zamiast pokazywać się na salonach, zdecydowanie wolała spędzać czas w domu, wśród bliskich. Nie udzielała prawie żadnych wywiadów i niechętnie opowiadała o swoim życiu. Role dobierała starannie i uważnie, grywała zwykle dobrze wychowane panny i nie zamierzała zrywać z wizerunkiem, który przez lata kształtowała i dzięki któremu zdobyła taką popularność. Był jej on zresztą wyjątkowo bliski.
- Jej siła polegała na tym, że była naturalna, nie udawała nikogo, była sobą – opowiada Nina Andrycz w filmie dokumentalnym "Smosarska", nakręconym przez Nataszę Ziółkowską.
Wielką popularność przyniosła jej tytułowa rola w filmie "Iwonka" z 1925 r. oraz o rok późniejsza "Trędowata" (na zdjęciu). Boy-Żeleński wspominał, że po tych filmach, kiedy szedł ze Smosarską ulicą, nie było osoby, która by się za nią nie obejrzała.
- Miało się uczucie, że nawet drzewa szumią do siebie: "Smosarska, Smosarska". Ale to się biedactwu należy za to, co wycierpiała. Pomyślcie tylko być całe życie Iwonką, i to trędowatą – pisał.
Sława Smosarskiej dotarła wreszcie za Ocean i wkrótce ludzie z Hollywood zwrócili się do aktorki, proponując jej kontrakt na kilka filmów. Ona jednak, silnie związana ze swoim krajem, odmówiła, tłumacząc, że nie chce na tak długo opuszczać Polski. Był jeszcze inny powód - w tym czasie aktorka była już zakochana i nie chciała rozstawiać się z ukochanym.
Na zdjęciu: Mieczysława Ćwiklińska (trzecia od lewej) i Jadwiga Smosarska (obok), gwiazdy polskiego kina przedwojennego podczas wspólnego pobytu na kuracji w uzdrowisku w Nałęczowie
Inżyniera Zygmunta Protassewicza poznała dzięki wspólnemu znajomemu, Janowi Kiepurze. Aktorka została zaproszona na występ do Krynicy, gdzie Protassewicz nadzorował akurat budowę hotelu. Kiepura zarezerwował dla ich trójki stoli. Pewnie nawet się nie spodziewał, że jego przyjaciele zapałają do siebie natychmiastowym uczuciem.
– Pokazując na mnie paluszkiem, zapytała zalotnie: "A kto to jest ten pan?". Kiepura powiedział, że to inżynier, który buduje jego Patrię. "A ja też mam plac przy ulicy Naruszewicza w Warszawie i chcę się budować. Może podejmie się pan tego". Oczywiście zgodziłem się i tak się to zaczęło - wspominał później Protassewicz.
Inżynier zaczął budowę eleganckiej willi – a później zamieszkał w niej raz z Smosarską.
- Proszę mi wierzyć, że to ona mi się oświadczyła – opowiadał. - Powiedziała, że dużo dobrego o mnie słyszała, ceni moje zalety. I choć zna wielu przystojnych i wartościowych mężczyzn, zdecydowała się wyjść za mnie.
Pobrali się w 1935 r., podczas cichej i trzymanej w tajemnicy ceremonii.
Byli szczęśliwi, zakochani i świetnie im się wiodło. Niestety, już rok po ślubie Smosarska zaczęła chorować. Od tamtej pory grywała coraz mniej i próbowała leczyć się w rozmaitych kurortach. Gdy wybuchła wojna, Protassewicz, bojąc się o stan zdrowia żony, zaczął namawiać ją do opuszczenia kraju. Smosarska wreszcie zgodziła się na emigrację - i tak trafili do Stanów Zjednoczonych. Swoją willę oddała później państwu, by urządzono tam przedszkole.
Na obczyźnie Smosarska czuła się bardzo nieszczęśliwa i samotna - mąż dużo pracował, by zarobić na ich utrzymanie, ona zaś nie mogła nigdzie znaleźć zatrudnienia.
– Niemal od przyjazdu do Ameryki żyję bez nadziei. Przed sobą nie widzę żadnej przyszłości. Żyłam w złudzeniu, że może mnie spotkać jeszcze wszystko najlepsze. Teraz prześladuje mnie poczucie, że tego czasu już nie ma, że starczy go tylko na pracę i rachunek sumienia – pisała później.
Na zdjęciu od lewej: Jerzy Drzewiecki, Jadwiga Smosarska, Franciszek Żwirko, Hanna Ordonówna, i Stanisław Wigura
Nie pozwoliła jednak, by rozpacz zawładnęła jej życiem. Występowała dla Polonii, zaangażowała się też w działalność charytatywną, wysyłała paczki do Polski, za którą tak tęskniła. W połowie 1958 r. wróciła na chwilę do Warszawy. Była zachwycona - i zdziwiona, że na lotnisku witał ją tłum przyjaciół i dawnych fanów.
- Warszawa jest teraz inna, piękniejsza być może od tamtej, którą znałam, ale najchętniej chodzę wąskimi uliczkami Starego Miasta, Krakowskim Przedmieściem, Alejami są one takie jak dawniej – pisała.
Wraz z mężem zdecydowała się kupić mieszkanie w stolicy i osiąść tam na stałe. Niestety, nie zdążyli zrealizować tego planu. Aktorka zachorowała na anginę i mimo że podjęła leczenie, nie zdołała wyzdrowieć. Zmarła 1 listopada 1971 r.