Jan i Małgorzata Kidawa-Błońscy: Poznali się przez przypadek
12.02.2016 | aktual.: 22.03.2017 11:45
Ceniony reżyser skończył 63 lata
On – ceniony reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Ona – zaangażowana w politykę była sekretarz stanu, rzeczniczka prasowa i wicemarszałek Sejmu VIII kadencji. A przy tym producentka filmowa i muza swego męża.
Choć nierzadko przytłacza ich nadmiar zawodowych obowiązków, prywatnie są nierozłączni. Jan i Małgorzata Kidawa-Błońscy poznali się przez przypadek, ale szybko uznali, że są dla siebie stworzeni. Zdania nie zmienili do dziś.
href="http://film.wp.pl/jan-i-malgorzata-kidawa-blonscy-poznali-sie-przez-przypadek-6025226078593665g">CZYTAJ DALEJ >>>
Za mało treści
Reżyseria wcale nie była pierwszym wyborem Jana Kidawy-Błońskiego, urodzonego 12 lutego 1953 roku w Chorzowie. Po zdanym egzaminie dojrzałości postanowił pójść na politechnikę, by mieć w ręku „pewny fach”.
- Studiowałem architekturę dosyć długo, bo aż 4 lata. I studia bym skończył, gdybym w międzyczasie nie dostał się do Łodzi na reżyserię – opowiadał w audycji w Polskim Radiu.
- Kiedy robiąc maturę, zdawałem na architekturę i się dostałem, to w ogóle nie wyobrażałem sobie, że mógłbym być filmowcem czy reżyserem. Jednak po pierwszym roku na architekturze stwierdziłem, że mam do czynienia z dziedziną sztuki, gdzie jest za mało treści.
Chociaż nie zawsze było łatwo, wyboru, jak przyznawał, nigdy nie żałował.
Dom otwarty
Małgorzata Kidawa-Błońska – z domu Grabska – pochodzi z Warszawy. Śmieje się, że zamiłowanie do polityki odziedziczyła po krewnych, jest prawnuczką prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego i premiera Władysława Grabskiego. Już jako mała dziewczynka zgłębiała tajemnice świata dorosłych.
- Nasz dom był otwarty, przychodziło mnóstwo ciekawych ludzi, koledzy dziadka: pisarze, naukowcy. My, dzieci, siadywałyśmy w kącie i przysłuchiwałyśmy się fascynującym rozmowom dorosłych – opowiadała w Pani.
Po maturze chciała zostać socjologiem, ale szybko się zorientowała, że ten zawód nie jest jej pisany.
Prezent urodzinowy
Poznali się przez przypadek, na urodzinach Małgorzaty. Kidawa-Błoński zjawił się tam za namową kolegów.
- To prezent urodzinowy od moich znajomych. Przyjechali bardzo dużą grupą osób. Wśród nich był mój mąż, którego widziałam po raz pierwszy - opowiadała Małgorzata Kidawa-Błońska w programie "Taka miłość się nie zdarza".
- Byłem już po szkole filmowej i kosztowałem życia. Codziennie jeździłem gdzieś na bankiety. A ona miała akurat urodziny i rozeszło się, że pod Warszawą jest fajna impreza – dodawał jej mąż w wywiadzie dla portalu Weranda.
Książę z bajki
Młodzi błyskawicznie przypadli sobie do gustu – ale zanim wzięli ślub i założyli rodzinę, musieli pokonać wiele przeciwności losu. W tym opory mamy Małgorzaty, która nie była zachwycona przyszłym zięciem.
- Byłam w podejściu do mężczyzn rozważna, nie chciałam popełnić błędu. Czekałam na swojego księcia z bajki. Często słyszałam, że zostanę starą panną. Gdy poznałam Jana, mama na początku go nie akceptowała. „A co on robi, co to za zawód?”. Jednak mnie w nim od początku pociągały spokój i opanowanie – opowiadała w Pani.
- Jak na tamte czasy za mąż wyszłam późno, miałam 25 lat. Dziecko [syna Jana, montażystę] też urodziłam późno, w wieku 30 lat.
''Trafiłem do szpitala z powodu wycieńczenia''
Potem jednak wcale nie było łatwiej. Młodzi małżonkowie borykali się z wieloma problemami – przede wszystkim zaś z finansowymi.
- Mieliśmy kryzysy. Jako socjolog nie mogłam znaleźć pracy, mąż swój debiut „Trzy stopy nad ziemią” kręcił we Wrocławiu. Robił go jako student i jedyny z całej ekipy nie zarabiał.
Sprzedawałam biżuterię, żeby mógł się tam utrzymać, innym razem rodzinne obrazy – opowiadała Małgorzata Kidawa-Błońska w Pani.
Potem przeżyła kolejny stres, bo jej mąż pracę nad filmem przypłacił chorobą.
- Po zakończonych zdjęciach trafiłem do szpitala z powodu wycieńczenia, bo całymi dniami nie dojadałem. Wtedy na planach zdjęciowych nie było cateringu, co dziś jest niewyobrażalne. Ale jakoś zrobiłem ten film – wspominał Kidawa-Błoński w wywiadzie dla portalu Weranda. - Jak się okazało, całkiem dobry.
Ich drogi się rozdzieliły
Wkrótce małżonkowie zaczęli pracować razem. Założyli firmę producencką, wspierali się nawzajem, a Małgorzata Kidawa-Błońska niejednokrotnie inspirowała swojego męża – to dzięki niej powstała na przykład „Różyczka”.
- Zaproponowałam mężowi, żeby zrobił film o trudnej, wielkiej miłości. Bo przecież ludzie nie są doskonali – mówiła w Pani.
Dopiero później ich drogi się rozdzieliły. Jan Kidawa-Błoński został przy kręceniu filmów, jego żona zaś na poważnie zainteresowała się polityką.
- Nie planowałam kariery politycznej – dodawała. - Pierwszy raz startowałam z 11. miejsca i poza moimi koleżankami i mężem nikt nie dawał mi szans. A jednak odniosła sukces.
- Czułem, że ją ciągnie do polityki. To, że nasza rodzina odrobinkę na tym cierpi, to naprawdę jest niewiele w porównaniu z tym, że ona ma z tego dużą satysfakcję – mówił w "Dzień Dobry TVN" Jan Kidawa-Błoński.
I tylko czasem żałuje, że na rzecz polityki utracił „tak oddanego producenta”.
(sm/mn)