Janusz Zakrzeński: nazywano go aktorem wybitnie polskim
Rola marszałka Józefa Piłsudskiego w „Polonia Restituta” (1981) sprawiła, że postać wielkiego Polaka stała się jego drugim wcieleniem na długie lata. Zakrzeński był nazywany wybitnie polskim aktorem, kiedy zachwycał publiczność manierami dżentelmena i „sarmacką duszą”.
Rola marszałka Józefa Piłsudskiego w „Polonia Restituta” (1981) sprawiła, że postać wielkiego Polaka stała się jego drugim wcieleniem na długie lata. Zakrzeński był nazywany wybitnie polskim aktorem, kiedy zachwycał publiczność manierami dżentelmena i „sarmacką duszą”.
Gdyby Janusz Zakrzeński nie wsiadł przed sześcioma laty na pokład prezydenckiego samolotu, 8 marca mógłby obchodzić swoje 80. urodziny. - Nie chciał lecieć – wspominała żona aktora, który w przeszłości wcale nie garnął się do występów scenicznych.
Szczęśliwe dzieciństwo
Urodził się 8 marca 1936 roku w Przededworzu, w ziemiańskiej rodzinie. Rodzice dbali nie tylko o jego edukację, ale i o to, by wyrósł na dobrego człowieka.
- W moim domu świętością był honor, dane słowo i szacunek wobec ojczyzny. Mogę więc powiedzieć, że wrażliwość na Polskę otrzymałem w spadku – mówił w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego". Podczas gdy ojciec, oficer II Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, dbał o jego postawę patriotyczną, matka uczyła go miłości do sztuki.
- W naszym domu panowała artystyczna atmosfera – opowiadał. - Dziadek malował, pisał wiersze, recytował, matka śpiewała w operze we Wrocławiu. Moje dziecięce lata były związane z Teatrem Słowackiego, w którym grała ciotka. Chodzenie na spektakle było obowiązkiem.
''Nigdy nie marzyłem o aktorstwie''
Lecz chociaż młody Zakrzeński był częstym gościem w teatrze, a zawód aktora poznawał od podszewki, wcale nie myślał o tym, by stanąć na scenie.
- Nigdy nie marzyłem o aktorstwie – zapewniał w "Dzienniku Polskim". Zdecydował się na studia medyczne i zaczął pracę jako sanitariusz, jeżdżąc w pogotowiu ratunkowym.
Dopiero po dwóch latach zdecydował się wywrócić swoje życie do góry nogami i usłyszawszy o dodatkowych egzaminach do szkoły teatralnej, postawił wszystko na jedną kartę i z Wrocławia wyjechał do Krakowa.
Karierę wywróżyła mu Cyganka
Egzaminatorzy byli nim zachwyceni.
- Na szczęście dla jednych, a na nieszczęście dla drugich, zostałem przyjęty – komentował skromnie aktor w jednym z wywiadów. I żartował, że nie wiadomo jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie pewna Cyganka...
- Wszystko za sprawą Cyganki, która wywróżyła mi ten zawód -* śmiał się w "Dzienniku Polskim". *- Podczas medycznych wagarów we Wrocławiu podeszła do mnie i powiedziała: "Będziesz artystą w Warszawie".
Za to krawiec przepowiedział mu, że jego przeznaczeniem będą role mundurowe.
- Krojczy powiedział, że mundur leży na mnie tak wspaniale, że nic nie trzeba poprawiać – opowiadał w "Expressie Bydgoskim", dodając jednak, że bał się nieco zaszufladkowania.
- Zdaję sobie sprawę, że moja twarz, o rysach dość ostrych, predestynuje mnie do odtwarzania postaci mundurowych. Ale nie lubię zawężonych schematów, tego, że często reżyserom nie chce się w aktorze niczego szukać, że łatwo przypinają etykietę: ten do cywilnych, ten do mundurowych, ten do komediowych, a tamten do dramatycznych.
Przygoda z Marszałkiem
I choć starał się, by nie trafić do żadnej szufladki, z czasem i tak przypięto mu etykietkę. Ale taką, z której był naprawdę dumny.
W 1979 roku Bohdan Poręba rozpoczął poszukiwania aktorów do filmu „Polonia Restituta”. Początkowo planował powierzyć rolę Piłsudskiego Henrykowi Machalicy, ale ostatecznie wybrał Zakrzeńskiego. To był strzał w dziesiątkę.
- I tak w 1979 r. rozpoczęła się moja długoletnia przygoda z Marszałkiem – mówił z dumą aktor.
Gdy w programie „Fabryka kultury” zapytano go, jak często wcielał się w polskiego marszałka, odpowiedział:
- Nie pamiętam ile razy, ale to już jest „maszynka”. Nie golę wąsów, koledzy żartują, że się zaszufladkowałem. Jak szukają odtwórcy roli Piłsudskiego, to wiadomo, Zakrzeński. Ja się identyfikuję z umiłowaniem ojczyzny. To jest najważniejsza rzecz – dodawał.
Arcy-Polak
Zagrał wiele istotnych ról w najważniejszych filmach polskiej kinematografii; widzowie pokochali go zaś za postać Benedykta Korczyńskiego w „Nad Niemnem”. Zachwycano się jego talentem, męską urodą, charyzmą i przede wszystkim, manierami.
- Te opinie są nieco przesadzone. Po prostu staram się zachowywać w miarę przyzwoicie– twierdził skromnie w wywiadzie dla "Foyer", opowiadając o lekcjach kultury słowa i bycia, które prowadził w jednej ze szkół menedżerskich.
Kobiety go uwielbiały, ale on serce oddał pewnej pięknej góralce, którą spotkał podczas jednej z górskich wypraw. Długo o nią zabiegał, aż wreszcie zgodziła się za niego wyjść. Chcieli spędzić razem całe życie.
''Nie chciał lecieć''
10 kwietnia 2010 Zakrzeński wsiadł na pokład samolotu Tu-154M, którym miał polecieć na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
* - Janusz miał czytać fragmenty listów oficerów zamordowanych w Katyniu, które znaleziono w dołach śmierci* – opowiadała w "Fakcie" jego żona Barbara.
Zakrzeński nie był wcale pierwszym wyborem. Wcześniej kancelaria prezydenta zwróciła się z taką propozycją do Jana Englerta, ten jednak odmówił.
W katastrofie samolotu w Smoleńsku nikt nie przeżył – zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką oraz ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. (sm/jz)