Jean Claude Van Damme: Gwiazdor skończył 55 lat i nadal wygląda świetnie
19.10.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:44
Belgijski aktor, nazywany „Muskułami z Brukseli”, na ekranach pojawia się już od 30 lat i w tym czasie dorobił się prawdziwej sławy.
Chwalił się, że może zgniatać orzechy pośladkami i mimo upływu lat wcale się nie starzeje. Faktycznie – chociaż Jean-Claude Van Damme ma już na karku 55 lat, nie stracił ani kondycji, ani wigoru. Wciąż pozostaje młody duchem i ciałem, zaś sylwetki mogą mu pozazdrościć nawet znacznie młodsi sportowcy, nie mówiąc o kumplach z branży. Dowodzą tego najnowsze zdjęcia aktora.
Belgijski aktor, nazywany „Muskułami z Brukseli”, na ekranach pojawia się już od 30 lat i w tym czasie dorobił się prawdziwej sławy.
Mimo kiepskich początków stał się jedną z najjaśniej świecących gwiazd kina „kopanego” i prawdziwą legendą filmów akcji. Zobaczcie, jak świetnie się prezentuje!
Czarny pas i reprezentacja
Urodził się 18 października 1960 roku. O sprawność fizyczną i formę, które w przyszłości pomogły mu zaistnieć na ekranie i osiągnąć sławę, dbał już od wczesnego dzieciństwa.
Jako 11-latek zapisał się do szkoły karate, gdzie trenował wschodnie sztuki walki. Ćwiczył intensywnie, wytrwale i z zapałem.
Szybko zdobył czarny pas i zaczął osiągać kolejne znaczące sukcesy, co sprawiło, że już wkrótce dołączył do belgijskiej reprezentacji w karate.
Gwiazda… baletu
Prawdziwym wyzwaniem nie było jednak ani karate, ani kick-boxing.
16-letni JCVD wstąpił do grupy baletowej, z którą trenował przez 5 lat i, jak sam twierdzi, to właśnie była dla niego prawdziwa szkoła życia.
- Balet to sztuka, ale to także jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportowych – mówił kilka lat temu w wywiadzie dla „Men's Health”. – Jeśli przetrwasz ćwiczenia w balecie, będziesz w stanie przetrwać wszystko.
Lycra nie była dla niego
Nie zamierzał jednak wiązać swej przyszłości z tańcem.
Gdy zaproponowano mu, aby dołączył do zespołu, zdecydowanie odmówił.
Na początku lat 80. opuścił rodzinną Brukselę i postanowił szukać szczęścia w Stanach Zjednoczonych.
Kierowca, taksówkarz, barman, pizzer...
Początkowo musiał się imać różnych drobnych prac: był kierowcą, taksówkarzem, barmanem, pracował również jako ochroniarz i dostawca pizzy.
Nie poddawał się jednak i pilnie ćwicząc – zarówno ciało, jak i język angielski – czekał na swoją szansę.
Znalazł go na ulicy
I w końcu się doczekał. Sam twierdzi, że miał dużo szczęścia, bo agent w zasadzie znalazł go na ulicy i wypromował, wykorzystując modę na filmy „kopane”.
Zanim jednak dostał możliwość zagrania w swoim przełomowym filmie, który otworzył mu drzwi do dalszej kariery, „Krwawym sporcie” z 1988 roku, musiał odrobić frycowe.
Pojawił się chociażby w musicalu „Breakdance” i filmie „Monako na zawsze” (1984), gdzie wcielił się w… karatekę-homoseksualistę.
Ciągle haruje jak wół
Mimo upływu czasu JCVD wciąż bardzo aktywnie działa w branży filmowej.
Dwa lata temu na ekranach gościła komedia z jego udziałem pt. „Obóz integracyjny”, która w Polsce zadebiutowała niestety od razu na DVD. W zeszłym roku Van Damme pojawił się w akcyjniakach „Miasto odkupienia” oraz „Full Love”, z kolei w marcu premierę miał film pod wszystko mówiącym tytułem „Krwawy biznes”.
To jednak nie koniec – w przyszłym roku na ekrany wejdzie remake „Kickboksera” – filmu, który potwierdził status Van Damme’a jako gwiazdy kina akcji. Tym razem aktor wystąpi w roli mentora głównego bohatera, granego przez Alaina Moussiego. (sm/gk)