"Już tu nie wrócę". Szybko przekonały się, że dorosłość jest trudna. System nie daje im nadziei

Mikołaj Lizut spędził cztery lata z kamerą u boku Gosi, Alicji, Eweliny i Dominiki z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego, aby pokazać ich trudną drogę ku dorosłości. Jego poruszający dokument "Już tu nie wrócę" można właśnie zobaczyć na festiwalu Millennium Docs Against Gravity.

Kadr z filmu Mikołaja Lizuta "Już tu nie wrócę"
Kadr z filmu Mikołaja Lizuta "Już tu nie wrócę"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Marta Ossowska, Wirtualna Polska: Dlaczego postanowiłeś zrobić film o dziewczynach z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego?

Mikołaj Lizut, reżyser "Już tu nie wrócę": Kiedyś zrobiłem reportaż radiowy "Dzieci dzieci", który powstał w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym dla dziewcząt w Cerekwicy pod Poznaniem. Opowiadał o luce prawnej polegającej na tym, że w Polsce 16-latka może legalnie uprawiać seks, ale nie może bez zgody opiekuna pójść do ginekologa i dostać receptę na antykoncepcję hormonalną. Gdy nastolatka zajdzie w ciążę, musi urodzić dziecko. Gdy urodzi, nie ma do niego żadnych praw. Jest nieletnia. Rodzice tych dziewczyn często mają ograniczone prawa rodzicielskie. Decyzje w sprawie noworodków podejmują więc wychowawczynie w ośrodkach. Na ogół kierują je do adopcji.

Gdy po latach pracy w mediach w końcu postanowiłem pójść do Szkoły Wajdy, bardzo długo szukałem tematu na pełnometrażowy dokument. Dzięki Agnieszce Sikorze, prezesce Fundacji Po drugie, która zajmuje się wychowankami placówek resocjalizacyjnych, poznałem Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Godziądzu, gdzie mieszkały bohaterki mojego filmu – Gosia, Ewelina, Alicja i Dominika.

Jak się trafia do takiego miejsca?

Decyduje o tym sąd, który traktuje to jako sposób na resocjalizację tych dzieciaków, głównie w wieku 13-18 lat. Tylko powody, dla których nastolatki trafiają do MOW-ów są bardzo różne. Niektóre z nich są mocno zdemoralizowane, mają na swoim koncie kradzieże, napady, handel narkotykami. Ale są też takie dziewczyny, których jedyną "winą" jest to, że nie miały sporo nieobecności w szkole. Dlaczego? Bo pochodzą z patologicznych rodzin, pełnych agresji, alkoholu czy narkotyków, więc musiały za dorosłych ogarniać dom: opiekować się młodszym rodzeństwem, robić zakupy, gotować. To strasznie niesprawiedliwe, że te dwie zupełnie różne grupy trafiają do jednego miejsca.

Zdarza się, że rodzice sami chcą się zrzec praw rodzicielskich do nastolatków sprawiających problemy. Trudno mi sobie wyobrazić, co dzieje się w głowie dziewczyn, które odrzucili najbliżsi.

Dlatego w moim filmie nie ma żadnych dorosłych: rodziców czy wychowawców z ośrodka. Im dłużej z nimi przebywałem, tym bardziej docierało do mnie to, że one są w tym wszystkim same i mogą liczyć tylko na siebie. A przecież właśnie przechodzą okres cielęcej głupoty, pełen niebezpieczeństw, pułapek i demonów, przy czym każdy błędny krok może zaważyć na ich przyszłości. Fatalnie to matka natura wymyśliła, że będąc młodym i głupim musisz podjąć decyzje, które mają wpływ na całe twoje późniejsze życie.

Już tu nie wrócę (Never Coming Back) - trailer | 18. Millennium Docs Against Gravity

Przez cztery lata przyglądałeś się od środka, jak ten system funkcjonuje i co w nim nie działa. Dlaczego ośrodki takie jak MOW-y nie spełniają swojej roli?

Nie wiem, czy nie spełniają. To nie do mnie pytanie. Nie jestem ekspertem od wychowywania młodzieży. Kadra pedagogiczna w ośrodku w Goniądzu wydaje mi się akurat bardzo sensowna. Moim celem nie był sąd nad Młodzieżowymi Ośrodkami Wychowawczymi. Interesowały mnie same bohaterki – zwykłe nastolatki, które podczas burzy hormonów próbują wywalczyć własną autonomię. Zaczynają też zdawać sobie sprawę, czego najbardziej potrzebują i czego im brakuje: miłości, domu, poczucia bezpieczeństwa. Stąd u wielu tych dziewcząt rodzi się chęć szybkiego założenia własnej rodziny. W myśl zasady: w końcu będę mieć kogoś, kto zawsze będzie mnie kochał, a ja udowodnię, że nie popełnię błędów moich rodziców.

W trakcie seansu zastanawiałam się nad słusznością organizowania w MOW-ach zajęć opieki nad lalkami, które płaczą, trzeba je karmić, przewijać. Czy to nie jest ukierunkowanie ich do roli matek?

Program "Gdy zostanę mamą" jest realizowany w wielu ośrodkach wychowawczych dla dziewcząt jako odpowiedź na to, że sporo podopiecznych zachodzi w ciąże. Dzieje się tak, bo przecież w Polsce nie mamy edukacji seksualnej, nieletnia bez zgody opiekuna prawnego nie uzyska antykoncepcji hormonalnej. Ale nie ukrywajmy, jest to też efekt ich niedojrzałości, takiego dziecięcego myślenia: zajdę w ciążę i rodzice się ode mnie odczepią, albo nie będę już musiała chodzić do szkoły.

Ten program wychowawczy jest po to, aby pokazać im, że dziecko to nie jest zabawka. Trzeba się nim zajmować non stop, wstawać w nocy, uspokajać, przewijać, karmić. Fantom jest napchany elektroniką, więc wychowawca wie, czy dziewczyna dobrze wywiązywała się z obowiązków, czy np. nie wytrzymała i zabiła lalkę, uderzając jej głową o biurko. Wtedy dostaje jedynkę w dzienniku.

Jedna z bohaterek dokumentu "Już tu nie wrócę" opiekuje się lalką
Jedna z bohaterek dokumentu "Już tu nie wrócę" opiekuje się lalką© Materiały prasowe

Jedna z bohaterek filmu, Dominika, po wyjściu z ośrodka szybko zachodzi w ciążę. Jej partner nadużywa alkoholu, bije ją, w końcu traci pracę, a cała rodzina nie ma się gdzie podziać. Dziecko zostaje im odebrane. Jak potoczyły się ich dalsze losy?

Dominice nie udało się odzyskać praw rodzicielskich, ale na szczęście jej mama wzięła w opiekę zastępczą Natanka. Niestety dziewczyna wciąż nie ma szczęścia w miłości, wybiera delikatnie mówiąc niewłaściwych partnerów, czym coraz bardziej zrozpaczona jest jej mama.

Za to układa się Alicji, która pod koniec filmu zaszła w ciążę. Wyszła za mąż, urodziła córeczkę, mieszka teraz z rodziną swojego męża. Trzymam kciuki, aby dalej jej się tak wiodło, bo całe dzieciństwo spędziła albo w przemocowym domu, gdzie katował ją dziadek, albo w domach dziecka czy ośrodkach wychowawczych.

Czyli jednak jest jakaś nadzieja dla dzieciaków z takich ośrodków. Po seansie trudno dojść do takiego wniosku.

Bardzo mi zależało na tym, żeby mój film miał happy end. Robiłem wszystko, aby go znaleźć. Niestety w filmie dokumentalnym nie jesteś panem losu swoich bohaterów, nie piszesz im scenariusza, nie reżyserujesz życia. Jest mi przykro, że widzów czeka smutne zakończenie.

Myślisz, że przez ten film stałeś się innym ojcem?

Niektórzy rodzice myślą jak ja kiedyś - mnie to nie dotyczy, nie jestem patologią i umiałbym swoją córkę uchronić, dobrze wychować, nigdy nie pozwoliłbym jej zmarnować życia. Jasne, trzeba z całych sił próbować, ale nie ma żadnej gwarancji sukcesu. Boleśnie przekonało się o tym wiele matek i ojców. Jestem przekonany, że najgorszym modelem wychowawczym jest reżim, system zakazów, nakazów i kar. Zamiast tego warto budować zaufanie, poświęcać dużo uwagi, czułości i dawać wolność. Bo dziecko i tak prędzej czy później samo się o nią upomni.

Moja córka Zosia ma szesnaście lat, czyli jest w wieku moich bohaterek. Dlatego ten film jest dla mnie tak dojmująco osobisty. Staram się być najlepszym ojcem, ale nikt nigdy nie dał mi instrukcji, jak to zrobić. Mam nadzieję, że dzięki dziewczynom z Goniądza stałem się uważniejszy, uświadomiłem sobie jak bardzo dziwny, fascynujący i niebezpieczny jest świat wokół dojrzewających kobiet.

Mikołaj Lizut zadebiutował jako reżyser dokumentem "Już tu nie wrócę"
Mikołaj Lizut zadebiutował jako reżyser dokumentem "Już tu nie wrócę"© East News
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)