"Kapitan Marvel": Nie słuchaj internetowych trolli [RECENZJA Blu‑ray]
Na DVD i Blu-ray właśnie wleciała najpotężniejsza postać MCU. To świetna okazja, aby uzupełnić kolekcję. Ale też przekonać się, ile są warte komentarze w internecie.
09.08.2019 23:06
"Femiterror", "beznadzieja" i moje ulubione "to już nie to samo MCU, co kiedyś". Powyższe cytaty wyłapałem krótko po premierze kinowej "Kapitan Marvel" na jednym z polskich fanpage'y.
ZOBACZ TEŻ: Scarlett Johansson i Paul Rudd opowiadają, jak to jest być superbohaterem
Pisali je faceci. Młodsi i starsi, ojcowie i mężowie. "Fani". Co mogło ich tak zbulwersować? Odpowiedź jest dość smutna: kobieta w roli głównej. Nic poza tym.
"Kapitan Marvel" to po prostu kolejny film ze stajni giganta. Nie tak ostentacyjnie szalony jak "Thor: Ragnarok" i nie tak dobrze napisany jak "Strażnicy Galaktyki". Ale o klasę lepszy od pierwszych dwóch "Avengersów" czy generycznych "Iron Manów".
Ot, geneza opowiedziana odrobinę inaczej niż zwykle, eksploatująca modne najntisy, zbudowana na buzującej chemii między tytułową bohaterką (Brie Larson) a Nickiem Furym (Samuel L. Jackson), który powinien dostać osobny film. Bo jest cudowny.
I na tym właściwie koniec. Jest trochę ujmujących śmichów-chichów, pierwszorzędne zakotwiczenie w filmowym uniwersum Marvela, zaskakujący plot twist, przyjemny syntwave i kot kradnący show. Mocne 7 na 10, będę wracał.
Skąd zatem ten płacz? Przyznam, że nadal nie wiem. "Kapitan Marvel" opowiada historię bohaterki, która całe życie stawiała czoło przeciwnościom, normom i zapatrywaniom innych. Jako dziecko, a potem dorosła. Po porażce podnosiła się, otrzepywała i szła dalej. Jeśli to właśnie ma być feminizm, to dożyliśmy naprawdę dziwnych czasów.
Więcej o postaci Carol Danvers aka Kapitan Marvel dowiecie się z materiałów dodatkowych znajdujących się na Blu-rayu, który niedawno trafił do sprzedaży.
Dystrybutorem "Kapitan Marvel" jest oczywiście niezmordowane Galapagos, które ponownie serwuje nam wydanie identyczne z zachodnim – tyczy się to zarówno dodatków, jak i aspektów obraz/dźwięk (tu 10 na 10).
Pod względem dodatków to marvelowski standard, do którego wydawca zdążył nas przyzwyczaić. Sednem jest tu bez mała półgodzinny making-of podzielony tradycyjnie na rozdzialiki – do obejrzenia ciurkiem bądź na wyrywki. Największą robotę robi tu oczywiście stylizowany retro-klip poświęcony kotu Goose'owi.
ZOBACZ TEŻ: Kapitan Marvel - oficjalny spot Blu-ray i DVD
Oprócz tego: 9 min scen niewykorzystanych, gagi oraz przyzwoity komentarz duetu pisarsko-reżyserskiego, czyli Anny Boden i Ryana Flecka (pojawiają się też w opcjonalnym intro).
Jeśli jesteście fanami Marvela, pewnie już macie to na półce. Jeśli nie - "Kapitan Marvel" to solidna rozrywka dla mniejszych i większych, kalibru "Doktora Strange'a" czy "Ant-manów". I przygrywka przed "Avengers: Koniec gry", które na Blu-rayu/ DVD wyjdzie już we wrześniu. Trzeba znać.