Karolina Gruszka cierpi na stwardnienie rozsiane. W szpitalu usłyszała, że histeryzuje
Karolina Gruszka choruje na SM. "Ludzie myślą, że to prosta droga na wózek inwalidzki. [...] Był we mnie lęk" – wyznała w "Vivie".
Aktorka debiutowała w programie TVP "Dyskoteka Pana Jacka" w wieku dziewięciu lat. Jako nastolatka zagrała w znanych serialach: "Sława i chwała" oraz "Boża podszewka". Na dużym ekranie błysnęła m.in. w "Pani z przedszkola" i "Ach śpij kochanie". W 2007 r. przeprowadziła się do Rosji za ukochanym Iwanem Wyrypajewem, ale życia tam nie wspomina najlepiej.
"Kokainowy rytm"
Gruszka twierdzi, że Moskwa jest dużo mniej przyjaznym miastem niż Warszawa, bo życie w rosyjskiej stolicy jest bardziej intensywne. - Pije się od rana, a odwiedza też do rana, wizyty o drugiej w nocy nie są niczym dziwnym. To jest życie podszyte alkoholem, kokainowym rytmem. Energia, która mobilizuje do pracy, sprawia, że masz sto pomysłów na minutę, ale na dłuższą metę jest męcząca – opowiadała w "Vivie".
W 2016 r. aktorka wróciła z mężem i córką Mają do Polski. Rok później usłyszała fatalną diagnozę.
Zaczęło się od kciuka
Karolinę Gruszkę zaniepokoił drętwiejący kciuk. Poszła do neurologa. - Dowiedziałam się, że za dużo opieram się na łokciu. Przez miesiąc chodziłam z tym zdrętwiałym kciukiem, a potem mi przeszło, bo pierwsze rzuty, które towarzyszą tej chorobie, cofają się. Kiedy po raz drugi coś zaczęło mi drętwieć i rozprzestrzeniać się, po trzech dniach zaczęłam podejrzewać u siebie stwardnienie. W zasadzie mało kto, kiedy gdzieś nagle zaczyna go mrowić, sam dochodzi do takich wniosków – opisywała początki choroby w rozmowie z "Vogue".
- Gdy miałam jeszcze niezgłębiony temat, był we mnie lęk. [...] Ludzie myślą, że po diagnozie prosta droga prowadzi na wózek inwalidzki. Cały myk polega na tym, żeby wcześnie zacząć się leczyć, po to, by zachować pełną sprawność. Dlatego uznałam za ważne, żeby o tym mówić – stwierdziła w "Vivie".
"Pani histeryzuje"
Po kolejnej wizycie u neurologa aktorka dostała natychmiastowe skierowanie do szpitala. - Na izbie przyjęć, kiedy zaczęłam opisywać, co się dzieje, usłyszałam od pani przyjmującej, że zaraz mi przejdzie i histeryzuję, w końcu jestem aktorką, a my aktorzy i aktorki jesteśmy nadwrażliwi. Na szczęście byłam zdeterminowana. Kolejnymi badaniami były: rezonans głowy, punkcja kręgosłupa i w ciągu tygodnia miałam postawioną ostateczną diagnozę – wspominała w "Vogue".
Karolina Gruszka wzięła kilkumiesięczny urlop, żeby odpocząć i uporządkować myśli. Wróciła do gry w teatrze, ale na początku tylko jako dublerka. - Byłam drugą aktorką grającą tę samą rolę, ale w inne dni. Było to dla mnie ważne, bo wiedziałam, że gdyby cokolwiek się stało, mogła mnie zastąpić i nikt z mojego powodu nie straciłby pracy – opowiadała aktorka.
"Mam sporo marzeń"
Gruszka pracowała w takim rezerwowym trybie, dopóki nie odzyskała zaufania do swojego ciała i pewności, że ma nad nim pełną kontrolę. To również zasługa odpowiednich leków, które przyjmuje. Na początku musiała płacić za nie z własnej kieszeni, teraz są już refundowane.
- Na co dzień w ogóle o nie myślę o swojej chorobie, bo dzięki leczeniu od lat nie mam żadnych objawów . [...] Bardziej o siebie dbam. Zredukowałam stres, który był związany głównie z pracą, o jakieś 80 proc. Regularnie uprawiam jogę, zdrowo się odżywiam, staram się żyć świadomie. Mam super rodzinę, sporo marzeń i planów, więc motywacji mi nie brakuje – podsumowała Karolina Gruszka.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" szkalujemy "Johna Wicka 4", wychwalamy "Sukcesję" i zastanawiamy się, gdzie zniknął Jim Carrey (i co, do cholery, wywinął tym razem?). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.