"Krzysiu, gdzie jesteś?” to lekkie, choć gorzkie letnie kino, bez szans na wejście do kanonu [RECENZJA]
Dzieci zachwycają się niezdarnym misiem, dorosłych jego równie niezdarny przyjaciel może raczej niecierpliwić, a nawet drażnić. Dla obu generacji widzów ten z założenia zabawny i tylko trochę dydaktyczny film może się okazać mocno gorzki.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Do polskich kin trafił film "Krzysiu, gdzie jesteś?”, najnowsza opowieść nawiązująca do klasycznej dziecięcej historii o Kubusiu Puchatku. Film zrealizowany został w coraz popularniejszej, ale wciąż jeszcze relatywnie świeżej i nieogranej konwencji łączącej grę żywych aktorów i animowanych postaci.
Dorosłość nie jest różowa
Reżyserem filmu jest Marc Forster, który już jednym ze swoich poprzednich dzieł, filmem „Marzyciel”, pokazał, że lubi wracać do klasycznych dziecięcych historii, ale pokazywać je od innej strony. Wtedy opowiadał o „Piotrusiu Panu” przez pryzmat losów J.M. Barriego, autora tej kanonicznej dziecięcej opowieści, tym razem postanowił odświeżyć „Kubusia Puchatka” A.A. Milnego. Konwencja narracyjna jest bardzo prosta: autorzy filmu pokazują, jak mogą wyglądać dalsze losy bohaterów powieści: Krzyś dorasta i jest poważnym ojcem rodziny, pracownikiem podupadającej londyńskiej firmy. Za sprawą wyzwań i odpowiedzialności związanych z dorosłym życiem mocno oddala się od tego, co było w dzieciństwie najważniejsze dla niego i jego przyjaciela, Kubusia Puchatka. Miś postanawia jednak przypomnieć mu o dawnych czasach i dawnych marzeniach, przenosząc go w krainę dzieciństwa. Zamiast po godzinach, na żądanie szefa, optymalizować efektywność firmy, spędza czas jak za dawnych, dziecięcych lat w towarzystwie swoich przyjaciół z tamtych czasów: Prosiaczka, Kłapouchego czy Tygryska.
Gorzki seans zabawnego filmu
Polska wersja językowa filmu oparta jest na słynnym tłumaczeniu Ireny Tuwim - choć doprawdy trudno zrozumieć, czemu Stumilowy Las znienacka stał się Lasem Stuwiekowym. Może dlatego, że najnowszy film nawiązujący do słynnej opowieści o Kubusiu Puchatku w gruncie rzeczy opowiada właśnie o upływie czasu. I o tym, jak z czasem zmienia się spojrzenie na życie. Dla rodziców film będzie - momentami pewnie mocno wzruszającą - historią o tym, co musieli zostawić za sobą, kiedy rozpoczęli dorosłe i dojrzałe życie. Dla dzieci będzie oczywiście przede wszystkim zabawną opowieścią o niezdarnym misiu, który nieustannie pakuje się - bądź wręcz sam prowokuje i powoduje - w kłopoty. Szczególnie zabawne są sceny, w których dorosły Krzysztof próbuje ukryć przed światem, że rozmawia z ożywionym pluszowym misiem z dzieciństwa.
Dla obu generacji widzów ten z założenia zabawny i tylko trochę dydaktyczny film może się okazać mocno gorzki. Dzieci przekonają się, że za pogodnym zakończeniem książki Milne’a, mówiącym o naturalnym i nieodzownym przejściu w dorosłość, kryje się brutalny świat bezwzględnego kapitalizmu z restrukturyzacyjnymi zwolnieniami z pracy, optymalizowaniem produktywności i brakiem czasu dla rodziny. Odnajdą w filmie swoich ojców, których w prawdziwym życiu często nie mogą odnaleźć, bo wiecznie nie ma ich w domu.
Rodzice natomiast będą mogli sobie uświadomić to, przed czym pewnie najchętniej uciekają: że ich dorosłe życie nie ma nic wspólnego nie tylko z sielankowymi czasami dzieciństwa, ale i z wyidealizowanymi i optymistycznymi wyobrażeniami i marzeniami z tamtych czasów na temat własnej przyszłości.
Zobacz zwiastun:
Dużo śmiechu, dużo frazesów
Najnowszy film Forstera mieści się w standardach współczesnego kina dla dzieci, w nietypowy sposób podchodzi do wyjściowego materiału - powieści Milne’a - ale raczej nie ma szans na uznanie za dzieło wybitne i ponadczasowe. Jest na to zbyt banalny, przewidywalny, oparty na prostych kontrastach i zbyt łatwych odpowiedziach.
Nawet mimo tego, że grający główną rolę, znakomity jak zawsze, Ewan McGregor robi wszystko, żeby „ciągnąć” akcję, jego postać gubi się trochę między zbyt uproszczonymi stereotypami: poważnego - i antypatycznego - dorosłego oraz ukrytego pod tą maską (nad)wrażliwca. Dobrą robotę wykonali natomiast autorzy warstwy wizualnej filmu, przekonująco pokazując zarówno Londyn z połowy XX wieku, jak i funkcjonujący na krawędzi realności i wyobraźni las pełen postaci z książki.
Dzieci zaśmiewać się będą z pewnością z niezdarności Kubusia Puchatka, czczych przechwałek Tygryska czy karykaturalnej depresyjności Kłapouchego. Dorośli widzowie będą mieli trochę dodatkowej zabawy, wyławiając drobne, metatekstualne żarty autorów polskiej wersji filmu: skoro Krzysztofa Robina dubbinguje Tomasz Kot, w filmie pojawić się musi obowiązkowy żart z kotem w roli głównej.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.