Krzysztof Krauze: To dzięki nim ma siłę do walki z chorobą
10.07.2014 | aktual.: 22.03.2017 19:06
Kiedy usłyszał diagnozę, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. W momencie, gdy doszło do niego, że może umrzeć, było niemal za późno. Od tego czasu mięło osiem lat. W walce z wyniszczającym organizm nowotworem na każdym kroku pomaga mu nie tylko ogromna siła charakteru, ale również dwie kobiety – żona i matka.
Kiedy usłyszał diagnozę, nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. W momencie, gdy doszło do niego, że może umrzeć, było niemal za późno. Od tego czasu mięło osiem lat. W walce z wyniszczającym organizm nowotworem na każdym kroku pomaga mu nie tylko ogromna siła charakteru, ale również dwie kobiety – żona i matka.
- Mamy szczęście, że mimo choroby męża pracujemy razem. Jeśli więc on jest w słabszej formie, ja mogę coś nadgonić, jeśli jego stan nie pozwala na to, żeby robić zdjęcia, możemy pisać razem lub oddzielnie - zdradziła ostatnio żona filmowca.
Mówi się, że Krzysztof i Joanna Kos-Krauze stworzyli jeden z najbardziej twórczych duetów w polskim kinie. I nie ma w tym określeniu nic na wyrost. Para stoi za sukcesami takich filmów jak „Mój Nikifor”, „Plac Zbawiciela” czy zeszłoroczna „Papusza”.
Rozwodnik i świeżo upieczona matka
Krauze i Koss spotkali się pod koniec lat 90. On miał już na koncie pierwsze sukcesy (m.in. nagrodzony w Gdańsku „Nowy Jork - czwarta rano”)
i trzy nieudane małżeństwa, ona pracowała przy produkcji programów telewizyjnych i filmów dokumentalnych.
Poznali się na gruncie zawodowym, kiedy Kos potrzebowała fachowej konsultacji przy najnowszym projekcie. Jak pisze Na żywo, początkowo między nimi nie zaiskrzyło – Krauze zrobił na niej średnie wrażenie, ponadto Kos była mężatką i świeżo upieczoną mamą.
Zamieszkali razem dopiero po dwóch latach znajomości, a ślub odbył się w 2004 roku. Niedługo potem Krauze dowiedział się, że cierpi na raka prostaty.
Dziś rozumieją się bez słów
– Zbliżyliśmy się z synem, kiedy Krzysztof już był dojrzałym człowiekiem - zdradziła na łamach Polityki matka reżysera, aktorka Krystyna Karkowska.
Chłopca wychowali ojciec prawnik i niania, która pokochała go miłością bezwarunkową. Młoda matka była zajęta robieniem kariery (zagrała m.in. w „Szatanie z siódmej klasy”)
, choć jak podkreśla, „duchowa pępowina z Krzysiem nigdy nie została przecięta.”
- Miałam trudny charakter, byłam osobą niezwykle emocjonalną. Chłopiec w wieku dojrzewania to istota niezwykle wrażliwa, a Krzyś był taki szczególnie. Szczęśliwie się stało, że mnie wówczas przy nim nie było… - przytacza jej słowa Na żywo.
Dziś matka i syn rozumieją się bez słów. Pani Barbara porzuciła granie 40 lat temu. Teraz zajmuje się medycyną niekonwencjonalną.
Początkowo zbagatelizował chorobę
- Teraz jest już ze mną łatwiej, nie boli. Ważne, żeby nie zajmować się czymś, na co nie mam żadnego wpływu – to tylko frustruje - mówił filmowiec w niedawnym wywiadzie udzielonym magazynowi Pani.
W 2006 roku u Krzysztofa Krauze zdiagnozowano nowotwór prostaty. Reżyser „Papuszy” od czterech lat przechodzi blokadę hormonalną. Efektem ubocznym terapii jest zanik mięśni, który powodowany jest przez strącanie testosteronu.
W 2010 roku na łamach Gazety Wyborczej przyznał się, że od lat zmaga się z nowotworem. Rok wcześniej lekarze poinformowali Krauzego, że ma przerzuty na kości. On sam początkowo zbagatelizował chorobę i ryzyko jakie się z nią wiąże.
- Prostatę obchodziłem dookoła, nie zajrzałem nawet do internetu. Bardziej niż raka bałem się na wakacjach rekina. Lekarze też nie zawracali sobie mną głowy. Nikt nie wziął za moje leczenie najmniejszej odpowiedzialności. Nie wyłączając mnie samego - - tłumaczył wtedy filmowiec.
''Ten lęk nasuwa myśl o eutanazji''
Choroba sprawiła, że reżyser kultowego „Długu“ stał się znacznie bardziej świadomy kresu życia. W jednym z wywiadów powiedział nawet, że „nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani“.
Przyznał też, że stał się bardziej czuły na cierpienie, a wizja nasilającej się bezradności, w którą takie choroby jak nowotwór wpędzają ludzi, skłoniła go do refleksji nad eutanazją. Jego niedawne słowa rozpętały medialną burzę.
- [...] Twoje życie staje się uciążliwe. Dla ciebie. Dla bliskich. Zastanawiasz się, czy warte jest takiego cierpienia. Ten lęk nasuwa myśl o eutanazji. Tyle - mówił Krauze.
Terapia przez pracę
Jak podaje tygodnik Na żywo Krauze nie myśli się poddawać. Dzięki wsparciu, jakie codziennie otrzymuje od najbliższych, odsunął od siebie widmo śmierci i znalazł sposób na radzenie sobie z codziennością. Jest nim oczywiście praca.
Małżeństwo, które przez ostatnie lata realizowało wybitną „Papuszę”, pracuje właśnie nad kolejnym projektem. „Ptaki śpiewają w Kigali” to film opowiadający o ornitologu, który podczas rzezi w Rwandzie, w 1994 roku, ratuje życie dziewczyny z plemienia Tutsi. Za kanwę scenariusza posłużyło opowiadanie autorstwa Wojciecha Albińskiego.
- Mieliśmy zaczynać zdjęcia w maju, ale ze względu na chorobę musieliśmy zweryfikować plany. Zdjęcia w Afryce przełożyliśmy na koniec roku, a w sierpniu zaczniemy od części polskiej – zdradziła kilka tygodni temu Joanna Kos-Krauze. (gk/mn)