Kulesza wspomina scenę zbiorowego gwałtu. Tak wyglądały kulisy
"Róża", "Dom zły", "Wołyń" - to przerażające filmy, obok których nikt nie jest w stanie przejść obojętnie. Filmy Wojciecha Smarzowskiego za każdym razem wstrząsają widzami i wywołują potężne emocje. I kontrowersje. Dla aktorów to często harówka. O tym, jak wyglądały kulisy pracy u Smarzowskiego aktorzy opowiedzieli Marcinowi Rychcikowi, autorowi książki "Kręcone siekierą. 9 seansów Smarzowskiego".
Agata Kulesza - "Róża"
Smarzowski w "Róży" opowiada o dramacie Mazurów, którzy przeżyli piekło po wojnie. Kulesza wcielała się w główną bohaterkę. Jedną ze scen, których nie da się zapomnieć, jest ta, w której Róża i inne kobiety są gwałcone przez pijanych Sowietów. Cała ekipa bała się pracy nad tą sceną, bo była wyjątkowo drastyczna.
Kulesza opowiada o tym tak: "Nie było mi zimno na tej ziemi, bo szczelnie mnie otulono. Byłam lekko nieprzytomna i czułam tylko zdziwienie, że tak to mogło wyglądać. Zagrały z nami statystki i grupa rekonstrukcyjna, która wcieliła się w pijanych sowieckich żołdaków. Całość była jednak dość absurdalna. Żołnierze mieli na genitaliach ponaklejane podpaski, bo kamera widzi tylko ich gołe pośladki".
Wspomina też, że aktorzy próbowali nie myśleć o tym, jak okrutna jest to scena. "Żartowaliśmy, ale pod spodem czuło się napięcie. I ja też gdzieś w środku trzęsłam się pod wpływem emocji (...). Ci ludzie i tak widzieli moją intymność. Jak w rodzinie".
Marcin Dorociński - "Róża"
Dorociński w filmie wcielał się w partnera Róży. Przyznaje, że historia jest przygnębiająca, ale to napięcie i stres na planie próbowali rozładować śmiechem.
Wspomina: "Pamiętam genialną sytuację, gdy kręciliśmy scenę w Szczytnie, w specjalnie zbudowanej na jej potrzeby knajpie. Dużo statystów, którymi zawiadywał Marek Cydor: 'tu panowie będziecie grali w karty'. No ale żeby więcej się działo, przy jednym z nich wylądował talerz z jedzeniem: 'a pan będzie do tego jadł jeszcze pstrąga'. I ten lekko już dziabnięty statysta odpowiada: 'Nie no, ku.., albo gram w karty, albo jem pstrąga'. To zresztą tekst żywcem wyjęty ze świata bohaterów Smarzowskiego. Trafiony absolutnie".
Kinga Preis - "Dom zły"
Scenariusz "Domu złego" powstał po tym, jak Smarzowski przeczytał w gazecie "Detektyw" taką mniej więcej historię: "zatłukł kolegę siekierą, zwłoki wrzucił za tapczan i spokojnie kontynuował imprezę". Zima, czasy "późnego Gierka", patologiczne małżeństwo. W rolach głównych Kinga Preis, Marian Dziędziel i Arkadiusz Jakubik.
Preis wspomina scenę pożaru szopy, stojącej na podwórku Środoniów.
"Szliśmy z Marianem w ogień, a ekipa uspokajała nas, że stodoła będzie się palić wolno. Pamiętam jak w malignie słowa Wojtka, że zapętlamy ujęcia – reżyser nie mówi stop, a my powtarzamy bez przerwy scenę raz za razem. Stodoła stanęła w ogniu w ciągu kilku chwil. Od razu miałam popalone brwi i rzęsy. Mogliśmy dobiec tylko na pewną odległość, ale dla wiarygodności przekraczaliśmy tę granicę. Kiedy chałupa paliła się już całkowicie, ogień buchnął kilka metrów w górę. Stał za nami oddział straży pożarnej, chłopcy z ekipy wołali: 'Spier…j stamtąd!', ale ja tego nie słyszałam. Nie chciałam tego słyszeć. W końcu miałam do zagrania scenę i nawet nie myślałam o konsekwencjach".
Julia Kijowska - "Drogówka"
Aktorzy nie mają lekko u Smarzowskiego. W książce są też opowieści aktorów, którzy pracowali na planie "Drogówki". Co zaskakujące, jedna ze scen została faktycznie nagrana tuż po wypadku, który ekipa filmowa zobaczyła na drodze do Częstochowy.
Kijowska: "Mijaliśmy prawdziwy poważny wypadek. Cieli właśnie samochód i wyciągali kogoś ze środka. To było szokujące, bo właśnie o tym robiliśmy film. Koledzy wyciągnęli kamery i zaczęli to spontanicznie kręcić. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Dopiero na premierze zorientowałam się, że mnie też nakręcono, kiedy w swoich emocjach oglądałam to zdarzenie. Właśnie ten materiał Smarzowski wykorzystał. Czy to nadużycie?".
Jacek Braciak - "Drogówka"
W "Drogówce" wódka leje się litrami. Smarzowski zabiera nas do rynsztoka, gdzie stróże prawa to największe kanalie. Jacek Braciak wcielił się w postać starszego posterunkowego Jerzego Trybusa. Otwarcie mówi, że źle pamięta ten film.
"Przez cały czas zdjęć miałem poczucie nieustannego nagwizdania, a byłem zupełnie trzeźwy. Kiedy dobiegły końca, wpadłem w kilkudniową rozpacz. Powoli dochodziłem do siebie. Nasycenie postaci przeżyciami i eksploatacja samego siebie czasem kosztują aktora więcej. Przez całe lata udawałem przed sobą, że to mnie nie dotyczy, ale to nieprawda. To wszystko się w nas odkłada, zostawia ślad" - opowiada aktor.
Jacek Braciak - "Wołyń"
Po patologii "Drogówki" Braciak mimo wszystko nie zrezygnował z filmów Smarzowskiego. W 2016 r. oglądaliśmy go w "Wołyniu". Trudno powiedzieć, który film był bardziej przygnębiający. Tak to już jest u Smarzowskiego, że każdy kolejny film przesuwa granice okrucieństwa, jakie przeżywają bohaterowie.
W "Wołyniu" nie lała się wódka, za to krew. Rzeź Polaków, o której tygodniami nie przestawało się mówić po premierze filmu. Straszne obrazy jak z horroru. Ale praca na planie ma to do siebie, że czasem aktorzy muszą odreagować.
Braciak wspomina jeden z takich momentów: "Kręciliśmy dużą zbiorową scenę w kościele. W pewnym momencie ogarnęło mnie zmęczenie, a w ślad za nim głupawka, nad którą zupełnie nie potrafiłem zapanować. Bawiło mnie wszystko, a szczególnie mówiący z tym dziwnym akcentem Janek Chabior na ambonie. Trzy lub cztery duble poszły do kosza przez moje ataki śmiechu. W końcu wygonili mnie z kościoła. Powiedzieli, że już nie da się ze mną nic zrobić".
Arkadiusz Jakubik - "Wołyń"
Jakubik w "Wołyniu" grał Macieja Skibę, który wziął sobie za żoną młodziutką córkę Głowackiego (w tej roli Michalina Łabacz). Po 3 latach od premiery aktor mówi, że to właśnie Łabacz miała najtrudniejsze zadanie na planie. To był jej debiut w kinie!
Jakubik: "Łabacz przeszła prawdziwą gehennę. To ona niosła na swoich plecach ogromny ciężar tej opowieści. Jestem dla niej pełen podziwu. Pracujemy na prawdziwych emocjach, na otwartej ranie. Młoda i piękna 17-letnia Zosia Głowacka po kilku filmowych latach wyglądała jak staruszka. Wystarczyło spojrzeć w jej martwe, puste oczy i pooraną zmarszczkami twarz".
Historii jest zdecydowanie więcej w książce Marcina Rychcika. Autor opowiada też o tym, jak wyglądała jego praca na planie "Kleru". Są historie debiutującego u Smarzowskiego w "Weselu" Mariana Dziędziela, czy grającego pijaka w "Pod mocnym aniołem" Roberta Więckiewicza. Warto sięgnąć po tę książkę. Idealna dla tych, którzy nie mogą się doczekać kolejnych filmów reżysera. "Kręcone siekierą" można już znaleźć w księgarniach.