Leszek Lichota dla WP: Mężczyzna nie ma wyboru
Po szkole aktorskiej wydawało mu się, że jest jak De Niro, Al Pacino i Brando w jednym. Później miłośniczki serialu „Na Wspólnej” sprowadziły go na ziemię. Teraz *Leszek Lichota zagrał główną rolę w filmie „Lincz” i planuje kolejne równie ambitne projekty.*
13.05.2011 14:57
- "Lincz" porusza trudne tematy, czy Pana rola też była trudna?
Moja rola była dość precyzyjnie napisana, a Krzysiek Łukaszewicz dokładnie wiedział, jaki efekt chce uzyskać. Szczegółowo potrafił wyjaśnić na czym mu zależy i łatwo było dać mu to, czego chciał.
- Proszę opowiedzieć mi więcej o swojej roli.
Historia jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. Jeden facet terroryzuje wioskę, do momentu aż trzej bracia, którzy w tej wiosce mieszkają, biorą sprawy w swoje ręce. Ja gram najstarszego z nich, Adama Grada. On jako jedyny ma rodzinę, o którą musi dbać. Ten facet mu bezpośrednio zagraża, bo przychodzi na jego podwórko i grozi jego najbliższym. Adam musi ich bronić, a odbijając się od bezradności policji, bierze sprawy w swoje ręce.
- Taki kowboj z Dzikiego Zachodu?
Na początku zdjęć zadałem reżyserowi pytanie, jaki film tworzymy i jak tę historię chcemy pokazać. Najpierw patrzyliśmy na film jak na dramat psychologiczny, ale po kilku dniach zdjęć doszliśmy do wniosku, że formą bliżej mu jest do westernu. Ujęcia, kadry, tempo akcji, czekanie, aż coś się zdarzy, budowanie napięcia. Bardzo nabrzmiałe sceny.
- Dla jakiego widza został nakręcony "Lincz"?
Jest to kino społeczne, dla kogoś, kto jest wrażliwy na niesprawiedliwość. Jest to też historia w którą każdy mógłby być uwikłany. Strażnicy z więzienia, w którym kręciliśmy kilka scen, mówili, że nie wszyscy skazani są z gruntu złymi ludźmi. Każdemu może się zdarzyć, że zostanie postawiany pod ścianą i jedynym sensownym wyjściem z sytuacji będzie popełnienie przestępstwa.
- Zadawał sobie Pan pytanie, jak sam postąpiłby w takiej sytuacji?
Przygotowując się do roli zadawałem sobie to pytanie. Nie jest łatwo na nie odpowiedzieć, ale wydaje mi się, że postąpiłbym w myśl zasady, że mój ból jest najważniejszy, tak jak to zrobił bohater filmu. W przypadku bezpośredniego zagrożenia żony czy dzieci, mężczyzna nie ma wyboru.
- Ten film próbuje usprawiedliwić którąś ze stron, wytłumaczyć sytuację?
Wydaje mi się, że nie jest rolą filmu wskazywanie kto postąpił dobrze, a kto źle, ale wiarygodne pokazanie tej sytuacji tak, aby widz zrozumiał, jak to możliwe, że zwykli ludzie stali się mordercami.
- Adam Grad to jedna z głównych ról. Długo Pan czekał, by zagrać pierwsze skrzypce?
Nie wiem czy długo. Jest to kolejny etap mojej pracy i coś, co zawsze chciałem robić. Branie udziału w takich projektach jest ciekawym wyzwaniem.
- Jakiego typu projektach?
Takich, które nie prowadzą tylko do pustego śmiechu, ale mają coś do powiedzenia. Każdy aktor woli robić coś, co ma większy sens niż coś, co jest tylko pustą komercyjną historyjką o podawaniu herbaty. "Lincz" to kino zaangażowane społecznie, a jednocześnie kino gatunkowe, którego się w Polsce robi bardzo mało. A jak się już robi, to niekoniecznie dobre. Nie ma dobrych kryminałów, thrillerów, horrorów. Udział w "Linczu" mnie ucieszył, bo jest to film inny. Widzowie na co dzień nie dostaną takiego kina polskiego w multipleksach.
- Jest Pan coraz bardziej rozpoznawalny. To wada, czy zaleta bycia aktorem?
Popularność jest pochodną zawodu, który wykonuję, jego konsekwencją. Nic ponad to. Ludzie mnie rozpoznają, ponieważ pokazuję się w telewizji, teatrze i kinie.
- Jak Pan reaguje, jeśli ktoś obcy zaczepia Pana na ulicy?
Kiedyś odbierałem to jako coś dziwnego. Zdarzało mi się wchodzi w dyskusje z tymi ludźmi. To było w czasach, gdy grałem w telenoweli. Utożsamiali mnie wtedy z Grześkiem niemal jeden do jednego. Szczególnie starsze panie podchodziły i dawały mi dobre rady. Zawsze starałem się uświadamiać tym ludziom, że rozmawiają z kimś innym niż im się wydaje.
- A teraz coś się zmieniło?
Już mi to nie przeszkadza i przestałem dyskutować, bo zrozumiałem, że ci ludzie wcale nie chcą być wyprowadzani z błędu.
- Nie zachłysnął się Pan popularnością?
Kiedyś zgłosiła się do mnie kobieta, która powiedziała, że pomoże mi rozwinąć karierę, ale wiąże się to ze sprzedaniem prywatności. Na próbę zgodziłem się. Poprosiła bym powiedział coś ciekawego o sobie, dając do zrozumienia, że dobrze sprzedają się skandale, zawiedzione miłości, kłótnie małżeńskie i nieszczęśliwe dzieciństwo. Niestety, moje życie jest szczęśliwe, mam udany związek, byłem radosnym dzieckiem. Gdy stwierdziłem, że wymyślanie bzdur jest nie dla mnie, to nasza współpraca się zakończyła i teraz sam sobie radzę z karierą.
- Zdarza się Panu odrzucać propozycje?
Ostatnio dostałem bardzo intratną propozycję komercyjną, która dałaby mi komfort finansowy na długi czas, ale nie mogłem jej przyjąć.
- Miał Pan tańczyć czy śpiewać?
Ani jedno, ani drugie. Była to rola w sitcomie stacji, która dba o to, by serial i jego aktorzy byli odpowiednio nagłośnieni. Wygrałem casting, przed którym produkcja nie ujawniła, co to za tytuł. Wiedziałem tylko, że reżyser jest świetny i chciałbym z nim współpracować. Kiedy wszystko się wyjaśniło, coś w środku powiedziało mi, bym w to nie wchodził. Musiałem być uczciwy wobec siebie.
- Kobieca intuicja?
Skoro tak chce pani to nazwać. Na początku się ucieszyłem, że zarobię dużo pieniędzy i będę miał spokój na parę lat, ale niestety ku zdziwieniu całej produkcji po paru dniach od ogłoszenia wyników castingu musiałem powiedzieć, że, niestety, nie mogę tego zrobić. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego.
- Jeśli nie byłby Pan aktorem, to co chciałby Pan robić?
Zająć się własnym biznesem.
- Już ma Pan plany?
Od kilku lat myślę o tym, żeby mieć dodatkowe źródło dochodów i aktorsko nie musieć robić rzeczy, na które nie mam ochoty, i które robię tylko po to, by zarobić pieniądze. Na szczęście mam brata, który jest szefem kuchni i który tylko czeka, byśmy otworzyli wspólnie restaurację.
- Restauracje są dość modne wśród aktorów...
Są modne, ale zastanawia mnie, dlaczego po pewnym czasie upadają. Musi coś być na rzeczy. Może aktorzy mają za mało czasu, by poświecić go na własny biznes...
- A może artyści nie mają zmysłu biznesowego?
Tego się właśnie obawiam. Gdybym miał smykałkę do interesów, to pewnie ujawniłaby się w ciągu tych trzydziestu czterech lat życia. Małą restaurację mógłbym jednak zaryzykować.
- Skoro chce Pan otwierać restaurację, to pewnie ma Pan smykałkę do gotowania?
Nie mam. To nie jest mój konik. Lubię zjeść, ale potrafię ugotować tylko najprostsze potrawy. Może jednak nie rozmawiajmy o jajecznicy.
- W takim razie zmieńmy temat. Czytałam, że w młodości uprawiał Pan bardzo dużo sportu.
Też to czytałem. Jak widać jestem bardzo wysportowany (śmiech).
- Piłka, boks i coś jeszcze?
Może nie będę dementował tego, co piszą różne portale, bo tam fikcja pomieszana jest z rzeczywistością. Stwierdziłem, że nie chce mi się z tym walczyć. To, co jest w sieci, nawet jeśli mało prawdziwe, w niczym mi nie przeszkadza, a bywa zabawne.
- Może nakłamał Pan gdzieś na początku ścieżki zawodowej?
Młodemu człowiekowi po szkole aktorskiej wydaje się, że jest jak De Niro, Al Pacino i Brando w jednym. Aby zdobyć rolę, jest w stanie wszystko napisać i powiedzieć, więc na castingach, gdy dostaje formularz do wypełnienia, przyznaje się do umiejętności, których nigdy nie posiadał. Po paru latach zobaczyłem, że tworzenie takiej fikcji nie ma sensu. Aktorstwo wymaga szczerości.
Rozmawiała Ewa Pokrywa / AKPA
** [
FILM.WP.PL NA TWOJEJ ŚCIANIE. DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU! ]( http://www.facebook.com/filmwppl )**
Zobacz także:
** [
PAMIĘTACIE MAŁĄ NEL? NIE ZGADNIECIE KIM JEST DZISIAJ ]( http://film.wp.pl/co-slychac-u-malej-nel-6025274957063297g )**
** [
ZOBACZ JAKI FILM ZNA KAŻDY POLAK! ]( http://film.wp.pl/jaki-polski-film-obejrzalo-najwiecej-widzow-6025274942079617g )**
** [
ALE SCHUDŁY! TE GWIAZDY KIEDYŚ WYGLĄDAŁY FATALNIE! ]( http://teleshow.wp.pl/te-gwiazdy-w-sama-pore-wziely-sie-za-siebie-6026603049555073g )**
**[
WSTYDLIWA PRZESZŁOŚĆ KUBY WOJEWÓDZKIEGO ]( http://teleshow.wp.pl/wstydliwa-przeszlosc-kuby-wojewodzkiego-6021644318356609g )**