Lisa Bonet: Jak serialowa córka Billa Cosby'ego została kapłanką voodoo

Gdy urodzona 16 listopada 1967 roku *Lisa Bonet, gwiazda familijnego serialu komediowego "Bill Cosby Show" zgodziła się na udział w filmie "Harry Angel", z pewnością mogła zdawać sobie sprawę, że jej występ wzbudzi duże kontrowersje. Chciała jednak za wszelką cenę zerwać z wizerunkiem grzecznej dziewczynki. Nic nie nadawało się do tego celu lepiej niż przesycona erotyzmem rola w brutalnym kryminalne z wątkami satanistycznymi.*

Lisa Bonet: Jak serialowa córka Billa Cosby'ego została kapłanką voodoo
Źródło zdjęć: © EastNews

Jeśli Bonet oczekiwała skandalu to z pewnością się nie przeliczyła, gdyż o wchodzącym do kin w 1987 roku "Harrym Angelu" zrobiło się głośno jeszcze przed premierą. Aktorka przekonała się jednak na własnej skórze, że zerwanie łatki nie jest prostym zadaniem, a twórcy filmu dowiedzieli się, że atmosfera skandalu towarzysząca premierze, wbrew popularnemu poglądowi, nie zawsze przekłada się na jego późniejszy sukces finansowy.

Wydawać by się mogło, że w Hollywood bardzo trudno jest wywołać prawdziwe kontrowersje, tyczy się to nawet produkcji pełnych scen łóżkowych. Twórcy zazwyczaj wiedzą, gdzie znajduje się granica, której nie można przekraczać, aby film mógł bez przeszkód trafić do kin, czego najświeższym przykładem jest „50 twarzy Greya”. Sadomasochistyczny melodramat dzięki odpowiednio „grzecznemu” podejściu do tematu mógł bez przeszkód zarobić w samych Stanach Zjednoczonych ponad 150 milionów dolarów.

Przy jednej ze scen „Harry'ego Angela” reżyser Alan Parker posunął się jednak nieco za daleko. Środowisko może byłoby w stanie zaakceptować niebezpieczną (Bonet miała wtedy 19, partnerujący jej Mickey Rourke zaś 35 lat) różnicę wieku oraz odważnie prezentowaną nagość, ale fakt, że ta mroczna, utrzymania w stylistyce sennego koszmaru scena rozgrywała się przy akompaniamencie padającego z sufitu deszczu krwi sprawił, że musiała zostać ocenzurowana, aby „Harry Angel” został skierowany do szerokiej dystrybucji. Po zmianach montażowych film trafił do kin, gdzie mimo wszystko wywołał gwałtowne reakcje. O „Harrym Angelu” mówiło się niemal wyłącznie w kontekście tej kontrowersyjnej sceny.

Przez lata amerykańska telewizja była znacznie bardziej pruderyjna niż świat kina. Na małym ekranie można było pozwolić sobie na o wiele mniej. Liczne filmy – nawet uznane przeboje jak np. „Ojciec Chrzestny” - musiano specjalnie przemontowywać na potrzeby rodzinnego medium, za jakie uważano telewizję. Kontrowersje związane z „Harrym Angelem” zaszkodziły, więc przede wszystkim Lisie Bonet. Trudno było się temu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że „Bill Cosby Show” to serial na wskroś familijny. Władze stacji NBC obawiały się, że skandal, w który zamieszana jest jedna z głównych bohaterek może zaszkodzić wynikom oglądalności, nad jej głową zebrały się czarne chmury. Ostatecznie dzięki wstawiennictwu będącego wtedy u szczytu sławy i potęgi Billa Cosby'ego (z którym wcześniej konsultowała przyjęcie roli) aktorce udało się przetrwać zawieruchę. Jej udział został ograniczony jedynie do epizodycznych występów, została za to gwiazdą serialu „Inny świat”. Cieszył się on jednak nieco mniejszym powodzeniem. Ostatecznie,
po pewnym czasie, gdy opadł kurz, powróciła do obsady macierzystej produkcji na ostatnie dwa sezony. W tamtym okresie wzięła ślub z muzykiem Lennym Kravitzem. Później na świat przyszła ich córka Zoe Kravitz, która obecnie również próbuje swoich sił jako aktorka.

Twarde lądowanie spadającego anioła
„Harry Angel” w kinach zarobił około 17 milionów dolarów, czyli mniej więcej tyle, ile wynosił budżet. Nie oznaczało to oczywiście finansowej katastrofy, ale producenci angażując do filmu Roberta De Niro i będącego wtedy jednym z najgorętszych nazwisk w Hollywood Mickeya Rourke'a, spodziewali się znacznie wyższych zysków. Krytycy od razu docenili sugestywną atmosferę i doskonałe aktorstwo, ale widzowie kręcili nosami – całość była zbyt mroczna i niejednoznaczna jak na gusta masowej publiki. Kryminał doczekał się powszechnego uznania dopiero w domowej dystrybucji. Złośliwi mogą twierdzić, że miało to związek z dopuszczeniem do niej pierwotnej, nieocenzurowanej wersji filmu.

Sprawcy całego zamieszania to producent Alan Marshall i reżyser Alan Parker. Tworzyli oni zgrany duet, „Harry Angel” był ich siódmym, i jak się okazało później, ostatnim wspólnym filmem. Tym razem zdecydowali się zekranizować kryminał Williama Hjortsberga pt. Falling Angel (dos. "Spadający Anioł", choć sukces filmu sprawił, że książka wydawana jest teraz w Polsce jako "Harry Angel”). "Dwaj Alanowie" – jak ich nazywano w środowisku filmowym – byli wtedy opromienieni sukcesami poprzednich produkcji, tj. „Pink Floyd The Wall” oraz "Ptaśka", więc nie mieli problemów ze znalezieniem chętnych do sfinansowania całego przedsięwzięcia. Podobnie sytuacja wyglądała z kompletowaniem obsady. Główną rolę chętnie zgodził się przyjąć Mickey Rourke, który po występie w hitowym „9 1/2 tygodnia" mógł dowolnie przebierać w propozycjach. Udało się też zaangażować samego Roberta De Niro, który zagrał tutaj jedną ze swoich najmroczniejszych ról.

Fabuła opowiada o nowojorskim prywatnym detektywie, Harrym Angelu (Rourke), który zostaje wynajęty przez tajemniczego Louisa Cyphre'a (De Niro) do odnalezienia pewnego człowieka, który prawdopodobnie może przebywać w szpitalu psychiatrycznym. Sytuacja bardzo się komplikuje, gdy osoby zamieszane w sprawę zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach, a na scenę wchodzą wyznawcy kultu voodoo na czele z 17-letnią kapłanką Epiphany Proudfoot (Bonet). Scenariusz zasadniczo trzyma się wiernie książki, jedyną znaczącą różnicą jest zmiana miejsca akcji. Bohaterowie powieści nie opuszczają Nowego Jorku, u Parkera zaś fabuła w pewnym momencie przenosi się do „amerykańskiej stolicy voodoo” - Nowego Orleanu.

Jednak to nie scenariusz, a sposób jego przedstawienia przesądził o artystycznym sukcesie „Harry'ego Angela”. Zapisana na kartce papieru fabuła może wydawać się schematyczna i banalna, a zwroty akcji stosunkowo łatwe do przewidzenia, ale w tym jedynym w swoim rodzaju kryminale nie chodzi o zaskakiwanie widza ani o szukanie odpowiedzi na pytanie „kto zabił?”. Reżyser najwięcej uwagi poświęca budowaniu klimatu osaczenia i paranoi. Efekt ten osiąga przede wszystkim za pomocą sugestywnych zdjęć. Alan Marshall wraz z operatorem Michaelem Seresinem cały czas starali się podkreślać mrok i swoistą nierzeczywistość opowiadanej historii. Dzięki ich wysiłkom nawet gdy na ekranie pozornie nie dzieje się nic ważnego, podskórny niepokój ani na moment nie opuszcza widza. Porównywalny nastrój nieoczywistej grozy udało się wykreować tylko w nielicznych filmach, z których najbardziej znanym jest "Lśnienie" Stanleya Kubricka.

Oprócz zdjęć istotną rolę w budowaniu klimatu odgrywają scenografia i montaż. Atmosfera gorącego, lepkiego wręcz, amerykańskiego południa została oddana po mistrzowsku. Dodatkowo, efekt potęgowany jest dzięki przeplataniu „realistycznych” sekwencji, onirycznymi wizjami rodem z sennych koszmarów. Można zaryzykować stwierdzenie, że niewiele filmów może się równać z „Harrym Angelem” pod względem spójności zastosowanych środków wyrazu z opowiadaną historią. Alan Parker postawił sobie za cel, aby wraz ze zbliżaniem się głównego bohatera do piekielnego rozwiązania zagadki temperatura filmu rosła, a owa gorączka udzielała się również widzom. Nie byłoby to możliwe, gdyby zarówno Rourke jak i De Niro nie wspięli się na wyżyny swojego talentu, obaj aktorzy stworzyli tutaj niezwykle sugestywne kreacje

Zbyt dobry, aby przynieść zysk
„Harry Angel” nie był kasowym hitem. Z pewnością oprócz kontrowersyjnej sceny z udziałem Lisy Bonet, głównym powodem takiego stanu rzeczy okazał się fakt, że film wykraczał poza sztywne gatunkowe ramy. Dla fanów kryminałów z prawdziwego zdarzenia był zbyt mroczny, surrealistyczny i pozbawiony klarownej intrygi. Miłośnicy horrorów musieli być z kolei zawiedzeni brakiem typowych dla kina grozy stałych fragmentów gry. Z marketingowego punktu widzenia taka mieszanka po prostu nie mogła się sprzedać zbyt dobrze, nawet mimo znanych nazwisk w obsadzie.

Producenci mogli być rozczarowani, ale reszta ekipy z pewnością nie żałuje poświęconego czasu, gdyż efekt końcowy był jego wart. Alan Parker tak zasmakował w klimacie amerykańskiego południa, że swój następny projekt również poświęcił tej tematyce. „Missisipi w ogniu" przyniosło mu drugą w karierze nominację do Oscara. Dla Mickeyego Rourke'a z kolei udział w "Harrym Angelu" był jedną z ostatnich, obok „Ćmy Barowej”, wartych zapamiętania ról przed tym, gdy w alkoholowym autodestrukcyjnym amoku zaczął dewastować swoją twarz nieprzemyślanymi operacjami plastycznymi. Robert De Niro zaś zarówno przed jak i po tym nietypowym filmie stworzył wiele doskonałych kreacji, mimo to rola Louisa Cyphera zaliczana jest do jego najlepszych, a scena jedzenia jajka na twardo zapisała się w historii kina.

Trudno jednoznacznie zawyrokować czy, gdyby nie skandal związany ze stanowiącą punkt wyjścia do niniejszego artykułu krwawą sceną erotyczną, Lisa Bonet zrobiłaby większą karierę. Faktem jest, że współcześnie oprócz "Bill Cosby Show" kojarzona jest przede wszystkim właśnie z rolą Epiphany Proudfoot w "Harrym Angelu". Zwłaszcza, gdy wszelkie powtórki popularnego niegdyś serialu komediowego zostały wstrzymane z powodu licznych oskarżeń o gwałty i wykorzystywanie seksualne wystosowanych wobec Billa Cosby'ego przez kilkadziesiąt kobiet. Do sprawy odniosła się córka Bonet, Zoe Kravitz, która w jednym z wywiadów oświadczyła, że jej matka nie padła nigdy ofiarą komika oraz, co więcej, nie miała pojęcia o całym procederze, mimo swoich zażyłych, przyjacielskich relacji z Cosbym.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)