Loda Halama: miała "najlepsze nogi II RP", ale nie powiodło jej się w życiu
13.07.2018 | aktual.: 13.07.2018 14:58
- Tancerką nie będzie - oznajmiła jedna z cenionych nauczycielek tańca, obserwując wygibasy swojej podopiecznej. O tym, w jak wielkim była błędzie, przekonała się kilkanaście lat później.
Loda Halama została primabaleriną warszawskiego Teatru Wielkiego, występowała w całej Europie, a także w Japonii i Stanach Zjednoczonych.
- Jej nazwisko przeszło do legendy. Tak jak jej nogi. Te nogi warte były majątek - pisał w "Gazecie Wyborczej" Witold Sadowy.
Do tego zagrała w kilku filmach, przyjaźniła się z największymi gwiazdami kina i zapracowała na reputację prawdziwej łamaczki męskich serc. Niestety, choć na estradzie odnosiła kolejne sukcesy, tak w życiu prywatnym musiała stawiać czoła kolejnym nieszczęściom. Zmarła 13 lipca 1996 roku.
Sceniczne zwierzę
Zamiłowanie do występów scenicznych odziedziczyła po rodzicach - jej mama, Marta, była tancerką, ojciec akrobatą; razem wędrowali po świecie, zachwycając widzów swoimi umiejętnościami. Zaraz po tym, jak Marta skończyła swój popis taneczny w Czerwińsku nad Wisłą, trafiła do szpitala, gdzie urodziła córkę Leokadię, zwaną pieszczotliwie Lodą.
Loda i jej dwie siostry dzieciństwo spędziły w drodze, przyglądając się występom rodziców; same też próbowały swoich sił na scenie, bowiem już od najmłodszych lat uczyły się tańca i gry na instrumentach. Publiczność je pokochała, choć nie wszyscy wypowiadali się o ich umiejętnościach z podziwem.
- Nóg nie podnosi, jak przystało na tancerkę, tylko rzuca nimi nad głowę jak pajac na sznurku. Chce tańczyć jak chłopcy tańce charakterystyczne wcale nieodpowiednie dla dziewcząt. Powinna była urodzić się chłopakiem. Tancerką nie będzie - mówiła o Lodzie znana nauczycielka tańca, Bronisława Niżyńska.
Wielka kariera
Tymczasem Loda odnosiła kolejne sukcesy - wraz z siostrami otrzymała angaż w warszawskim teatrze rewiowym Morskie Oko i błyskawicznie stała się gwiazdą, a na jej występy ściągały prawdziwe tłumy. Potem Halama, mogąca się poszczyć "najlepszymi nogami w Drugiej Rzeczpospolitej", wyruszyła w tournée po świecie; po powrocie do kraju (w 1934 roku) zaproponowano jej angaż w warszawskim Teatrze Wielkim.
Pokochali ją też filmowcy - na ekranie zadebiutowała w 1927 roku - wystąpiła w "Ziemi Obiecanej", "Uśmiechu losu", u boku Eugeniusza Bodo w "Kocha, lubi szanuje", "Manewrach miłosnych"; ostatni raz na planie filmowym pojawiła się tuż przed wybuchem wojny, w "Kłamstwie Krystyny".
Małżeństwa i romanse
Mężczyźni ją uwielbiali - po raz pierwszy Halama wyszła za mąż w 1929 roku, za hrabiego Andrzeja Dembińskiego. Małżeństwo nie było jej jednak na rękę, Halama nie potrafiła odnaleźć się w roli żony, stale ciągnęło ją na scenę. Związek zaczął chylić się ku końcowi, tym bardziej, że Loda zakochała się w jednym z największych filmowych amantów, Aleksandrze Żabczyńskim.
O ich uczuciu plotkowała cała Warszawa - ale romans skazany był na niepowodzenie, bo Żabczyński oznajmił kochance, że nie zamierza odchodzić od żony. Po rozwodzie z Dembińskim pocieszenia szukała w ramionach śpiewaka Józefa Czaplińskiego, jednak artysta był bardziej skupiony na karierze niż na swojej ukochanej, toteż i ten związek zakończył się rozstaniem.
Walka o dziecko
W 1939 roku Loda poślubiła zamożnego George'a Gołębiowskiego i wraz z nim wyjechała do Szwajcarii. Po dwóch latach wrócili razem do okupowanej Warszawy, gdzie artystka zajęła się działalnością konspiracyjną i pracą dla PCK. Wkrótce potem doszło do tragedii - Gołębiowski, współpracujący z AK, został zamordowany, a Halama została sama z malutkim dzieckiem, niemal bez grosza przy duszy. Zrozpaczona, pomocy chciała szukać w Szwajcarii u teściowej; ta jednak, obwiniając Lodę o śmierć syna, oznajmiła, że nie zamierza jej wspierać - zapowiedziała też, że będzie walczyć o prawa do opieki nad wnukiem.
- Teściowa miała dużo pieniędzy, dobrego adwokata i była obywatelką szwajcarską. Ja byłam cudzoziemką i tancerką. Nie mając adwokata, niewiele miałam szans na wygranie sprawy. Mój Boże, jakie to były straszne dni... Były momenty, że chciałam zażyć pigułki - wspominała.
Nie widząc innego wyjścia, w tajemnicy przygotowała ucieczkę, zabrała dziecko, i przez jakiś czas tułała się po świecie. Trzy kolejne małżeństwa zawarła, by zyskać obywatelstwo, najpierw brytyjskie, później amerykańskie. Do Polski wróciła w 1985 roku; zmarła 11 lat później.