Lucyna Malec: życie jej nie rozpieszczało
Koledzy z planu filmowego rozpływają się nad jej zaletami. - Jest serdeczna, naturalna, ciepła, koleżeńska, ma zapędy do zbawiania świata – mówią, nie szczędząc koleżance komplementów.
Lucyna Malec – którą widzowie kojarzą zwłaszcza z serialu „Na Wspólnej” - faktycznie uchodzi za ostoję spokoju. Zawsze uśmiechnięta, spokojna, dla każdego ma dobre słowo. Nigdy się nie żali i nie narzeka na swój los.
A prawda jest taka, że życie jej nie rozpieszczało. Od kilkunastu lat sama opiekuje się swoją niepełnosprawną córeczką. Małżeństwo z prawnikiem, uchodzące za idealne i niezwykle udane, nie przetrwało tej ciężkiej próby, którą była choroba córki.
Awantura o występ
Śmiała się, że o aktorstwie marzyła już od urodzenia. Na scenie zadebiutowała błyskawicznie, bo w wieku trzech lat. Bardzo zazdrościła siostrze, która występowała w zespole tanecznym.
– Wspólnie z koleżankami przygotowywała rosyjski taniec „Babuszki”. Brało w nim udział kilka dziewczynek zróżnicowanych wzrostem od najwyższej do najniższej. Też chciałam tańczyć i zrobiłam taką awanturę, że dla świętego spokoju postanowiono obsadzić również mnie. Na koniec wnoszono mnie w pudle na scenę. Zebrałam największe brawa – cytuje jej słowa magazyn „Na żywo”.
Po maturze dostała się do szkoły teatralnej, a zaraz po jej ukończeniu otrzymała wymarzony angaż w Teatrze Kwadrat.
Gwiazda małego ekranu
Ze sceny trafiła przed kamery, choć nigdy nie udało się jej zrobić ogromnej kariery na dużym ekranie i zazwyczaj obsadzano ją w rolach drugoplanowych.
Zadebiutowała w serialu „W labiryncie”, potem pojawiła się w „Pułkowniku Kwiatkowskim”, „Dzieciach i rybach”, „Ekstradycji 3”, „Twarzach i maskach” czy „Moim Nikiforze”. Największą popularność zdobyła dzięki serialom. Można ją było oglądać w „Bulionerach”, „Pensjonacie Pod Różą”, „Hotelu 52” i, naturalnie, w „Na Wspólnej” (na zdjęciu).
Malec chętnie zajmuje się również dubbingiem – użyczała głosu we „Flinstonach”, „Kaczych opowieściach”, „Śwince Peppie”, „Garfieldzie” czy „Monster High”.
Wakacyjna miłość
Wydawało się, że los jest dla niej nad wyraz łaskawy. Po zdobyciu dyplomu nie tylko bez problemu dostała pracę, ale i poznała mężczyznę, z którym, jak sądziła, spędzi resztę życia. Spotkała go w Szwecji, podczas wakacji, kiedy wyjechała, aby dorobić sobie przy zbieraniu truskawek. Tam na jednej z plantacji spotkała niezwykle przystojnego chłopaka.
– To ja za nim goniłam i to dosłownie. Studenci tak szybko pracowali, że już po chwili widziałam tylko ich plecy z daleka. Mnie nie szło najlepiej, wszystko mnie bolało. Pod koniec dnia myślałam, że to koniec mojej kariery zbieraczki truskawek – wspominała.
To właśnie on zaoferował jej pomoc, a potem zaprosił na obiad. Do kraju wrócili już jako para.
Tragiczna wiadomość
Uchodzili za idealną, świetnie dobraną parę. Ślub wzięli po 10 latach. Zaraz potem na świat przyszła ich córka Zosia. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zburzyć ich rodzinnej sielanki. Dopóki lekarze nie obwieścili, że ich córka choruje na porażenie mózgowe. To był dla nich ogromny cios.
- Myślę, że nikt nie jest gotowy na taką informację – mówiła po latach Malec w „Dobrym Tygodniu”. - Kiedy dziecko jest malutkie, to jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, co nas czeka potem. Nie wiemy, jak będzie wyglądało dorastanie. Choć sama świadomość choroby dziecka jest bardzo bolesna. Oswajałam się z tym problemem powoli i dojrzewałam do udźwignięcia go.
Rozpad związku
Malec nigdy nikomu się nie żaliła, ale bliscy wiedzieli, jak bardzo jest jej ciężko. W dodatku jej związek powoli zaczął się sypać. Małżonkowie oddalali się od siebie, przytłoczeni trudną sytuacją.
Rozstanie było dla niej ogromnym ciosem, ale nawet jeśli ma żal do męża, nie mówi o tym publicznie. Nigdy nie zdradziła jego imienia, nie wyjawiła też kulisów rozstania.
Matka-Polka
Swój czas dzieli między pracę a opiekę nad ukochaną córką (na zdjęciu). Zapewnia jednak, że to dla niej zupełnie normalne i nie czuje, że w jakikolwiek sposób się „poświęca”. Śmieje się, kiedy słyszy, że nazywają ją „Matką-Polką”.
- Matka-Polka? To dla mnie wspaniałe określenie i bardzo prawdziwe. Świetnie się w tej roli czuję. Daje więcej satysfakcji niż zagranie najwspanialszej roli w teatrze – zapewniała.
Stara się zrobić wszystko, aby Zosia miała normalne życie. Największym problemem są naturalnie pieniądze – rehabilitacja dziewczynki jest bowiem niezwykle kosztowna, ale Malec zapewnia, że mają ogromną pomoc Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” i dzięki temu dają sobie radę.
- To dla mnie ogromne wsparcie nie tylko finansowe, ale również psychiczne. Dzięki temu czujemy, że nie jesteśmy same – tłumaczy gwiazda TVN.