RecenzjeMalowany banał [DVD]

Malowany banał [DVD]

Animacja „Chico i Rita” to bardzo prosta, wręcz banalna historia miłosna, ze świetną ścieżką dźwiękową opowiedziana na tle malowniczej i zawsze dobrze wykorzystanej w tego typu historiach Hawany lat 40. XX wieku. Niestety tym razem kolorowe kadry przesiąknięte dymem kubańskich cygar nie wystarczą, aby ten obraz pozostał w naszej pamięci na dłużej.

14.12.2011 18:07

Film prezentuje parę tytułowych kochanków, którzy w rytmie latino i jazzu pałają do siebie tak niepohamowaną namiętnością, jak tylko Latynosi potrafią to wiarygodnie zaprezentować. Jednak obserwując losy tej dwójki widzowie chyba będą zmuszeni wypić nieco więcej rumu niż zazwyczaj, aby wyraźniej odczuć siłę ich „szczerej” miłości, tak irytującej i nachalnie bijącej z ekranów na trzeźwo.

Największą słabością owej hiszpańskiej produkcji - dostrzegalnej równie wyraźnie, co jej mizoginistyczny wydźwięk - jest przede wszystkim scenariusz. Przedstawione postacie (nie zważając nawet na ich animowany charakter) są niezdarne, toporne, a łącząca ich miłość wręcz groteskowa. To wszystko, w którymś momencie projekcji, staje się być kpiną z emocjonalności potencjalnego widza. Być może był to zamierzony efekt twórczy trójki reżyserów (*, *Tono Errando) pragnących w ten sposób odzwierciedlić burzliwe czasy na Kubie tamtego okresu, jednak dla mnie takie założenie wydaje się zbyt mocno naciągane, żeby mogło tłumaczyć wszystkie produkcyjne niedociągnięcia. Ta wyeksploatowana już historia miłosna, przy całym szeregu banalnych wątków i miałkich dialogów, które sobą
reprezentuje, mało kogo zachwyci swoim animowanym nowatorstwem.

Jedyną rzeczą na którą warto zwrócić uwagę przy seansie „Chico i Rita” to zmysłowa muzyka, za którą odpowiada Bebo Valdés. To zaskakujące, że żeby powstał tak nic nie wnoszący film do kanonu wszelkich miłosnych produkcji, potrzebnych było aż trzech reżyserów, w tym jednego cenionego na całym świecie (Truoeba).

Faktem jest, że ta muzyczna animacja została doceniona przez Europejską Akademię Filmową, jednak jedyny powód dla takiego obrotu spraw widzę w małej ilości animowanych produkcji zrealizowanych w 2011 roku. To nie jest film na miarę „Walcu z Baszirem”, być może nigdy w założeniach nie miał taki być, dlatego my-widzowie nie oceniajmy go w podobnych jakościowo kategoriach. Jeżeli macie ochotę na animowaną tendencyjną miłostkę w pięknie zarysowanych kadrach i okraszonych znakomitą muzyką to gorąco zachęcam do seansu „Chico i Rity”. Ale jednocześnie pragnę uczciwie zaznaczyć, że biorąc pod uwagę jedynie powyższe wymagania, każda przykładowa produkcja Disneya będzie nieporównywalnie lepszym wyborem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)