Marek Włodarczyk: Jestem ponadczasowy
WP.PL: Zaskoczy nas Pan w filmie "Kumulacja"?
Marek Włodarczyk: Pewnie wszyscy myśleli, że zobaczą mnie w mundurze, bo to film o policji. A tu Włodarczyk w garniturze wciela się w rolę poważnego prezesa loterii, w której jest do wygrania duża suma. Film opowiada historię młodego człowieka, który kupując los na loterii, przez przypadek, trafia na różne przygody i perturbacje. To właśnie główny bohater jest policjantem, któremu nagle kumulują się kłopoty we wszystkich dziedzinach życia.
WP.PL: Co człowiek, który wygrywa na loterii, ma wspólnego z prezesem tej loterii?
Marek Włodarczyk: Jeśli pokazujemy coś takiego jak loterię, to musi być ktoś za nią odpowiedzialny i tą osobą, jestem ja. Prezes firmy, który zazwyczaj jest niewidoczny, niestety musi działać, gdy pojawiają się nieprawidłowości. Mój bohater, pełniąc taką funkcję, będzie podejrzany, ale kto naprawdę jest winny, widzowie przekonają się dopiero na samym końcu.
WP.PL: Nie miał Pan ochoty zagrać policjanta? W końcu w filmie jest kilku policjantów...
Marek Włodarczyk: Jest kilku policjantów, ale młodszej generacji. Reżyser nie potrzebował tutaj komisarza, nadkomisarza, ani nadinspektora. Chyba jestem najpoważniejszą, by nie powiedzieć, najstarszą osobą na planie. Przyznam, że dobrze się czuję w "prezesowym" garniturze. Poza tym pracują dla mnie piękne kobiety (śmiech).
WP.PL: Czy w dzieciństwie marzył Pan o karierze policjanta?
Marek Włodarczyk: Najpierw chciałem zostać marynarzem, potem z marynarza zrobił się piłkarz, a potem jeszcze strażak... A może strażak był wcześniej? Jednak o karierze policjanta nie marzyłem, bo mój ojciec był policjantem i wiedziałem jak wygląda jego praca.
WP.PL: Był Pan grzecznym dzieckiem?
Marek Włodarczyk: Nie, wprost przeciwnie, sprawiałem kłopoty i to duże, zawłaszcza jako młody człowiek. To znaczy nastolatek. Bardzo dużo chciałem od życia i tata miał ze mną wiele kłopotów różnej natury. Wszystko się dobrze skończyło. Uważam, że każdy młody człowiek ma okres buntu i to wcale mu nie przeszkadza, by wyjść na ludzi.
WP.PL: W szkole też sprawiał Pan kłopoty, ściągał na klasówkach?
Marek Włodarczyk: Przynajmniej na początku sprawiałem duże kłopoty, a potem stałem się zdyscyplinowanym uczniem. No, może w miarę zdyscyplinowanym... (śmiech). Byłem jednak zbyt leniwy, aby się uczyć, więc ściągałem, szczególnie na matematyce i fizyce. Byli lepsi ode mnie, a ja nie lubię odstawać. Stopnie jednak miałem bardzo różne i nawet lepsze niż gorsze. Raz nawet udało mi się w liceum być na liście najlepszych uczniów. Powiesili moje nazwisko i zdjęcie na tablicy prymusów, ale utrzymałem się tam chyba tylko przez pół roku.
WP.PL: Ma Pan potrzebę, by być wyróżnianym?
Marek Włodarczyk: Chyba tak jak każdy, dlatego uprawiałem dużo sportu. Jeśli uprawia się sport, to właśnie po to, aby osiągać wyniki. Tej ambicji starałem się nie pokazywać na zewnątrz, ale gdzieś tam w środku walczyłem, aby być w pierwszej lidze.
WP.PL: Czy jakieś Pana cechy wykształciły się w okresie młodzieńczego buntu?
Marek Włodarczyk: Cały czas staram się być niepokornym. Dlatego często zmieniam miejsca zamieszkania, swoje sytuacje życiowe i jeszcze różne inne rzeczy.
WP.PL: Krąży Pan non stop między Polską a Niemcami...
Marek Włodarczyk: Cały czas próbuję się ustabilizować i zostać w jednym miejscu, ale jakoś mi to nie wychodzi i chyba już nie wyjdzie. Przez pewien czas liczyłem, że... się to zmieni. Cztery lata temu wracając do Polski pomyślałem sobie, że tu już zostanę. Wtedy nawet rodzina przyjechała ze mną, ale po dwóch latach wrócili do Niemiec.
WP.PL: Nie podobało im się tutaj?
Marek Włodarczyk: Nie to, że się nie podobało. Karen, moja żona, która też jest aktorką, chciała grać. Jako że jest Niemką, w Polsce nie miała propozycji, a nie była gotowa, by już przejść na emeryturę. Wróciła do swojego kraju, gdzie realizuje się zawodowo. Każdy powinien pracować tam, gdzie ma największe możliwości. Chyba, że jesteśmy zmuszeni do wyjazdu, tak jak ja byłem zmuszony zacząć swoją karierę w Niemczech przed 20-tu laty ze względu na sytuację jaka panowała wtedy w kraju.
WP.PL: W takim razie co Pana skłoniło to powrotu do Polski?
Marek Włodarczyk: Ciekawa propozycja zagrania w serialu "Kryminalni". Zmierzenie się z tym gatunkiem i próba zaistnienia na rynku polskim. To było bardzo ciekawe wyzwanie. Nie wiedziałem tylko, że tak długo potrwa. Całość miała się zamknąć w trzynastu odcinkach, czyli trzech miesiącach, a zrobiły się z tego cztery lata. Potem pojawiły się kolejne propozycje. Powoli nastąpiło zerwanie związków z filmem niemieckim. W tej chwili mam więcej czasu i staram się te więzi odbudować.
WP.PL: Grywa Pan w różnych krajach. Jak bardzo różni się praca na planie w Polsce i Niemczech?
Marek Włodarczyk: Jeżeli chodzi o atmosferę na planie filmowym, to nie widzę dużej różnicy. Dla ludzi, którzy się tym zajmują, jest to nie tylko zawód, ale też pasja. Różnica polega jedynie na zapleczu materialnym. Tam w grę wchodzą nieco inne pieniądze. Ale, dzięki polskiej pasji i improwizacji, nie odstajemy. Szczególnie, że kreatywność w wypadku sztuki filmowej jest bardzo potrzebna.
WP.PL: Nie męczy Pana życie na walizkach?
Marek Włodarczyk: Męczy, ale tak jak powiedziałem, spakowawszy torbę raz w życiu, nie mogę jej rozpakować do końca. Tego nie zmienię, chyba, że nie będę mógł już podróżować. Liczę, że wtedy synowie będą minie odwiedzać. Możliwe, że zamieszkam w Hiszpanii.
WP.PL: Ma Pan jakiś szczególny sentyment do tego kraju?
Marek Włodarczyk: Jest tam ciepło (śmiech). Mieszkając w Niemczech, trzy, cztery razy w roku, wyjeżdżałem nad Morze Śródziemne. Bardzo mi ten klimat odpowiada. Może mam coś w genach z Południowca?
WP.PL: Na ile lat się Pan czuje?
Marek Włodarczyk: W Niemczech jest tak, że jeśli jesteś w agencji aktorskiej, to jesteś w tzw. "wieku grającym". Tam chyba jestem zakwalifikowany do przedziału od 35. do 65. i tak się czuję. Może trzydziestokilkulatka już bym nie zagrał, ale czuję się w jakiś sposób ponadczasowy.
WP.PL: Ma Pan jeszcze możliwość wyboru ról, czy to role wybierają Pana?
Marek Włodarczyk: Gdzieś powoli zaczyna się ten etap, gdzie, z racji dojrzałego wieku, gama ról do wyboru się zmniejsza. Może nie wybieram ról, ale jeszcze mam możliwość odrzucania tych, które mnie nie interesują.
WP.PL: Przeraża Pana upływ czasu?
Marek Włodarczyk: Nie znam tego pojęcia (śmiech). No, może czasem, kiedy spojrzę do dowodu osobistego, to mnie przeraża, ale jakoś nie wierzę w cyferki, które tam widnieją. Zmienia się jednak moje podejście do życia. Będąc młodym człowiekiem żyłem bardziej z dnia na dzień i nie miałem potrzeby stabilizacji. Teraz czasem chciałbym nie martwić się o przyszłość i wiedzieć, co będzie za pół roku.
WP.PL: Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Ewa Pokrywa/ AKPA