Marta Lipińska: ''Moje romanse wzbudzały sensację''
25.06.2016 | aktual.: 22.03.2017 08:40
Aktorka, która skończyła niedawno 76 lat, jest nadal rozpoznawalna i spotyka się z wyrazami sympatii, jednak wyznaje, że to nic w porównaniu z tym, co działo się wiele lat temu. W szkole teatralnej nie mogła się odpędzić od adoratorów: o jej względy walczyli między innymi Roman Wilhelmi i Andrzej Kostenka.
Marta Lipińska znana przed laty z roli Elizy z humorystycznego programu radiowego „Kocham pana, panie Sułku” spełnia się w teatrze lub na planie serialu „Ranczo”, ale jeszcze kilka lat temu chętnie grywała w produkcjach pełnometrażowych.
Chudzina z mysim ogonkiem
O aktorstwie marzyła od dzieciństwa – szczupła, nieśmiała absolwentka żeńskiego liceum od razu skierowała swe kroki ku warszawskiej PWST.
- Profesorowie wyczuli chyba, że ja tak strasznie chcę się znaleźć w teatrze. I widać zobaczyli we mnie tak zwany potencjał na aktorkę, skoro mnie przyjęli – mówiła w "Dzienniku Bałtyckim".
Dodawała jednak, że choć potem uznano ją za piękność, sama uważała się za przeciętną i niczym niewyróżniającą się dziewczynę. Nie przeszkadzało jej to jednak często flirtować:
* - Lubiłam to, ale wyznaczałam granice, byłam monogamiczna –*tłumaczyła na łamach "Super Expressu". Aktorka przyznała, że w szkole teatralnej dużo randkowała, przez co dochodziło do sytuacji, gdy mylili jej się adoratorzy.
- Krążyły opowieści, jak to dwaj amanci pobili się o to, kto będzie trzymał mój szal. Walczyli Romek Wilhelmi z Andrzejem Kostenką. Na szczęście nie doszło do rozlewu krwi...
''Zapaliło się nad nami światełko''
W teatrze nie tylko czuła się spełniona, ale i znalazła miłość. Choć, jak przyznaje, nie było to uczucie od pierwszego wejrzenia.
- Kiedy Maciej [Englert], jeszcze w trakcie studiowania reżyserii, pojawił się w teatrze, ja byłam już aktorką z nazwiskiem, po wielu sukcesach. Dopiero po jakimś czasie zapaliło się nad nami światełko** – opowiadała w wywiadzie dla _Tele Tygodnia_. - **A żeby historia naszej znajomości ładniej brzmiała, opowiadamy, że było to spotkanie na scenie „Chłopca z deszczu” z Lizelottą w "Dwóch teatrach" Szaniawskiego.
Wreszcie postanowili się pobrać i założyć rodzinę.
- Chciałam urodzić dziecko właśnie temu mężczyźnie – cytuje słowa aktorki magazyn Świat & Ludzie. - Kariera przestaje być w takim momencie ważna... Macierzyństwo zdarzyło mi się w dobrym momencie. Byłam już po trzydziestce, zdążyłam się wyszaleć - zdradza pani Marta.
Dumna matka
Żyje w artystycznej rodzinie. Mąż jest reżyserem, córka, absolwentka ASP, kostiumologiem (odpowiadała między innymi za kostiumy do filmu „Wojna polsko-ruska”), a syn operatorem.
Lipińska nie kryje, że jest ze swoich dzieci i ich osiągnięć niezwykle dumna. I cieszy się, że ostatecznie nie poszły w jej ślady.
- W głębi duszy nie chciałam, żeby moje dzieci były aktorami. Chociaż oboje mają aktorski talent. Czasami coś tylko dla mnie zagrają. I wtedy pękam ze śmiechu – mówiła w wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego.
''Jestem na bieżąco''
Aktorstwo nie jest jej jedyną pasją. Kocha literaturę i kino, interesuje się niemal wszystkim, co dzieje się wokół niej.
- Uwielbiam czytać, dobre kino i dobra książka to moje największe przyjemności – opowiadała w Dzienniku.
- Co roku zabieram na wakacje pokaźny stosik lektur. Telewizja działa na mnie jak narkotyk, jestem uzależniona od newsów (muszę wiedzieć co się dzieje i nic na to nie poradzę), to nadrabiam zaległości. [...] Jestem na bieżąco, przynajmniej z polskim kinem. Lubię wiedzieć co się dzieje, nie mam w sobie nic z outsidera. Jestem w środku spraw.
''Unikam tego szaleństwa''
I chociaż na emeryturę odchodzić nie zamierza, nie ukrywa, że ceni sobie komfort i spokój domowego zacisza. Nie czuje potrzeby brylowania na branżowych imprezach.
- Unikam tego szaleństwa, bankietów, tych zdjęć pozowanych na pierwszych i ostatnich stronach kolorowych pism – tłumaczyła w "Dzienniku Bałtyckim".
- Ale młodzi to lubią i chcą się pokazać. Takie ich prawo. Do mnie przychodzą pliki zaproszeń. I leżą. Bo ja jestem kobieta pracująca. I tak często jestem zmęczona, że na takie wyjścia nie mam siły. No i szkoda na nie czasu. (sm/jz)