Marta Żmuda Trzebiatowska: do niedawna królowa polskich komedii romantycznych
08.04.2016 | aktual.: 22.03.2017 08:59
Aktorka wraca na duży ekran filmem
W tabloidach piszą, że jest kapryśna, zadziera nosa, a sława uderzyła jej do głowy. Ci, którzy ją znają, zapewniają jednak, że to tylko złośliwe plotki rozsiewane przez zazdrosnych kolegów po fachu.
Marta Żmuda Trzebiatowska – do niedawna królowa polskich komedii romantycznych – przyznaje, że już dawno przestała się przejmować podobnymi doniesieniami. I dodaje, że wolałaby, gdyby dziennikarze bardziej skupili się na jej osiągnięciach zawodowych – aktorka wraca właśnie na duży ekran dramatem sensacyjnym „Gejsza” (zobacz zwiastun)
- a nie życiu prywatnym.
href="http://film.wp.pl/marta-zmuda-trzebiatowska-do-niedawna-krolowa-polskich-komedii-romantycznych-6025224880087681g">CZYTAJ DALEJ >>>
Dziewczyna z prowincji
Chyba mało kto spodziewał się, że Żmuda Trzebiatowska, dziewczyna z niewielkiej wioski, spełni swój sen o wielkiej karierze. Zresztą ona sama długo się obawiała, że bez wsparcia i znajomości nigdy nie uda się jej przebić.
- Z perspektywy mojej małej miejscowości, Przechlewa, ten świat show-biznesu wydawał się taki niedostępny, odległy o 100 galaktyk. I kiedy zamarzyłam, żeby zostać aktorką, nikt tam nie wierzył, że mi się uda: bez protekcji, bez doświadczenia – opowiadała w Gali.
Ale dopięła swego. W 2007 roku ukończyła warszawską Akademię Teatralną.
- A kiedy stosunkowo łatwo trafiłam do tego „wielkiego świata”, zobaczyłam, że wcale nie jest taki wielki, nie do końca mi się podoba, nie ma w nim nic prawdziwego, wszystko jest na pokaz, udawane – dodawała.
Walka z kompleksami
Choć dziś uchodzi za jedną z najładniejszych polskich aktorek, w młodości Żmuda Trzebiatowska nie była wcale pięknością. Obecnie dobrze się czuje w swoim ciele, ale przyznaje, że w dzieciństwie zmagała się z wieloma kompleksami.
- Dziś dobrze znam swoją wartość – podkreślała w Cosmopolitan. - Mam świadomość swoich zalet, znam swoje wady. Na przykład wiem, że mam krzywe nogi, takie trochę "na beczce prostowane", a mimo to bezwstydnie noszę krótkie spódniczki. Jako nastolatka byłam zakompleksiona. Uważałam, że moje koleżanki są ode mnie tysiąc razy ładniejsze, no i byłam bardziej pulchna. Kiedyś kolega powiedział mi: "Wiesz, Marta, mogłabyś trochę schudnąć". To był cios! Zawzięłam się i siedem kilo poszło!
Głośne rozstanie
Wydawało się, że w życiu Żmudy Trzebiatowskiej wszystko zaczęło się układać. Coraz częściej pojawiała się na ekranie – pierwszą większą rolę otrzymała w serialu „Magda M”, w pełnym metrażu zadebiutowała w 2008 roku, filmem „Serce na dłoni” - i wydawało się, że znalazła mężczyznę, u boku którego spędzi całe życie. Jej wybrankiem był Adam Król, utalentowany tancerz.
Przez całe lata uchodzili za parę idealną; chętnie opowiadali o swoim uczuciu, mówiło się też o ich rychłym ślubie.
Ich rozstanie zszokowało wszystkich i, jeśli wierzyć wyznaniom ich przyjaciół, Król długo nie mógł się z tym pogodzić i zabiegał o powrót Marty. Ona jednak pozostała niewzruszona.
Szybki ślub
Kamila Kulę poznała w Teatrze Kwadrat. I choć wyraźnie mieli się ku sobie, a aktorka przyznawała, że łączą ich wspólne pasje, chyba nikt nie spodziewał się, że tak prędko powiedzą sobie sakramentalne „tak”.
- Nikt nie wierzył, że ten ślub odbędzie się tak szybko. W końcu Marta długo była związana z Adamem, a do ślubu nie doszło. Z Królem rozstali się w mało przyjacielskich okolicznościach, a ona długo nie mogła sobie z tym poradzić. Jednak jak widać, Kamil pomógł jej się pozbierać i chyba bardzo chciała dopiec Adamowi tak szybkim ślubem – mówił w Super Expressie znajomy pary.
Czarny PR
Żmuda Trzebiatowska podkreśla, że nigdy nie chciała być „celebrytką” i wcale nie cieszy się, że prasa tak bardzo się nią interesuje. Szybko też poznała „ciemną stronę sławy”. Od lat walczy z plotkami na swój temat – na przykład z tymi, że jest „kapryśna i trudna we współpracy”.
- Plotka powtarzana od lat z czasem urasta do rangi faktu… Dlatego śmieję się, że zyskuję przy bliższym poznaniu. Zastanawiam się tylko, skąd taki czarny PR, kto i w jakim celu mi go robi?
Często reżyserzy czy ludzie z ekipy, z którymi akurat pracuję, dziwią się, że mam opinię trudnej. Zastanawiają się, skąd się to bierze i kto to wymyśla – opowiadała w Gali.
- Na pewno trochę ten czarny PR mi zaszkodził. Rzadziej mnie zapraszają na castingi. Kapryśna, niezdyscyplinowana? No, to Żmudy nie zapraszamy…
Najważniejszy jest rozwój
Zapewnia też, że nigdy nie zależało jej na sławie. Dlatego, kiedy zorientowała się, że zrobiło się o niej zbyt głośno, na jakiś czas wycofała się z branży.
- Szybko zrozumiałam, że nie chcę należeć do nurtu celebryckiego, tylko do świata aktorskiego – mówiła w Gali. - Ten czas na uboczu show-biznesu był mi potrzebny. Paradoksalnie pracowałam wtedy dużo bardziej intensywnie, na pewno bardziej świadomie i nad wieloma ciekawymi projektami. Bez błysków fleszy i wygórowanych oczekiwań miałam czas, aby skupić się na własnym rozwoju.
Niedawno Żmudę Trzebiatowską można było oglądać w „Listach do M 2”, niedługo zaś na ekrany wejdzie „Gejsza” i „Bangistan”. Aktorka stale występuje również w teatrze.
- Tego, co daje mi teatr, nie da mi żaden serial ani film. Na scenie nabieram aktorskiej pewności – dodawała. - Teatr to warsztat. Nigdy z niego nie zrezygnuję!
(sm/mn)