"McQueen". Przerażająco piękny umysł [RECENZJA]
Do kin wchodzi właśnie film dokumentalny opowiadający o życiu Alexandra McQueena. W końcu mamy szansę zajrzeć do głowy genialnego artysty.
Historia McQueena jest niezwykła. Niepozorny, pulchny chłopak, pochodzący z biednej dzielnicy Londynu sprawił, że jego nazwisko stało się synonimem luksusu i awangardy. Od samobójczej śmierci projektanta (powiesił się na pasku od spodni), która wstrząsnęła światem mody, minęło już 8 lat. I choć niecierpliwie czekaliśmy, aż któryś z reżyserów w końcu podejmie się nakręcenia filmu o jego życiu, było warto. "McQueen" pozwala nam zrozumieć motywację artysty, a także poznać demony, z którymi musiał się mierzyć.
Film podzielony jest na pięć części, podczas których poznajemy drogę McQueena na sam szczyt. Syn taksówkarza ze Stratford marzył o tym, by projektować ubrania. Dzięki ogromnej determinacji realizuje swój cel, kolejno wywierając ogromne wrażenie na każdym mentorze, którego poznaje i u którego pobiera nauki. Do pewnego momentu obraz jest inspirujący, ogląda się go jak bezpretensjonalny kurs motywacyjny. Postawa młodego McQueena - buntownika, upartego i utalentowanego chłopaka, budzi podziw. Ledwo wiązał koniec z końcem, ale nie stanowiło to dla niego problemu. Najważniejsza był pasja.
Pierwsze projekty szył za pieniądze z zasiłku (przez co mógł mieć problemy z prawem), a w dodatku potrafił tak oczarować ludzi, że pracowali dla niego za darmo. Śledząc poczynania projektanta i słuchając tego, co mówią o nim najbliżsi, można odnieść wrażenie, że to właśnie początkowy okres kariery był najszczęśliwszy w jego życiu. Kreatywność i niczym nieskrępowana wyobraźnia sprawiły, że z czasem rzeczywiście osiągnął wszystko, o czym mógłby zamarzyć. Tu jednak kończy się "poradnik pozytywnego myślenia", a zaczyna smutna historia o tym, jak ogromne pieniądze i jeszcze większa presja przytłoczyły McQueena.
Niepokojące, artystyczne wizje zapewniły mu ogromne uznanie w branży. Niestety, nawał pracy i poczucie izolacji sprawiały, że z czasem stawał się coraz bardziej nieszczęśliwy. Źródło jego problemów tkwiło jednak o wiele głębiej. Dowiadujemy się, że 9-letni Alexander był ofiarą molestowania seksualnego. Jako dziecko był też świadkiem przemocy domowej. Właśnie to miało odcisnąć piętno na jego twórczości i stać się jednym z powodów późniejszej depresji.
Formuła realizacji dokumentu nie jest nowatorska. Na ekranie widzimy archiwalne wideo z prywatnych zbiorów projektanta, zapisy jego spektakularnych pokazów mody i wypowiedzi jego przyjaciół, partnerów oraz byłych współpracowników. Wszystko przedstawione chronologicznie i podzielone na rozdziały. Nie potrzeba jednak postmodernistycznych trików montażowych, gdy sama historia opowiada o najbardziej awangardowym projektancie ostatnich dziesięcioleci. W dodatku znajomi McQueena to osoby tak ciekawe i charyzmatyczne, że z wielką przyjemnością słuchamy tego, co mają do powiedzenia.
Biorąc pod uwagę to, że zazwyczaj otaczamy się ludźmi podobnymi do siebie, McQueen musiał być niezwykle błyskotliwym i zabawnym facetem. Niestety, strata najbliższych osób i ogromna presja sprawiły, że mrok wziął nad nim górę.
Warto wybrać się do kina na dokument opowiadający o życiu artysty, bo jest on niepowtarzalną okazją do tego, by choć trochę wniknąć w meandry umysłu projektanta. Jest dokładnie taki, jak większość projektów McQueena: przerażająco piękny.