''Na skraju jutra'': Emily Blunt zarzekała się, że nie zagra z Tomem Cruise'em
10.06.2014 | aktual.: 22.03.2017 11:01
Jeszcze kilka lat temu Emily Blunt zarzekała się, że wolałaby do końca życia grać w teatrze za głodowe stawki, niż przyjąć niewielką i byle jaką rolę w filmie z Tomem Cruise'em.
Jeszcze kilka lat temu Emily Blunt zarzekała się, że wolałaby do końca życia grać w teatrze za głodowe stawki, niż przyjąć niewielką i byle jaką rolę w filmie z Tomem Cruise'em.
Kiedy do kin weszło „Na skraju jutra”, w którym piękna aktorka występuje u boku... Toma Cruise'a właśnie, dziennikarze natychmiast wyciągnęli ten nieszczęsny wywiad na światło dzienne.
- Nigdy tak nie powiedziałam! To okropne – zarzekała się ze śmiechem Blunt, ale widząc swoje słowa w druku, dodała rezolutnie: - To naprawdę zabawne. No ale cóż, to w końcu nie jest żadna byle jaka rola!
I faktycznie; krytyka rozpływa się nie tylko nad samym filmem, ale i nad urodą i talentem 31-letniej aktorki. A być może, gdyby nie pewien utalentowany polski reżyser, Blunt nigdy nie zaistniałaby w Hollywood...
Ze zmywaka na scenę
Urodziła się w Londynie, w dobrze sytuowanej rodzinie, jako córka nauczycielki i cenionego adwokata.
Twierdzi, że jej życie wyglądało zupełnie normalnie, a rodzice chcieli, by nauczyła się samodzielności i odpowiedzialności.
- Po szkole opiekowałam się dziećmi albo dorabiałam, zmywając naczynia – opowiadała o swoich pierwszych doświadczeniach zawodowych.
Artystyczna dusza
Już od dzieciństwa przejawiała artystyczne talenty, więc rodzice zapisali ją do prywatnego college'u, gdzie mogła rozwijać swoje zainteresowania.
- Uwielbiałam grać na wiolonczeli, w szkole kochałam też jazdę konną. Teraz moim hobby jest gotowanie i joga – opowiadała.
To właśnie w college'u, kiedy miała 16 lat, została odkryta przez łowcę talentów. Wkrótce potem młodziutka aktorka zadebiutowała na teatralnych deskach u boku Judi Dench. A ze sceny trafiła prosto do filmu.
Wszystko dzięki Polakowi
Po raz pierwszy na ekranie pojawiła się w 2003 roku, najpierw w filmie „Boudica”, potem w „Krwawym tyranie – Henrym VIII”.
Została jednak dostrzeżona dopiero rok później, dzięki roli w filmie Pawła Pawlikowskiego (ostatnio nagradzanego za „Idę”), polskiego reżysera, który już jako nastolatek wyjechał do Wielkiej Brytanii.
„Lato miłości” zachwyciło krytykę, a Emily Blunt okrzyknięto jedną z najlepiej zapowiadających się młodych brytyjskich artystek. To właśnie ten film otworzył jej drzwi do Hollywood...
Blunt ubiera się u Prady
- Ludzie wcale nie mówią: „O rany, to ty jesteś Emily Blunt”? To raczej coś w stylu: „To ty jesteś tą dziewczyną z filmu Diabeł ubiera się u Prady”? - mówiła niedawno aktorka, zapewniając, że w zasadzie całkiem ją to cieszy.
W końcu to właśnie dzięki temu filmowi – w którym wystąpiła u boku Anne Hathaway i Meryl Streep – jej nazwisko stało się rozpoznawalne poza Europą.
Nie ma szczęścia
Od tamtej pory Blunt pojawiała się na ekranach regularnie, choć nie miała szczęścia do scenariuszy.
Tytuły, w których zagrała, zazwyczaj zbierały pozytywne – bądź mieszane – opinie, ale przechodziły bez większego echa.
Aktorka wystąpiła między innymi w komedii „Rozważni i romantyczni - Klub miłośników Jane Austen”, biograficznej „Młodej Wiktorii”, horrorze „Wilkołak”, niszowej „Siostrze twojej siostry” i dwóch nie do końca udanych hollywoodzkich hitach, „Władcach umysłów” i „Looper – pętla czasu”.
Co dalej?
Ostatnio Blunt zrobiła sobie odpoczynek od pracy – w lutym 2014 roku na świat przyszła jej córka Hazel (od 2008 roku gwiazda związana jest z aktorem Johnem Krasinskim, w 2010 roku para wzięła ślub).
Ale Blunt nie zniknęła z ekranów na zbyt długo. Jeszcze w tym roku będziemy ją mogli zobaczyć w filmie fantasy „Into the Woods”, zaś w przyszłym zagra jedna z głównych ról w kryminale „Sicario”. (sm/mf)