"Palm Springs"
Motyw uwięzienia w pętli czasowej spopularyzował (a może nawet zapoczątkował?) Bill Murray swoim brawurowym występem w "Dniu świstaka". Na przestrzeni lat pod magię komedii Harolda Ramisa próbowało podpiąć się wielu twórców, w tym ostatnich latach m.in. Tom Cruise i Doug Liman w "Na skraju jutra" (science-fiction) czy Christopher Landon w "Śmierć nadejdzie dziś" (horror).
Ponownie w ramy filmu, będącego swoistą komedią romantyczną, wsadził go jednak dopiero Max Barbakow w "Palm Springs", historii Nylesa (Andy Samberg) i Sarah (Cristin Milioti) uwięzionych po wsze czasy na weselu, na które wcale nie chcieli przyjeżdżać. Podobnie jak w "Dniu świstaka" motyw powtarzającego się bez końca dnia i tu został wykorzystany do pokazania powolnej przemiany bohaterów w lepsze osoby, a także do zbudowania romantycznej relacji między nimi. Ale podczas gdy w "Dniu świstaka" Bill Murray skazany był w pojedynkę, tak tutaj świadomością bycia w czasowej pętli reżyser postanowił obdarzyć jeszcze kogoś. Z naprawdę przekomicznym skutkiem.