Niełatwo jest być odważnym. Chyba że się jest Asteriksem
Jeśli dobrze liczę, to właśnie jubileuszowa dziesiąta ekranizacja przygód dzielnego Galla żyjącego w czasach Juliusza Cezara. Najpierw były dwie proste animacje w latach sześćdziesiątych, potem powstająca pod okiem scenarzysty komiksu, René Goscinnego, oryginalna fabuła „Dwanaście prac Asteriksa” (1976). Po jego śmierci w 1977 r. blisko dekada przerwy i trzy następne animacje w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. W kolejnej dekadzie animowany „Asteriks w Ameryce” (1994) i wreszcie pierwszy film fabularny „Asteriks i Obeliks kontra Cezar” (1999). Trzy lata później kolejna fabuła z aktorami „Asteriks i Obeliks: Misja Kleopatra” – zdecydowanie najlepszy film z całej tej listy. W sumie dziewięć.
No to czas na jubileusz, bo oto po kolejnej dekadzie przerwy wracamy znów do animacji i przyszedł czas na „Asteriksa i wikingów”.
Wiele działo się przez te lata w samych animacyjnych technikach, więc film ten niejeden raz wizualnie potrafi zachwycić i olśnić, a to przecież ważne. Ale nie najważniejsze – chodzi przede wszystkim o fabułę, a ta, sygnowana przed laty przez samego René Goscinnego, jest naprawdę pierwszej urody.
Oto do wioski Gallów trafia wprost ze stolicy Trendix, uroczy młodzian, którego dziś bez większego kłopotu zaliczylibyśmy do grupy metroseksualnych. Świetnie tańczy, grzywkę ma wypielęgnowaną, a jego gołąb pocztowy SMS potrafi przekazywać informacje na odległość. Asteriks i Obeliks muszą przeszkolić młodziana (czytaj zrobić z niego mężczyznę), ale idzie im jak po grudzie.
Tymczasem na wybrzeżu lądują wikingowie, przysłani tu w dość dziwnej misji – mają odszukać i porwać największego lokalnego tchórza, istnego „czempiona strachu”, gdyż dzięki niemu – jak twierdzi ich czarownik Kryptograf – nauczą się latać. Bo przecież „strach dodaje skrzydeł”.
Kiedy więc wikingowie, jak łatwo się domyślić, porywają Trendiksa, naszym ulubionym galijskim bohaterom nie pozostaje nic innego jak ruszyć mu na ratunek. Nie podejrzewają, że wśród wikingów natrafią na sprzymierzeńca. Otóż Abba, córka wodza Timandafa i jego wciąż upiększającej swoje mieszkanie żony Vikei, zakochuje się w młodzieńcu i zrobi wszystko, by uratować mu życie.
Jak zwykle w przypadku animacji, dużą rolę w sukcesie filmu odgrywają dialogi i głosy. Polska wersja „Asteriksa i wikingów” ma się tu czym pochwalić. Przy nagraniach polskiego dubbingu spotkała się w dużej mierze ekipa odpowiadająca za sukces „Asteriksa i Obeliksa: Misji Kleopatry” – znany również ze „Shreka” tłumacz Bartosz Wierzbięta i wcielający się w parę głównych bohaterów Mieczysław Morański i Wiktor Zborowski. Tym razem dołączyli do nich Maciej Stuhr (Trendix) i Doda (Abba). Oj, może być bardzo śmiesznie