Nina Andrycz: kiedy odkryła notes męża, postanowiła się zemścić
13.06.2016 | aktual.: 22.03.2017 08:48
Ninę Andrycz, wybitną aktorkę, nazywano królową polskiej sceny – a ona sama przyznawała, że teatr był jej największą miłością. Nie przeszkodziło jej to oczywiście w nawiązywaniu kolejnych romansów; o życiu uczuciowym Andrycz krążyły prawdziwe legendy. Gdy była studentką, zakochała się w swoim żonatym wykładowcy. Potem wyszła za Józefa Cyrankiewicza, premiera, który – jak twierdziła – „zmusił” ją do tego ślubu.
Ninę Andrycz, wybitną aktorkę, nazywano królową polskiej sceny – a ona sama przyznawała, że teatr był jej największą miłością.
Nie przeszkodziło jej to oczywiście w nawiązywaniu kolejnych romansów; o życiu uczuciowym Andrycz krążyły prawdziwe legendy. Gdy była studentką, zakochała się w swoim żonatym wykładowcy. Potem wyszła za Józefa Cyrankiewicza, premiera, który – jak twierdziła – „zmusił” ją do tego ślubu.
Nie byli udanym małżeństwem – Andrycz nie chciała dać mu dzieci i o wiele bardziej wolała występować na scenie, niż pokazywać się u boku męża. Największy kryzys przyszedł jednak osiem lat po ślubie, kiedy aktorka odkryła notes z listą kochanek męża. Zażądała rozwodu, a gdy on odmówił – postanowiła się zemścić.
Wkrótce środowisko artystyczne aż huczało od plotek o romansie Andrycz ze znacznie od niej młodszym, w dodatku żonatym aktorem...
Żonaty profesor
W pierwszy romans Andrycz wdała się, gdy miała 19 lat i była studentką drugiego roku w szkole teatralnej. Jej ukochany był profesorem, znacznie od niej starszym i żonatym. Nazywał się Aleksander Węgierko.
- Miał 39 lat, ale mnie ta różnica nie przeszkadzała– pisała w książce „Patrzę i wspominam”. - Przeszkoda była inna i nie do pokonania. On był żonaty z kobietą, która jako żona... miała same plusy. Mama powiedziała: „Rozumiem, że on bardzo ci się podoba, ale nie macie prawa tej kobiety skrzywdzić, bo ona jest bez zarzutu! Nie macie prawa!”. I uznałam, że ma świętą rację. Ale wesoło mi nie było...
''Nigdy w życiu nikogo tak nie pokochałam''
To dlatego Andrycz wreszcie odpuściła. Zapewniała też, że choć strasznie się kochali, nigdy nie przekroczyli granicy przyzwoitości.
- Skończyłam szkołę teatralną jako dziewica – twierdziła.
Ta historia miała tragiczny finał – Węgierko zginął na wojnie. Andrycz nie ukrywa, że był jej pierwszą prawdziwą miłością i wspominała go do końca życia, nawet kiedy oddała rękę innemu mężczyźnie.
- Już nigdy w życiu nikogo tak nie pokochałam.Wielu mężczyzn poświęciło dla mnie wiele spraw, mój mąż mnie bardzo kochał, ale ja nawet cienia takiego uczucia już po raz drugi nie przeżyłam – pisała.
Portret Aleksandra wisiał w jej salonie aż do śmierci Andrycz.
''Zmusił mnie do małżeństwa''
Po wojnie Nina Andrycz dostała angaż w Teatrze Polskim. To tam wypatrzył ją premier Józef Cyrankiewicz. Chociaż przypadł jej do gustu, zapewniała, że wcale nie miała zamiaru wychodzić za niego za mąż.
- Józef zmusił mnie do małżeństwa. Proponowałam, że zostanę jego przyjaciółką. Powiedział: „Przyjaciółek to ja miałem dosyć w młodości, a teraz chcę żonę. Taką jak ty”. Uznałam, że jest godny tego, żeby mnie uwielbiać – twierdziła.
Był też wściekły, że Andrycz nie chciała urodzić mu dziecka, a kiedy zaszła w ciążę, dokonała aborcji.
Lista kochanek
Konflikt między małżonkami zaostrzył się osiem lat po ślubie, kiedy Andrycz znalazła notes z listą kochanek męża.
- Pociemniało mi w oczach... Czy w ósmym roku małżeństwa misterna budowla wspólnoty musi stać się fikcją i runąć? - pisała.
Zażądała rozwodu, ale Cyrankiewicz odmówił – tłumacząc, że prawdziwi mężczyźni nie mogą być monogamistami. To sprawiło, że Andrycz postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne.
* - Byli wciąż małżeństwem na papierze, ale już wtedy ich drogi zaczynały się rozchodzić. Każde z nich prowadziło oddzielne życie intymne. O kochankach Cyrankiewicza krążyły legendy. Andrycz nie chciała pozostawać w tyle. Ich małżeństwo w tym okresie stawało się już bezpruderyjnym związkiem otwartym. Tylko dlatego romans z Gogolewskim był możliwy* – twierdzi informator "Na Żywo".
''Skoczyły sobie do gardeł''
Ignacego Gogolewskiego (na zdjęciu z Andrycz), młodszego od niej o ponad dwadzieścia lat, poznała w Teatrze Polskim. Dyrektor poprosił Andrycz, by zaopiekowała się kolegą, który dopiero zaczynał swoją przygodę z aktorstwem. Andrycz potraktowała to zadanie bardzo poważnie.
Zaczęło się od tego, że wraz z Gogolewskim mieli zagrać parę kochanków. Spędzali ze sobą dużo czasu – i wkrótce uczucie przeniosło się ze sceny również poza kulisy. W środowisku aż huczało od plotek – tym bardziej, że Gogolewski miał żonę, Katarzynę Łaniewską, która również pracowała w teatrze. Obie panie szczerze się nienawidziły, a Andrycz podobno upokarzała rywalkę na każdym kroku.
- Pięćdziesiąt lat później, na rocznicowym spotkaniu w Teatrze Polskim, obie skoczyły sobie do gardeł. Bez wątpienia pod płaszczykiem ambicji zawodowych kryła się również rywalizacja o tego samego mężczyznę. Nina twierdziła przecież zawsze, że Gogolewski kochał się w niej przez dwadzieścia lat – twierdzi informator "Na Żywo".
Zostali przyjaciółmi
Romans trwał trzy lata. Potem relacje między kochankami nieco się ochłodziły – zapewne dlatego, że Łaniewska urodziła dziecko i Gogolewski chciał być dobrym ojcem i mężem. Nie wyszło, a kilka lat później małżeństwo i tak się rozpadło.
Z Andrycz spotkał się na scenie czterdzieści lat później, w 1994 roku, a w spektaklu zagrali parę byłych kochanków, Katarzynę Wielką i Stanisława Augusta Poniatowskiego. I choć namiętność między nimi wygasła, pozostali przyjaciółmi.
- Każde spotkanie z Niną Andrycz wywierało na mnie ogromne wrażenie – mówił aktor po jej śmierci. - Trudno podsumować tak bogatą indywidualność. Była wszechstronnie utalentowana, mam nadzieję, że podkreślą to jej biografowie. Nina Andrycz była osobą nieprzeciętną i jako aktorka, i jako kobieta niebywałej urody. (sm/gol.)