„Ogniem i mieczem”: krytycy wieszali psy, widzowie walili drzwiami i oknami
13.02.2017 | aktual.: 13.02.2017 14:51
- Pierwszy raz czytałem "Trylogię" jako jedenastolatek. Ojciec przysłał mi na Syberię najpierw "Pana Wołodyjowskiego", potem "Potop". "Ogniem i mieczem" nie przeszło przez cenzurę - wspominał Jerzy Hoffman w "Gazecie Pomorskiej". "Trylogia" zrobiła na nim takie wrażenie, że marzył o przeniesieniu jej na wielki ekran. Z czego, jak przyznał, „większość kolegów ze szkoły filmowej bardzo się podśmiewała”.
Udało mu się, choć naturalnie nie bez trudu, dopiąć swego. Książki przenosił na ekran w takiej kolejności, w jakiej je czytał. "Ogniem i mieczem" trafiło do kin dopiero po długiej przerwie, 8 lutego 1999 roku.
Reżyser nie krył, że miał ogromne problemy z zebraniem pieniędzy i uzyskaniem wsparcia. Mało kto wierzył, że mu się powiedzie. Tymczasem Hoffman odniósł sukces,* jakiego mogliby mu pozazdrościć inni filmowcy.*
Szkoły poszły
Krytycy jednak nie byli dla niego łaskawi. Tomasz Raczek uważał, że "Ogniem i mieczem" to nie film, a "wielkie przedsięwzięcie medialno-finansowe", a jego kolega Zygmunt Kałużyński wprost nazywał dzieło Hoffmana "olśniewająco efektowną katastrofą naszego kina".
Tymczasem, jakby na przekór, widzowie nie kryli zachwytu, a kina pękały w szwach (również dzięki zaciąganym na seanse uczniom).
Dziś pod względem frekwencji film zajmuje pierwsze miejsce (na drugim jest "Pan Tadeusz", na trzecim zaś "Quo vadis") wśród wyświetlanych w Polsce produkcji po 1989 roku - zgromadził 7 151 354 widzów i zarobił 105 089 363 zł (przy budżecie wynoszącym 24 mln zł).
Nieudane przesłuchania
Wielu znanych aktorów ubiegało się o role w "Ogniem i mieczem" - i wielu odchodziło z kwitkiem. Edyta Jungowska po latach mówiła, że marzyło się jej zagranie Horpyny. I choć zazwyczaj nie dostawała ról z powodu tuszy, tym razem powiedziano jej, że jest... za chuda.
- Ona jest dużą, okrągłą babą. A na castingu usłyszałam: „Pani Edyto, ale dlaczego jest pani taka malutka i taka chudziutka?” - śmiała się w "Na żywo".
Horpyną chciała też zostać Anna Majcher. Jednak ostatecznie obsadzono ją jako karczmarkę, a przesłuchanie wygrała Rusłana Pysanko.
Nie powiodło się również Janowi Prochyrze, który zabiegał o rolę Zagłoby. Choć wydawało się, że ma ku temu idealne warunki. Hoffman chciał jednak powierzyć ten angaż Krzysztofowi Kowalewskiemu.
Tajemniczy romans
Helenę zagrać miała podobno Barbara Kosmal (na zdjęciu), córka Brylskiej - jednak zginęła przedwcześnie w wypadku samochodowym. Żona Hoffmana namówiła więc męża, aby do tej roli zatrudnił dziewczynę Bonda - Izabellę Scorupco. Skrzetuskim został zaś Michał Żebrowski. Natychmiast zaczęto plotkować, że piękną ekranową parę również poza planem połączył gorący romans.
Aktorka spodziewała się dziecka, kiedy zaproponowano jej rolę w „Ogniem i mieczem”. Rok wcześniej poślubiła hokeistę Mariusza Czerkawskiego. Uczucie między nią i Żebrowskim miało pojawić się podczas drugiego etapu zdjęć. Scorupco była już wtedy po porodzie, a jej małżeństwo chyliło się ku końcowi. Dziennikarze robili wszystko, aby przyłapać Żebrowskiego z piękną aktorką w intymnej sytuacji, oni jednak nie dali im żadnego powodu do plotek. Nigdy też nie potwierdzili informacji o swoim romansie.
- Dżentelmen nie mówi o tym, z kim był i z kim nie był – oznajmił w jednym z wywiadów Żebrowski, ucinając temat. Niedługo potem ich ścieżki się rozeszły.
Plastikowy scenariusz
Gdyby nie szczęśliwe zrządzenie losu, polska publiczność mogłaby nigdy nie usłyszeć o Aleksandrze Domogarowie. Jerzy Hoffman rolę Bohuna powierzyć chciał bowiem Bogusławowi Lindzie. Aktor jednak propozycję odrzucił.
- Odmówiłem grania Bohuna w „Ogniem i mieczem”, bo scenariusz wydawał mi się plastikowy i komiksowy – tłumaczył swoją decyzję w wywiadzie dla „Playboya”.
Domogarow nie miał podobnych zastrzeżeń. Jego taśma próbna zdobyła aprobatę całej ekipy i aktora natychmiast zaproszono na plan. Wybór okazał się najlepszym z możliwych.
- Chciałem pokazać Bohuna jako postać złożoną psychologicznie, a nie tylko zabijakę z szabelką – opowiadał później aktor, zadowolony, że grany przez niego bohater zdobył tak wielką sympatię publiczności.
Niestety, Bohun nie przemawia głosem Domogarowa. Smętną pieśń kozacką „Oj czyj to kiń stoit” wykonuje bowiem Roman Radziwonowicz, a w kwestiach mówionych głosu użycza Jacek Rozenek.
Bohun, Kmicic, Azja
Jedynym aktorem, który pojawia się w całej "Trylogii" jest Daniel Olbrychski. W "Panu Wołodyjowskim" grał Azję, w "Potopie" Kmicica.
- Początkowo miał zagrać w "Ogniem i mieczem" księcia Jeremiego, ale stwierdził, że do tej roli jest za stary i stanęło na Tuhaj-beju - wspominał Hoffman. I dodał, że gdyby "Ogniem i mieczem" powstało wcześniej, chętnie obsadziłby Olbrychskiego w innej roli.
- Gdybym kręcił poszczególne części chronologicznie, Daniel zagrałby trzy postaci - Bohuna, Kmicica i Azję. Teraz chcę, by był łącznikiem między dawnymi a nowymi czasami – wyjaśniał.
Żart Scorupco
Poruszenie wśród widzów wywołała zwłaszcza ostatnia scena filmu. Zmieniona w stosunku do książkowego pierwowzoru i mocno niejednoznaczna. Adek Drabiński, asystent reżysera, wyznawał, że tak naprawdę był to żart Scorupco.
- Muszę przyznać, że Scorupco jest świetną aktorką, technicznie bomba. Zrobiła dowcip, który Jurek Hoffman kupił bezboleśnie - mówił. - Rzecz dotyczy ostatniej sceny. Przywożą Bohuna, Skrzetuski go uwalnia. Bohun, odjeżdżając, odwraca się, spogląda na Helenę. A ona, bez słów, patrzy na niego w taki sposób, jakby miała wątpliwości, czy została z właściwym facetem. A to przecież finał filmu. Jurek był zaskoczony, bo Scorupco zagrała to bez ostrzeżenia.