''Performer'': Artysta większy niż ekran [RECENZJA]
05.10.2015 14:16
Sam Dawicki nie potrzebuje wiele, żeby przyciągnąć uwagę. Ma charyzmę gestu i wirtuozerię nieszablonowego artysty. Przekonującą wizję swojej osoby i swojej sztuki. Jest postacią większą niż ekran i większą niż niejeden aktor – nawet taki z pokaźnym dorobkiem. Nic więc dziwnego, że mając na planie taką osobowość twórcy skwapliwie z tego korzystają i ilekroć artysta pojawia się w kadrze, pozwalają mu grać pierwsze skrzypce. Nawet jeśli nie klei się to z resztą filmu, który próbuje jednak zaproponować bliższą klasycznemu kinu i konkretniejszą fabułę, historię, refleksję.
Mimo tych starań, sedno wydaje się tkwić jednak w Dawickim, jego występach, słowach i gestach. Każde z nich ma sens i znaczenie. Mają one także siłę wzniecania dyskusji o istocie współczesnej sztuki. Czy potrzeba do niej wiele czy niewiele? Czy artysta, sam będący w pewnym sensie tej sztuki tworzywem, idzie na łatwiznę czy wręcz przeciwnie – dokonuje najwyższego poświęcenia? Czy sama sztuka ulega dziś pewnemu sformatowaniu czy wciąż jeszcze może być przestrzenią nieskrępowanej wolności? Sama obecność i działania Dawickiego prowokują tego typu rozmyślania i szkoda, że twórcy nie poszli tym tropem bardziej konsekwentnie. Być może uważali, że wszystkie te rzeczy warto podkreślić podwójną linią, a być może nie do końca mocy swojego bohatera zaufali. Zbacza więc „Performer” w różnych momentach z tropu filmu – performance’ u i przeplata go z przezroczystą fabułą z zawodowymi aktorami bezpośrednio wypowiadającymi to, co wcześniej pozostało gdzieś między słowami. Choć odbiera to mocy samemu obrazowi, nie jest w
stanie przysłonić jego niezwykłej wartości. Wartości pioniera i podejścia do sztuki filmowej w sposób w polskim kinie unikatowy.