Do kin wchodzi właśnie siódma odsłona popularnej serii "Piła". Z tej okazji przyglądamy się jej fenomenowi z bliska
Do kin wchodzi właśnie siódma odsłona popularnej serii "Piła". Z tej okazji przyglądamy się jej fenomenowi z bliska. Przeczytajcie koniecznie nasz artykuł, który rozprawia się z mitem popularnej, czy może już kultowej serii horrorów >>>
** [
JASKÓŁKA LATA W BIELIŹNIE ]( http://film.wp.pl/jaskolka-lata-w-bieliznie-6025278372508801g ) * *** [
TYCH ZDJĘĆ WSTYDZĄ SIĘ GWIAZDY ]( http://film.wp.pl/gwiazdy-w-najbardziej-zenujacych-momentach-6025280354886273g )
** [
TAK ZARABIAJĄ DZIECI POLSKICH GWIAZD ]( http://film.wp.pl/nowa-generacja-najlepszych-polskich-aktorow-6025279244911745g )
Niespodziewany sukces
Jak na prawdziwy fenomen przystało, "Piła" wzbudza kontrowersje. Obrońców moralności bulwersuje bałamucącą ideologią, piewców dobrego smaku ilością spływającej z ekranu posoki, a co wrażliwszych krytyków intelektualną mielizną.
A jednak szary widz całą tę miksturę pokochał, generując sześciu dotychczasowym odcinkom serii grubo ponad 700 milionów dolarów czystego zysku. Dziś "Piła" to już sprawdzona i zakorzeniona głęboko w kulturze masowej franczyza, której popularność i dochodowość wykracza daleko poza sagi Freddy'ego Krugera ("Koszmar z ulicy Wiązów") czy Jasona Voorheesa ("Piątek trzynastego").
Od lat osiemdziesiątych żadnej filmowej serii, nawet horrorowej, nie produkowano w takim tempie i z takim zaangażowaniem. Trudno się dziwić - żelazo trzeba kuć póki gorące.
Wszyscy chcieli to zobaczyć
Gdy w 2004 roku James Wan i Leigh Whannell przyjechali ze swym nakręconym za skromny milion dolarów horrorem na festiwal w Sundance, nie liczyli na wiele. Ot, pokazać się, zaistnieć i spróbować wydać film bezpośrednio na dvd.
Tymczasem niespodziewana popularność "Piły" pośród lokalnej publiczności nieco te plany zweryfikowała. Nagle okazało się, że wszyscy chcą oglądać nie "Powrót do Garden State" czy zwycięski "Wynalazek", lecz krwawy horror o sadystycznym mordercy, który swoje ofiary zmusza do drastycznego samookaleczenia się, a w rezultacie śmierci.
Film szokował, ale i stanowił źródło szarpiącej nerwy rozrywki, której znakiem rozpoznawczym po dziś dzień, jest fabularny twist na ostatniej prostej.
Przemoc i pieniądze
Nic dziwnego, że sypiące się od tego momentu oferty dystrybucji kinowej i zaproszenia na prestiżowe festiwale (m.in. w Toronto) pomogły "Pile" przedostać się do mainstreamu.
Gdy film wszedł do kin w październiku 2004, bez problemu zarobił 50 milionów dolarów w samych tylko Stanach i drugie tyle zagranicą.
Ale o jego sukcesie nie zadecydowała bynajmniej przypisywana całej serii brutalność. Ta była, jest i będzie obecna w kinie amerykańskim, a jej poziom zawarty w kolejnych częściach cyklu, choć wysoki, nie przekracza obowiązujących na rynku standardów.
** [
JASKÓŁKA LATA W BIELIŹNIE ]( http://film.wp.pl/jaskolka-lata-w-bieliznie-6025278372508801g ) * *** [
TYCH ZDJĘĆ WSTYDZĄ SIĘ GWIAZDY ]( http://film.wp.pl/gwiazdy-w-najbardziej-zenujacych-momentach-6025280354886273g )
Inteligentny morderca
"Piła" nie jest bardziej drastyczna od wszelkiej maści "Hosteli" czy filmów Roba Zombiego, ale w przeciwieństwie do nich usprawiedliwia przemoc prostą, acz sugestywną ideologią.
Sprawcą całego zamieszania nie jest olbrzymi troglodyta w gumowej masce, a przeciętnej budowy pięćdziesięciolatek, którego najsprawniejszą bronią jest intelekt, a motywacją pobudki... szlachetne.
Jigsaw, bo taki obrał sobie pseudonim, nie zabija lekkomyślnych małolatów z uczelnianego kampusu. Swoje ofiary dobiera według ściśle określonego klucza. Do pomieszczenia z morderczymi pułapkami trafiają tylko kryminaliści, ludzie z marginesu i pasożytujący hipokryci, czyli wszyscy, którzy wstąpili na drogę występku, sprzeniewierzenia się powszechnym ideałom.
Od ''Siedem'' do ''Piły''
Kontynuując niejako dzieło bezimiennego zabójcy z "Siedem" Davida Finchera, Jigsaw wykrzywia opętańczą misję własną prywatą. Dotychczasowe życie nie było dla niego łaskawe - żona poroniła upragnione dziecko, u niego z kolei zdiagnozowano późne stadium raka. I dopiero nieudana próba samobójcza otwiera mu oczy.
Czy sprawiedliwym jest by tak wielu otaczających go ludzi gardziło tym, czego jemu odmówiono - szczęśliwym życiem? W kaznodziejskim odruchu, Jigsaw postanawia dać im nauczkę.
Zaczyna od ludzi z najbliższego otoczenia - narkomana z ośrodka, w którym pracował czy lekarza, który zdiagnozował jego chorobę. Obaj skrywają swoje własne grzeszki, swoje mniejsze i większe niegodziwości, obaj kierują się nonszalancją i egoizmem względem innych. Dostaną swoją szansę, by pojąć, zrozumieć, co tracą. Pierwszą i jedyną zarazem.
Na straży ideałów
Zasady gry są bardzo proste. Wytypowany delikwent trafia zazwyczaj do pomieszczenia, w którym w określonym czasie poradzić musi sobie z jednym z morderczych mechanizmów Jigsawa.
Skonstruowane przez niego pułapki są rozmaitej skali i wyrafinowania. Od przymocowanych do twarzy sideł o odwróconym działaniu poprzez całą serię następujących po sobie łamigłówek. Z każdej z nich, teoretycznie, można się wydostać, każdą rozwiązać. Zbawienie idzie jednak w parze z odpowiednim poświęceniem. Siebie, swoich dotychczasowych zasad, psychicznego zdrowia, ciała, a nawet najbliższych.
Droga do wybawienia jest zazwyczaj podszyta ironiczną symboliką - modelka i otyły mężczyzna muszą odciąć sobie tę część ciała, która nie będzie im potrzebna, syn policjanta zostaje osadzony w pomieszczeniu z kryminalistami, których ten wrobił w niepopełnione zbrodnie, a niewierny mąż musi odpiłować sobie stopę, by ocalić żonę i dziecko. Najważniejsze jednak, że oni wszyscy na swoje cierpienie zasłużyli.
Bezlitosny ale sprawiedliwy
Stosując ten prosty wybieg, twórcy "Piły" sprowadzają do ekstremum rozwiązanie zastosowane swego czasu w popularnych slasherach. Kiedy horrory o zamaskowanych mordercach z ostrymi przyrządami w świerzbiących dłoniach zalały w latach 80. amerykański mainstream, to właśnie oni - Freddy, Jason, Michael i inni - stanowili ich największą atrakcję, nie bohaterowie pierwszego planu.
Głupiutkie nastolatki, których ubywało z każdą kolejną sceną, byli dla nich ledwie pożywką; przyczynkiem do gloryfikacji sadystycznego antybohatera. I choć Jigsaw się tej perspektywie nieco opiera - nie dość, że na swój pokrętny sposób jest sprawiedliwy, to jeszcze potrafi przypodobać się nękanemu występnością społeczeństwu - to właśnie za aprobatą jego czynów czai się niebezpieczna sugestia. Jeśli prawo jest nieskuteczne, to trzeba je wziąć we własne ręce.
Co roku to samo
Oczywiście mało prawdopodobnym jest, by po seansie jednej z kolejnych części któryś z zainspirowanych widzów zaczął wymierzać sprawiedliwość typom spod ciemnej gwiazdy, ale poziom przyzwolenia na tego typu zachowania z całą pewnością wzrasta.
Realizowana seryjnie "Piła" (premiera każdego roku w Halloween) przyczynia się do akceptacji tego, co niemoralne, bardziej niż wszystkie filmy o samozwańczych mścicielach razem wzięte.
Bo, o ile połączenie brutalności i zemsty w takim "Punisherze" kipi komiksową umownością, a w "Świętych z Bostonu" wynika wyłącznie z egocentrycznego cynizmu, to już w wykonaniu Jigsawa (a właściwie jego mechanicznych urządzeń, on sam własnoręcznie nie zabija) emanuje chirurgicznym sadyzmem. O umowności nie ma tu mowy. Widoku miażdżonych korpusów nikt nam nie szczędzi. Wydźwięk jest przejrzysty - jaki grzech, taka kara.
Jigsaw a Dexter
Tym, co odróżnia Jigsawa od innego świeżo usadowionego w popkulturze zabójcy, serialowego Dextera, jest subiektywizm racji.
O ile bowiem poczynaniom bohatera Michaela C. Halla towarzyszy notoryczna ambiwalencja (mamy z nim sympatyzować czy nie? jest człowiekiem czy bestią? ma uczucia?), to już w przypadku Tobina Bella stawia się nas przed faktem dokonanym. Jigsaw ma rację, musi ją mieć, o czym scenarzyści coraz bardziej usiłują nas przekonać.
Tyrad, których nawkładali mu w ostatnich sześciu latach w usta, starczyłoby na kilka solidnych przemówień na zebraniu kółka miłośników faszyzmu. Paradoksalnie, to właśnie pogrywanie z najniższymi z naszych instynktów, odwoływanie się do moralnej dwulicowości, zadecydowało o kryzysie popularności "Piły".
Uśmiercenie głównego bohatera
Od momentu, gdy twórcy przestali przetwarzać schemat bohatera zamkniętego w czasowej pułapce, uśmiercili Jigsawa i wprowadzili nowe postacie, coś zaczęło pękać. Naśladujący słynnego mordercę agent FBI, impulsywny i bezlitosny w swym działaniu, stał się głównym antagonistą dwóch ostatnich części. Z prostego powodu - on swoim ofiarom szansy nie dawał, ich poświęcenie zawsze kończyło się śmiercią. Jest tym złym, tym, który nie zrozumiał przesłania.
W tym kontekście, powracający w retrospekcjach Jigsaw staje się kimś na kształt lokalnego bożka, quasi-mędrca, którego słowa bierze się na wiarę. Próba wzniesienia mu pomnika najwyraźniej nie spodobała się widowni, bo szósta część - mimo iż, prezentowała najwyższy poziom fabularny od czasu dwóch pierwszych - zarobiła na całym świecie nieco ponad 60 milionów dolarów, czyli zaledwie połowę zwyczajowych wpływów.
Popkultura czy legenda?
Na decyzję producentów nie trzeba było długo czekać. Wchodząca na nasze ekrany część siódma ma być ostatnią. Źródełko szybko jednak nie wyschnie.
Franczyza radzi sobie wciąż nad wyraz dobrze, a przychody z opartych na niej gier komputerowych, komiksów i wszelkiego rodzaju gadżetów idą w miliony. Jigsaw na stałe przeniknął do popkultury. O tym, co swoją w niej obecnością manifestuje, będziemy mogli przekonać się już po seansie nakręconej w obowiązkowym trójwymiarze "Piły VII".
Plakat, z reflektorami nakierowanymi na olbrzymi pomnik głównego bohatera, sugeruje najgorsze - oto przed nami już nie popkulturowy symbol, ale autorytet.
Piotr Pluciński