''Pod Mocnym Aniołem'': Grabowski odpowiada na zarzuty
25.02.2014 | aktual.: 22.03.2017 20:57
O Andrzeju Grabowskim ostatnio ciągle jest głośno. Z jednej strony krytycy chwalą aktora za kolejne role w filmach Smarzowskiego (ostatnio „Pod Mocnym Aniołem”). Z drugiej nazwisko artysty pojawia się w kontekście „afery garnkowej”. Gazety zarzucają Grabowskiemu i kilku jego kolegom – m.in. Cezarowi Pazurze i Krzysztofowi Kryszakowi – że swoimi nazwiskami firmują nie do końca przejrzysty interes.
O Andrzeju Grabowskim ostatnio ciągle jest głośno. Z jednej strony krytycy chwalą aktora za kolejne role w filmach Smarzowskiego (ostatnio „Pod Mocnym Aniołem”)
. Z drugiej nazwisko artysty pojawia się w kontekście „afery garnkowej”. Gazety zarzucają Grabowskiemu i kilku jego kolegom – m.in. Cezaremu Pazurze i Jerzemu Kryszakowi *– że swoimi nazwiskami firmują nie do końca przejrzysty interes.*
W wywiadzie zamieszonym na łamach najnowszego numeru tygodnika SHOW aktor postanowił oficjalnie ustosunkować się do stawianych mu przez tabloidy zarzutów o chałturę. I ma o sobie jak najlepsze zdanie.
''I nie kupiłbym tego ferrari, bo nie mam na to kasy''
Kabarety z udziałem m.in. Grabowskiego odbywają się w ramach tzw. „warsztatów kulinarnych”, podczas których przybyłym gościom – darmowe zaproszenia najczęściej są wysyłane pocztą – prezentuje się zestawy drogich garnków, które kosztują nawet 6 tys. zł. Na spotkanie przychodzą najczęściej emeryci.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy na łamach Super Expressu i Faktu pojawiły się głosy krytyki. Ich autorzy zarzucali aktorowi, że rozmienia swój talent na drobne i firmuje nazwiskiem nieuczciwy biznes naciągaczy.
– Na ten występ na sali czekało siedemset osób. Większość w moim wieku. Bawiły się świetnie. A że wcześniej uczestniczyły w pokazie gotowania, to co z tego. Ich wolna wola. Gdyby mnie ktoś zaprosił na pokaz nowego ferrari, a potem wystąpiłby Elton John, to bym poszedł z ciekawości. I nie kupiłbym tego ferrari, bo nie mam na to kasy. Tyle - mówi aktor.
Chałtura? Jaka Chałtura?
Na pytanie odnośnie chałtury Grabowski również ma gotową odpowiedź. I nie widzi różnicy między występem na „warsztatach kulinarnych”, a innym stand-upem.
– Jaka chałtura? Wczoraj robiłem charytatywny stand-up na rzecz walki z depresją. Występowałem tam z równym zaangażowaniem i pasją. I co? Tu byłem dobry? A tam już zły? Dlaczego? - pyta retorycznie Grabowski.
- Spróbuj wyjść i sam przez godzinę zabawiać ludzi. Ubrany zwyczajnie w garnitur, nawet nie w beretkę i przykrótkie spodenki. Zanim skrytykujesz, spróbuj to zrobić – żartuje aktor.
''Pier... się''
Pod koniec zeszłego roku doszło do incydentu, który miał miejsce podczas jednego z takich spotkań.
Pięć minut przed zakończeniem show do stojącego na estradzie aktora podszedł mężczyzna. Zdaniem Grabowskiego widz był pod wpływem alkoholu. Mężczyzna w natarczywy sposób poprosił o autograf dla syna. Kiedy aktor odmówił, usłyszał pod swoim adresem inwektywę… Swoim zwyczajem Grabowski zaczął dowcipkować i zaprosił go po występie.
– W odpowiedzi usłyszałem „Pier... się". Każdy ma emocje, więc przerwałem występ - zdradził dziennikarzowi wyraźnie zasmucony tym zdarzeniem aktor.
Grabowskizeszedł ze sceny, wsiadł do samochodu i pojechał na przejażdżkę ochłonąć. Kiedy uspokoił nerwy, wrócił do koszalińskiej hali,* aby dać umówiony, kolejny tego dnia występ.*
''Afera grubo przesadzona''
Zapytany wówczas o swój stosunek do grania podczas tego typu imprez, Grabowski zasłaniał się kontraktem na stand-up.
– Podpisałem umowę na występ kabaretowy, a nie na zachwalanie garnków. Myślę jednak, że ta afera jest grubo przesadzona. Gdybym teraz zrezygnował, to przyznałbym się, że robię coś złego, a tak nie jest - tłumaczył aktor.
W najbliższym czasie zobaczymy Andrzeja Grabowskiego w najnowszym filmie Patryka Vegi. Jednak dokładna premiera „Służb specjalnych” na razie nie jest znana. Wiadomo, że produkcja zagości na naszych ekranach najprawdopodobniej jeszcze w tym roku.(gk/mn)