''Pod Mocnym Aniołem'': Wywiad z Wojciechem Smarzowskim - ''Film zrobiłem na ostro - powinien dawać w beret''
Wszyscy widzowie w Polsce na to czekali. Od kinowego sukcesu filmowej *"Drogówki" minął rok. Teraz, 17 stycznia, na ekrany wchodzi najnowszy film cenionego Wojciecha Smarzowskiego, "Pod Mocnym Aniołem". Adaptacja powieści Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem z pewnością zaskoczy fanów twórczości Smarzowskiego. To jeden z najbardziej osobistych filmów w karierze reżysera. O alkoholizmie, życiowych problemach i karierze za granicą opowiedział Katarzynie Kasperskiej autor "Domu Złego".*
14.01.2014 12:58
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że picie alkoholu to jest sport narodowy Polaków. Jaki jest twój stosunek do alkoholu?
Film "Pod Mocnym Aniołem" zaczyna się takimi zdaniami: "Są tacy, którzy mogą pić i tacy, którzy nie mogą. Ja mogę" - mówi Jerzy, postać grana przez Roberta Więckiewicza. Po czym jego dziewczyna odpowiada pytaniem "Znaczy kontrolują?". I tu pointuje Jerzy "Ja kontroluję". To jest moja odpowiedź na twoje pytanie (śmiech). Wszystko jest dla ludzi. Zrobiłem ten film, jako film ostrzegawczy, ale każdy sam sobie musi odpowiedzieć, jaka jest jego relacja z alkoholem. Czy ma z nim problem, czy go nie ma. Wydaje mi się, że ten film prowokuje i zmusza do jakiejś refleksji.
A czy ty masz problem z alkoholem? Zaobserwowałeś u siebie pewne zachowania, o których opowiada *Pilch?*
Tak, zaobserwowałem. Wiesz, jakiś musiał być powód, że postanowiłem wreszcie zrobić film o piciu. Więc coś tam jest na rzeczy.
Jaki to był powód?
We wszystkich moich filmach alkohol zawsze był obecny. Chyba postanowiłem się z tym szczerze rozliczyć i w pełni skupić na temacie alkoholizmu.
Jesteś abstynentem?
Nie, nie, nie. Absolutnie. Ale film zrobiłem na trzeźwo. Również po to, żeby mieć pełną jasność tematu, z jakim chciałem się zmierzyć. Żadne piwo nie wchodziło w grę. Mój drugi reżyser nawet sprawdzał mi piwo bezalkoholowe, czy ma 0,5% czy 0,0% (śmiech).
Główny bohater ma na imię Jerzy, podobnie jak autor powieści *"Pod Mocnym Aniołem" - Jerzy Pilch. Czy w postaci granej przez Roberta Więckiewicza jest też coś z Wojciecha Smarzowskiego?*
Coś tam jest (śmiech). Jerzy, czyli postać wymyślona przez Pilcha i większość sytuacji zaprezentowanych w filmie jest wynikiem adaptacji. Wszystko, co reprezentuje sobą książka, potraktowałem jako worek i wrzuciłem do niego również parę rzeczy, które sam zaobserwowałem u innych.
Czy podczas pracy nad filmem konsultowałeś się z osobami, które z sukcesem walczą, bądź też nieraz przegrały z nałogiem?
Oczywiście, że rozmawiałem. Ale bardzo dużo też czytałem, poza tym umiem obserwować. W moim filmie są postacie, które walczą z alkoholizmem, ale również takie, które uważają, że wylądowały na odwyku za karę i nie mają żadnego problemu z alkoholem. Te dwa bardzo powszechne podejścia do choroby, jaką jest alkoholizm, również chciałem podkreślić w filmie.
* Aktorzy, którzy wystąpili w filmie "Pod Mocnym Aniołem" zagrali bardzo wiarygodnie. Nieczęsto można zobaczyć gwiazdy polskiego kina w takim stanie upojenia. Czy oni również mieli wpływ na historie prezentowane w twoim filmie? Czy ich doświadczenia z alkoholem wpłynęły w jakimś stopniu na scenariusz?*
Żeby nie było żadnych wątpliwości - aktorzy grali na trzeźwo! Nie miałbym możliwości dubli, gdyby byli pijani. W stanie upojenia z pewnością odegraliby mi jakąś sytuację i to wyjątkowo wiarygodnie, ale nie mogliby tego powtórzyć. Wracając do twojego pytania, z większością ekipy aktorskiej współpracuję już dość długo i mamy ze sobą kontakt również poza planem zdjęciowym. Tak, w filmie "Pod Mocnym Aniołem" są sytuacje, które zasłyszałem z ich historii. Kilka scen jest nacechowanych naszymi prywatnymi przeżyciami - moimi, Pilcha i czołowych aktorów. W końcu każdy z nas, że tak powiem, już się nażył i miał swoje doświadczenia z alkoholem.
Kiedy sobie uświadomiłeś, że to *Robert Więckiewicz jest twoim filmowym Jerzym?*
Dosyć szybko, chyba już na etapie pisania scenariusza. Wybierałem między trójką aktorów, ale nie będę zdradzał, o kogo chodziło, bo to nie jest istotne. Oni wszyscy byliby świetni, ale ważny był charakter filmu "Pod Mocnym Aniołem" jaki chciałem stworzyć. Gdyby postać Jerzego zagrał inny aktor nie byłby to ani lepszy, ani gorszy film, tylko zupełnie inny. Zdecydowałem się na Roberta, bo było mi do niego najbliżej z wielu przyczyn.
Mieliście próby przed rozpoczęciem zdjęć? Dużo rozmawialiście?
Nie, ja w ogóle nie wiem, co to są próby. My nie pracujemy nad tekstem, ale nad postacią. Zawsze wspólnie analizujemy motywację bohatera - dlaczego robi to, co robi - oraz stan, w jakim się znajduje. Kiedy już sobie to wszystko przegadamy, to ja już dalej nie wchodzę w to "jak Robert Więckiewicz zagra daną scenę". Po to go wziąłem, żeby wykorzystać jego wrażliwość i talent, a on już wiedział, co ma robić.
*Jerzy Pilch nie chciał mieć żadnego wpływu na scenariusz?*
Nie chciał. Ja to rozumiem, ponieważ on jest przywiązany do każdego słowa, które napisał. A ja musiałem zrobić rzeź i dokonać ingerencji w jego powieści. Jeżeli rozpoczęlibyśmy wspólnie pracę nad scenariuszem, byłby to zupełnie inny film. Jerzy Pilch wniósł w filmową produkcję całą historię i bazę. Natomiast jego wyobraźnia czy też doświadczenia zderzone z moją wyobraźnią i doświadczeniami dały efekt takiego filmu, który powstał. I o to chodziło. W filmie "Pod Mocnym Aniołem" jest bardzo dużo z Jerzego Pilcha. Na przykład język... W moich dotychczasowych filmach bohaterowie, nie mówią w taki sposób jak w powieści Pilcha. To dla mnie bardzo istotne. Charakter tych dialogów zmienia się w miarę upływu akcji, co przekłada się na ich znaczenie. Z pełną świadomością wykorzystałem konstrukcję pilchowskich dialogów.
Nie chciałem też wkładać w usta filmowych postaci zbyt dużo wulgaryzmów. Pomyślałem, że sam temat jest na tyle lepko-odrażająco-odrzucający, że raczej nie trzeba jeszcze bardziej dokładać mięsa.
To prawda. Niektóre sceny w twoim filmie są wyjątkowo odpychające - wymioty, fekalia, etc. *David Lynch, kiedy po raz pierwszy oglądał "Głowę do wycierania", stwierdził, że musi pewne rzeczy ponownie przemontować lub całkowicie wyciąć, ponieważ są dla niego zbyt drastyczne. Czy miałeś podobne przemyślenia po pierwszej projekcji?*
Nie chciałbym, żeby nasza rozmowa zeszła na temat fekaliów, ale rzeczywiście jest tak, że rozkładałem akcenty. Nie chciałem ich powtarzać. To było świadome działanie. Słuchaj, ja wiem, że ten film zrobiłem na ostro, bo on powinien poruszać, powinien dawać w beret. Ale myślę sobie, że "Pod Mocnym Aniołem" zmusi też ludzi do refleksji, czasem rozśmieszy i że się w nim odnajdą.
*"Pod Mocnym Aniołem" to wyjątkowo "pijany" film. Opary alkoholowe są niemalże wyczuwalne przez widzów. Skąd pomysł na taką formę?*
To historia o nielinearności czasu - jak życie każdego alkoholika. Dokładnie o tym jest ten film. Nie o tym, jak wujek Mietek narąbał w kombinezon narciarski, tylko o chorobie i stracie czasu, która ją charakteryzuje. Osoby pijące nie wiedzą, kiedy mija im rok, czy pięć lat. To film o marnowaniu życia.
Myślisz, że młode pokolenia Polaków mogą mieć podobne podejście do alkoholu, jak ich rodzice czy dziadkowie? Mogą mieć z nim problem już teraz?
Myślę, że młodzi ludzie bardzo lubią nieciągłość czasu, którą uzyskują za pomocą narkotyków, jak amfetamina, czy też alkoholu. Może po tym filmie zastanowią się, czy faktycznie to jest tak fajnie z tą nieciągłością czasu. Jest tak wielu nieuświadomionych alkoholików w naszym kraju. 900 tys. Polaków pije, leczy się co szósty alkoholik, a do tego wszystkiego dochodzą jeszcze ci, którzy z tymi alkoholikami muszą żyć.
Jesteś obecnie uznawany za jednego z najlepszych reżyserów w kraju. Świadczy o tym kinowa frekwencja i liczne nagrody. Krytycy zgodnie uważają, że trudno ci dorównać. Widzowie w twoich filmach odczytują prawdziwy, niekiedy brutalny obraz Polski. Szczery do bólu. Powiedz, jak to jest być obecnie "numerem jeden"?
Wszystko o czym mówisz jest ulotne. Dzisiaj jest tak, a jutro może być inaczej. Myślę, że jestem też przygotowany na porażkę. Jednak nie mam wpływu na to jak mnie oceniają. Ja nie walczę o to, żeby być postrzegany jako wieszcz. Robię filmy najlepiej jak potrafię. Czasem mi się udają, czasem nie. Ale wydaje mi się, że jak już dotykam jakiegoś tematu, to nie robię namiastek. Zdaję sobie sprawę, że mam grupę widzów o podobnej do mojej wrażliwości i to dla nich tak naprawdę robię te filmy.
Ale okazuje się, że jest to większość Polaków.
Dzięki temu mogę kontynuować pracę i robić kolejny film. To jest bardzo fajne. Zawsze mówiłem, że film albo musi dostać jakieś nagrody, albo muszą pójść na niego widzowie. Niedobrze jest jak nie ma ani nagród, ani widzów, ani też dobrej prasy. Wtedy należy przewartościować swoją pracę, co mnie, prędzej czy później, też kiedyś czeka.
Czy w swojej karierze dostałeś kiedyś propozycje z zagranicy? Twoje filmy świetnie są przyjmowane na festiwalach. Byłam ciekawa, czy ktoś z hollywoodzkich wytwórni złożył ci ofertę...
Propozycja była, ale bardzo niekonkretna i nie z Ameryki. Z drugiej strony nie interesują mnie oferty pracy z zagranicy. Nie wiem o czym miałbym tam opowiadać. Wchodząc w film za jakieś większe pieniądze, tracę swoją niezależność, a to jest dla mnie chyba ważniejsze niż praca z wielką gwiazdą. Na razie przynajmniej tak jest. Nie mam takiej potrzeby. Zależy mi na niezależności, a to mi daje robienie filmów w Polsce.
_**Rozmawiała Katarzyna Kasperska**_