''Przesłuchanie'': Najbardziej antykomunistyczny film w historii PRL‑u
22.11.2012 | aktual.: 22.03.2017 18:50
Kim był tajemniczy pan Zbyszek? Gdzie ukryto film w trakcie stanu wojennego? Co przemycała Krystyna Janda i jaki związek z całą sprawą ma dwukrotny zdobywca Oscara?
Zagranicznym turystom zwiedzającym Stocznię Gdańską nie mieści się w głowie, że w totalitarnym państwie, jakim była Polska na początku lat 80., udało się urządzić antyrządowy strajk na taką skalę. Podobne niedowierzanie pojawia się po obejrzeniu „Przesłuchania” Ryszarda Bugajskiego. Jakim cudem młody reżyser nakręcił film tak otwarcie antykomunistyczny, mimo szalejącej cenzury i to jeszcze za państwowe pieniądze?
„Przesłuchanie” to film-legenda, bezkompromisowe świadectwo zbrodni stalinizmu, a historia jego powstania z powodzeniem mogłaby posłużyć za scenariusz dobrego thrillera.
W perypetie, które musieli przejść twórcy – od uzyskania zgody na realizację, aż po miażdżącą kolaudację i represje ze strony Urzędu Bezpieczeństwa i złamanie kariery Ryszarda Bugajskiego – trudno dziś uwierzyć.
Kim był tajemniczy pan Zbyszek? Gdzie ukryto film w trakcie stanu wojennego? Co przemycała Krystyna Janda i jaki związek z całą sprawą ma dwukrotny zdobywca Oscara?
Francuscy krytycy nie wierzą...
W książce opisującej kulisy powstawania „Przesłuchania” Bugajski (na zdjęciu obok) tak pisze o pobudkach, którymi kierował się kręcąc najbardziej wywrotową produkcję PRL-u.
Był rok 1981. Ryszard Bugajski miał 38 lat, a na koncie jeden odcinek „Kobry”, film telewizyjny i dramat psychologiczny wyreżyserowany wraz Januszem Dymkiem, z którym również napisał scenariusz „Przesłuchania”.
''A może ja to wyreżyseruję?''
Powstanie filmu było możliwe wyłącznie ze względu na tymczasowe rozprężenie. Kiedy powstała „Solidarność”, rząd podpisał porozumienie z robotnikami w stoczni i wypuścił więźniów politycznych, dla Bugajskiego stało się jasne, że to idealny moment, aby starać się o akceptację scenariusza.
Po wielu perturbacjach zdjęcia ruszyły pod koniec września 1981 roku. Pomysłowi Bugajskiego przyklasnął sam Andrzej Wajda, ówczesny szef Zespołu Filmowego „X”, który miał nawet zażartować: „A może ja to wyreżyseruję?”. Dopiero później okazało się, że również on kilkukrotnie stawał na drodze do ukończenia filmu.
Po przeczytaniu synopsisu, niezbyt już zadowolony Wajda kazał Bugajskiemu podpisać oświadczenie, w którym ten zobowiązał się, że jeśli dokona odstępstwa od scenariusza, reżyser „Lotnej” odbierze mu film i samemu go skończy. Jeszcze krytyczniej wyrażał się po obejrzeniu surowego materiału, poddając w wątpliwość umiejętności młodego filmowca.
Brud, wódka i tresowane szczury
Początkowo do roli bohaterki Antoniny Dziwisz typowano Joannę Szczepkowską. Gdy ta odmówiła, ze względu na rozbierane sceny, wybór padł na Krystynę Jandę.
Na oficjalnej premierze filmu w 1989 roku aktorka wyznała, że jest to najlepsza rola w całej jej karierze. Jednak, aby do tego doszło, Janda musiała przejść przez prawdziwą gehennę.
Charakteryzatorzy spędzali całe godziny nad jej „upiększaniem” – rwali jej włosy, łamali paznokcie i wcierali w skórę specjalny brud, który schodził jedynie podczas szorowania ryżową szczotką. Janda w tym samym czasie grała we Francji, gdzie jej wygląd wzbudzał niemały szok i współczucie. Z kolei kiedy piękna i opalona wracała do kraju, Polacy załamywali ręce.
Największym wyzwaniem wcale nie były sceny rozbierane, ale sekwencje kręcone w łaźni. Podczas wielogodzinnych zdjęć w wodzie Janda, podobnie jak cała ekipa, nabawiła się ostrego przeziębienia. Aby nie zamarznąć, w przerwach musiała rozgrzewać się alkoholem. Sytuacji również nie ułatwiała obecność… tresowanych szczurów.
Sekretarka Bieruta spieszy z pomocą
Bugajski od początku założył, że choć historia jest wymyślona – mimo że oparta na historycznych przesłankach – „Przesłuchanie” ma być w każdym detalu wierne realiom epoki.
Scenariusz konsultowano ze świadkami tamtych wydarzeń. Szczególnie pomocne okazały się wskazówki Wandy Podgórskiej, sekretarki Bieruta i byłej więźniarki.
To ona instruowała aktorki, jak mają się zachowywać – m.in. słać prycze, meldować się czy rozmawiać. Jej pomoc okazała się także nieoceniona podczas budowania scenografii, która miała jak najwierniej oddawać ponure i obskurne wnętrza więzienia na Rakowieckiej.
Dbałość o detale nie ograniczała się wyłącznie do scenografii czy kostiumów. Dwie sceny, które znalazły się w filmie, oparto na autentycznych wspomnieniach. Mowa o rozmowie Toni z Witkowską (znakomity epizod Agnieszki Holland)
,* zamkniętą za „szpiegostwo”* oraz scenie, kiedy okazuje się, że dyrektorem operetki został jej oprawca, major „Kąpielowy” (Janusz Gajos)
.
Oficer UB na planie
W swoich wspomnieniach Bugajski opisuje również dość niecodzienne zdarzenie. Kiedy rozpoczęły się zdjęcia w hali imitującej Rakowiecką, wózkarz – nazywany przez reżysera panem Zbyszkiem – zaczął dziwnie się zachowywać. Dotąd spokojny i dokładny, stał się nerwowy i utrudniał ekipie pracę.
Podczas kręcenia sceny, kiedy „Kąpielowy” przykłada pistolet do głowy bohaterki, pan Zbyszek zapewnił Bugajskiego, że w czasach Polski Ludowej oficerzy przesłuchujący trzymali broń w biurku, a nie przy sobie. Skąd mógł to wiedzieć?
* - Gdy opowiedziałem o tym operatorowi Edwardowi Kłosińskiemu, odparł: „Pan Zbyszek to były oficer Urzędu Bezpieczeństwa. Nie wiedziałeś o tym?* - wspomina reżyser. Mężczyzna już nigdy nie pojawił się na planie.
Hollywood robi ''zrzutkę''
Jednak największą trudnością podczas kręcenia okazały się niewystarczające środki.
Brakowało dosłownie wszystkiego. Niezbędne baterie do elektronicznego licznika kamery dostarczała Krystyna Janda, która szmuglowała je z Francji.
Pod koniec okresu zdjęciowego – był grudzień 1981 r. – skończyła się taśma. Bugajski wystosował listy do przyjaciół z Anglii, Szwecji i USA.
- Prosiłem ich, by spróbowali coś dla mnie zrobić – obrabować bank, ukraść negatyw z wytwórni filmowej, wyżebrać trochę pieniędzy na rogu ulicy… - wspomina filmowiec.
Wkrótce przyszła paczka z Nowego Jorku, a w niej 1200 metrów taśmy (ok. 40 min. na ekranie). Okazało się, że przyjaciel Bugajskiego przeczytał jego list na przyjęciu, a goście zrobili składkę.
Wśród nich byli m.in. popularny aktor Ed Harris, scenarzysta i zdobywca dwóch Oscarów Alvin Sargent oraz Carl Ginsburg, znany producent telewizyjny…
Autorzy kradną swój film
Kiedy wybuchł stan wojenny, dla Bugajskiego i najbliższych współpracowników stało się jasne, że jeśli nie zareagują, taśma z niedokończonym filmem przepadnie raz na zawsze.
Ryzykując aresztowanie,* przenieśli kilkadziesiąt pudeł z „Przesłuchaniem” z wytwórni *na pobliską budowę i ukryli w gruzach pod papą i śniegiem.
Niedługo potem w warszawskim szpitalu dokręcono prawdziwą scenę porodu oraz pierwsze sekwencje filmu, w których Janda śpiewa słynne „Pokaż kotku, co masz w środku”.
Całość została* potajemnie zmontowana, a następnie nielegalnie przegrana* jako „Matka królów” – film Janusza Zaorskiego.
''Jakim symbolem pokolenia akowskiego jest ta kurwa?''
Podczas kolaudacji jednogłośnie uznano, że film nie nadaje się do rozpowszechniania.
Cała dyskusja i wylewanie pomyj na reżysera została w tajemnicy nagrane i opublikowane później m.in. w The New York Times. Jak pisze Bugajski, „ redakcja miała jednak wątpliwości, czy te wszystkie dziwactwa i absurdy rzeczywiście zostały wypowiedziane…”.
Piractwo trwa w najlepsze
„Wredny, obrzydliwy, antysocjalistyczny i najbardziej antypolski film, jaki kiedykolwiek nakręcono”* trafił do sejfu na 7 lat. Nikt, poza najbliższymi współpracownikami, nie wiedział, że Bugajski *ma kopię.
Pocztą pantoflową w Warszawie rozeszła się wieść o „Przesłuchaniu”. Dzięki pomocy przyjaciół, twórcy udało się przegrać film z kasety U-matic na VHS. Ruszyła lawina. Powstały kasety-matki, z których zgrywano kolejne kopie. Warto dodać, że tuż pod nosem samego gen. Jaruzelskiego, kilka bloków od jego mieszkania.
„Przesłuchanie” stało się pierwszym i najprawdopodobniej najbardziej „piraconym” filmem lat 80. w Polsce. Po całym kraju krążyły kopie przegrywane na własną rękę kątem po domach. Skutkiem tego była coraz gorsza jakość obrazu i dźwięku.
- „Przesłuchanie” to film kolorowy? Bo ja widziałem czarno-biały - tak Bugajski wspomina reakcje zdziwionych ludzi.
Skala, na jaką rozpowszechniał się film, tak bardzo niepokoiła władzę, że zarządzono nawet wzmożenie kontroli na granicach i rewizje wyjeżdżających z Polski obywateli.
Ostatni ''półkownik'' w Cannes
Decyzja o nakręceniu filmu okazała się brzemienna w skutkach. „Przesłuchanie” było ostatnim gwoździem do trumny kierowanego przez Wajdę Zespołu Filmowego „X”, który z dnia na dzień został rozwiązany.
Bugajskiemu, który już w 1977 roku był inwigilowany przez UB, ponownie założono teczkę. Po skończeniu filmu zabroniono mu dalszego kręcenia, a na dodatek wkrótce stracił pracę w Zespołach Filmowych, ponieważ ktoś doniósł, że przegrał „Przesłuchanie” na wideotaśmę.
Bugajskiemu sugerowano, że jeśli wskaże na Wajdę, jako pomysłodawcę filmu, być może znowu będzie mógł zacząć kręcić. Nie widząc innej możliwości, szykanowany przez władze reżyser zdecydował się na emigrację i w 1985 roku wyjechał do Kanady.
„Przesłuchanie” miało swoją oficjalną premierę 13 grudnia 1989 roku w warszawskim kinie Skarpa. Rok później Krystyna Janda otrzymała na MFF w Cannes nagrodę jury za najlepszą rolę kobiecą. (gk/mf)