''Sami swoi'': Ilona Kuśmierska nigdy nie żałowała swoich decyzji
27.04.2016 | aktual.: 22.03.2017 20:15
Ilona Kuśmierska – Jadźka Pawlakowa z „Samych swoich” i Emilka Niechcic z „Nocy i dni” - miała niemal wszystko, co potrzebne aktorce do odniesienia sukcesu: osobowość, urodę i wielki talent.
Ilona Kuśmierska – Jadźka Pawlakowa z "Samych swoich" i Emilka Niechcic z "Nocy i dni" - miała niemal wszystko, co potrzebne aktorce do odniesienia sukcesu: osobowość, urodę i wielki talent.
Reprezentowała Polskę w Cannes, dostała szansę na zrobienie międzynarodowej kariery, ale zrezygnowała z niej, twierdząc, że wolałaby najpierw skończyć szkołę.
Nawet ciąża nie przeszkodziła jej w realizacji planów, choć profesorowie nie byli zachwyceni, że ich zdolna studentka tak wcześnie zostanie matką. Ale decyzji o macierzyństwie Kuśmierska nie żałowała nigdy.
Była u szczytu sławy, kiedy zniknęła z branży. Dramatyczny wypadek długo uniemożliwiał jej powrót do zawodu.
Miała zostać lekarzem
Urodziła się 16 czerwca 1948 roku w Czeladzi.
O aktorstwie początkowo nie myślała – mama namawiała Ilonę, by zrealizowała jej niespełnione marzenie i została lekarzem.
- Mama przez dwa lata była na studiach lekarskich. Przerwała naukę, kiedy się urodziłam– wspominała Kuśmierska w "Rewii".
Z tych planów nic jednak nie wyszło. Nastolatkę ciągnęło na scenę. W szkole należała do kółka teatralnego. A kiedy zadebiutowała w filmie, zrozumiała, że chce zostać aktorką z prawdziwego zdarzenia.
Filmowy debiut
Kiedy Kuśmierska zjawiła się na planie filmowym, miała 16 lat. Początkowo była onieśmielona obecnością znanych i cenionych aktorów, ale szybko udało się jej przełamać lęk i tremę.
Bez taryfy ulgowej
To wtedy postanowiła, że po maturze pójdzie do szkoły aktorskiej.
Ale jeśli sądziła, że doświadczenie zdobyte na planie filmowym pomoże jej w jakikolwiek sposób, była w błędzie.
- Kiedy zdawałam do szkoły teatralnej, Kazimierz Rudzki położył palec na ustach: "Ciii, tylko niech pani nie mówi, że pani grała w filmie" – wspominała w "Kurierze Lubelskim".
- To był czas, kiedy teatr to było sacrum, w dodatku okrutnie zazdrosne, więc nie wolno było aktorom teatralnym grać w filmach. Olbrychskiego wyrzucono za "Popioły", Braunek za "Polowanie na muchy", Brylską... Żadnego rozpraszania na boki.
Szansa na międzynarodową karierę
Premiera „Lenina w Polsce” odbiła się w świecie szerokim echem.
- Spotykaliśmy się z widzami w wielu miastach Związku Radzieckiego, w Moskwie, Kijowie, Leningradzie...* - opowiadała w "Kurierze Lubelskim". *- W 1964 roku pojechałam do Cannes.
Nawet tam doceniono talent młodej aktorki, choć ona z szansy nie skorzystała.
- Dostałam propozycję zagrania z Annie Girardot, ale szkoła okazała się silniejsza niż debiut za granicą – tłumaczyła.
Nie żałowała, bo i w kraju czekały na nią interesujące propozycje – w tym rola, która zapewniła jej nieśmiertelność, w kultowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego.
Wczesne macierzyństwo
Na drugim roku studiów Kuśmierska zaszła w ciążę i wkrótce wyszła za mąż za swojego ukochanego Ireneusza Kocyłaka. Profesorowie nie byli z tego powodu zachwyceni.
- Jako pierwsza studentka w historii ośmieliłam się mieć dziecko. Urodziłam bliźniaczki. Do szkoły wróciłam po dziekance – opowiadała we wspomnianym wywiadzie.
Nigdy nie uważała, by założenie rodziny negatywnie wpłynęło na jej karierę. Nie żałowała też, że tak wcześnie zdecydowała się na macierzyństwo.
- Ja czułam się dostatecznie dojrzała. I dzięki temu teraz mam sześcioro wnuków – śmiała się w "Rewii".
''Byłam skasowana jak samochód''
Co zatem sprawiło, że Kuśmierska nagle zniknęła z branży?
- W 1998 roku miałam poważny wypadek samochodowy. Wjechałam autem pod tramwaj* – opowiadała w "Rewii". *- Byłam połamana, skasowana jak samochód. Trzy miesiące leżałam w szpitalu, do domu wróciłam na noszach. Jeździłam na wózku inwalidzkim, uczyłam się chodzić na nowo. To mnie całkiem odsunęło od grania.
Kuśmierska przestała pojawiać się na ekranie, ale była aktywna zawodowo – została reżyserem dubbingu i świetnie czuła się w nowej roli.
- Ten wypadek powiedział mi coś ważnego: aby nie żyć za szybko – dodawała w "Kurierze Lubelskim".* - Robić tyle, ile się może. Cieszyć się każdym dniem życia. Każdym faktem.Codziennie budzę się i mówię: dziękuję ci, Boże.* (sm/gb)