Seks i przemoc ważniejsze niż filozofia. Recenzja serialu "Altered Carbon"
Netflix nakręcił odważny, piękny wizualnie serial o mrocznej przyszłości. Fani książki będą kręcić nosem, ale nie zmienia to faktu, że "Altered Carbon" to jeden z najciekawszych seriali w tej konwencji.
Wieść gminna niesie, że showrunnerka Laeta Kalogridis marzyła o zekranizowaniu "Modyfikowanego węgla" od 15 lat. Przełożenie debiutanckiej powieści Richarda K. Morgana na język filmu nie było łatwe, gdyż wiązało się z koniecznością przedstawienia odważnych scen seksu, brutalnych walk i filozoficznych pytań o człowieczeństwo. A wszystko to utrzymane w mrocznej estetyce cyberpunku, charakterystycznej dla książkowego pierwowzoru. Powieść spotkała się z uznaniem czytelników i krytyków, ale przez lata nikt nie chciał wyłożyć pieniędzy na produkcję dla dorosłego widza, która bez wyżej wymienionych elementów nie miałaby racji bytu. W końcu nad projektem pochylił się Netflix. Z mieszanym skutkiem.
Pierwszy sezon "Altered Carbon" nie jest wierną adaptacją powieści o tym samym tytule z 2002 r. – twórcy serialu dodali nowe postacie, poboczne wątki i retrospekcje, jednak osią fabularną pozostaje historia Takeshiego Kovacsa. Akcja przenosi nas do XXVI w., kiedy ludzkość rozprzestrzeniła się po galaktyce i skolonizowała nowe światy. Dyktatorską władzę utrzymuje Protektorat NZ, któremu podlega elitarna jednostka Emisariuszy. Jednym z nich jest Kovacs.
Obejrzyj kulisy powstawania serialu:
Wyjątkowym elementem świata przedstawionego jest wizja przenoszenia ludzkiej świadomości, która stała się czymś na wzór cyfrowego zapisu, umieszczonego w tzw. stosach korowych. Technologia przyszłości pozwala przenosić stos z ciała do ciała, dzięki czemu ludzkość zdobyła ogromną przewagę nad śmiercią. Zamożni ludzie zwani Matami (od biblijnego Matuzalema, który żył prawie 1000 lat), mogą w teorii żyć wiecznie, przenosząc swój stos do sklonowanych ciał i przechowując kopię zapasową świadomości na wypadek zniszczenia stosu. Bo tylko w ten sposób człowiek może umrzeć bezpowrotnie. Ludzie z niższych warstw społecznych mogą liczyć na ponowne upowłokowienie, jednak to, jakie ciało otrzymają po śmierci, jest często dziełem przypadku.
Takeshi Kovacs jest jedną z osób, która musi się przyzwyczaić nie tylko do nowego ciała, ale także warunków życia na innej planecie 250 lat po swojej śmierci. Stos Emisariusza zostaje bowiem przetransferowany na Ziemię, która jest dla niego zupełnie obcym miejscem. Wkrótce dowiaduje się, że za wyciągnięciem go z lodu stoi miejscowy bogacz, Laurens Bancroft. Mat przedstawia Kovacsowi propozycję nie do odrzucenia. Emisariusz musi rozwiązać sprawę morderstwa Bancrofta, w której wszystkie ślady wskazują na dwóch możliwych sprawców – za spust mógł pociągnąć albo sam Bancroft, albo jego żona.
"Altered Carbon" Netfliksa o dziwo nie unika scen przemocy i seksu, które są na porządku dziennym w książce Morgana. Co prawda niektóre bardzo obrazowe opisy musiały zostać nieco stonowane (inaczej mielibyśmy do czynienia z pornografią), ale serial w dalszym ciągu pozostaje propozycją dla dorosłego widza. Pełna nagość, dekapitacja, brutalne mordobicia i strzelaniny – to wszystko jest obecne w serialu.
Twórcy zdołali także odtworzyć mroczny klimat przyszłości. Industrialne, brudne krajobrazy oświetlone neonami i hologramami kontrastują tu z luksusem i przepychem świata Matów. Miłośnicy fantastyki w odmianie cyberpunk będą zadowoleni, choć "Modyfikowany węgiel" nie jest takim wizualnym majstersztykiem jak podobny tematycznie "Blade Runner 2049". Ograniczone środki, w porównaniu z pełnym metrażem Denisa Villeneuve'a, pozwoliły jednak wykreować przekonujący, mroczny świat przyszłości, który zapada w pamięć .
Joel Kinnaman ("RoboCop" z 2014 r., "House of Cards") w roli "ziemskiego" Takeshiego Kovacsa sprawdził się bardzo dobrze, podobnie jak Kristin Lehman, portretująca uwodzicielską żonę Bancrofta. Marta Higareda (Kristin Ortega) i James Purefoy (Laurens Bancroft) nie zrobili już na mnie tak dobrego wrażenia, ale wynika to głównie ze sposobu przedstawienia tych postaci w scenariuszu. Jak wcześniej wspomniałem, "Altered Carbon" nie jest wierną adaptacją książki i twórcy dołożyli szereg wątków i scen, które niestety wyraźnie odstają od fabuły oryginału. W momencie, gdy scenariusz skręca w rejony retrospekcji i epizodów bez udziału Kovacsa (w książce jest on narratorem), poziom opowiadanej historii wyraźnie spada.
Koniec końców Netflix zrobił z mrocznej, detektywistycznej opowieści mocno zakorzenionej w nurcie cyberpunk nierówną mieszankę kryminału noir, opery mydlanej i płytkiego science fiction. Pytania o ludzką świadomość, człowieczeństwo, zasadność unikania śmierci są potraktowane bardzo pobieżnie. Brakuje miejsca na filozoficzne dywagacje, a jeśli scenariusz już się za to bierze, to efekt końcowy nie satysfakcjonuje. Brutalności i golizny nie brakuje, ale prawdziwie dorosłych i niewizualnych treści jest tu jak na lekarstwo.
"Altered Carbon" blednie w zestawieniu z książkowym pierwowzorem, ale to w dalszym ciągu intrygująca opowieść dla dorosłego widza ze świetnie zrealizowanymi scenami walki (choć zdarzają się niechlubne wyjątki) i sugestywną wizją przyszłości. Osoby znające powieść od razu dostrzegą brak głębi niektórych wątków i spadki formy w nieksiążkowych scenach. Cała reszta spojrzy na "Altered Carbon" jak na jeden z najładniejszych seriali science fiction z wątkiem detektywistycznym na pierwszym planie. Tak czy inaczej – warto obejrzeć.