Seksbomba bez siły przebicia. Co się stało z Haliną Kowalską?

Seksbomba bez siły przebicia. Co się stało z Haliną Kowalską?
Źródło zdjęć: © East News

11.01.2018 | aktual.: 13.01.2018 12:51

Nazywano ją polską seksbombą i porównywano do Brigitte Bardot - jasnowłosą Halinę Kowalską, która zawładnęła sercami wielu mężczyzn, stawiano na równi z najbardziej ponętnymi polskimi aktorkami. Ona sama przyznawała, że była nieco zdziwiona tym szumem, jaki wywołała.

- Zawsze byłam skromna, spokojna, daleko od jakichkolwiek ekscesów, w życiu szara mysz, od pół wieku mam tego samego męża - twierdziła w gazecie "Dziennik Trybuna".

Po występach w "Nie lubię poniedziałku" czy "Nie ma róży bez ognia" aktorka miała swoje pięć minut sławy; przez jakiś czas była na ustach wszystkich – a potem niespodziewanie zniknęła z branży filmowej. I to na dobre.

- Ja po prostu nie lubię i nie umiem zabiegać o angaż – tłumaczyła. - Gdybym jednak dostała ciekawą propozycją roli dramatycznej, bardzo chętnie bym zagrała.

1 / 6

Oblany egzamin

Obraz
© East News

O aktorstwie marzyła już jako młoda dziewczyna - zaraz po maturze, za namową koleżanki, zapisała się więc na egzamin w łódzkiej filmówce i... oblała.

- Kiedy do niego przystąpiłam, wyglądałam jak mała dziewczynka, malutka, drobniutka, płaściutka, z warkoczykami. Powiedziałam jakiś wierszyk i kawałek prozy, ale nie zdałam. Komisja uznała, że mam zbyt dziecinny wygląd - opowiadała w gazecie "Dziennik Trybuna".

Nie zamierzała się jednak poddawać. Dołączyła do teatru amatorskiego, doszlifowała umiejętności i gdy podeszła ponownie do egzaminu, tym razem komisja okazała się znacznie bardziej łaskawa.

2 / 6

Symbol seksu

Obraz
© Filmpolski.pl

Obawiała się, że ze względu na swoje warunki fizyczne szybko zostanie zaszufladkowana; w głowie ciągle dźwięczały jej słowa profesorów, które usłyszała podczas pierwszego egzaminu:

- Między sobą wymieniali uwagi: "No, zdolna, ale co ona będzie grała?". Ktoś powiedział: "Dzieci!" - opowiadała w książce "Demony seksu".

Całe szczęście, dzięki odpowiedniemu doborowi ról, udało się jej nie wpaść do tej szufladki. Na ekranie zadebiutowała w 1963 r., a zaraz potem pojawiła się w kontrowersyjnym "Drewnianym różańcu". Gdy zaś przyjęła angaż w "Sanatorium pod klepsydrą", okrzyknięto ją symbolem seksu, kusicielką i jedną z najbardziej ponętnych polskich aktorek.

3 / 6

Skromna piękność

Obraz
© East News

Kowalska przyznawała, że była w prawdziwym szoku, gdy usłyszała, że określa się ją mianem "polskiej Brigitte Bardot".

- Nigdy o sobie nie pomyślałam, że jestem ładną kobietą - mówiła w "Demonach seksu".
Robiła wszystko, by nie przyczepiono jej etykietki; zagrała wprawdzie ponętną kokietkę w "Nie lubię poniedziałku", ale równocześnie przyjęła też rolę mało atrakcyjnej, nieszczęśliwej kobiety w "Kardiogramie"

- Nie groziło mi jak widać zaszufladkowanie w typie seksbomby - twierdziła w "Dzienniku Trybunie". - Byłam także aktorką teatralną, ukształtowałam wizerunek amantki charakterystycznej, komediowej, z dystansem, z przymrużeniem oka.

4 / 6

Szara myszka

Obraz
© East News

Bez wahania odrzuciła wyuzdaną i mocno erotyczną rolę w "Ziemi obiecanej" (zastąpiła ją Kalina Jędrusik), tłumacząc, że nie przepada za scenami miłosnymi. Bo chociaż media wykreowały ją na kobietę drapieżną, w rzeczywistości, jak sama twierdziła, brakowało jej przebojowości, nie miała siły przebicia i nie zamierzała dążyć do celu za wszelką cenę. Unikała dziennikarzy, wiodła normalne, "nudne", życie osobiste - związała się z aktorem Włodzimierzem Nowakiem, z którym jest w szczęśliwym związku do dzisiaj.

- Może rzeczywiście miał rację Dudek Dziewoński, który kiedyś powiedział mi: "Wiesz, Halina, ty naprawdę żyjesz tylko na scenie albo przed kamerą”. Chyba coś w tym jest. Bo kiedy wchodziłam na scenę, następowało we mnie jakieś wyładowanie, stawałam się inną osobą. A potem schodziłam – i znowu zmieniałam się w szarą myszkę: dom, rodzina, obowiązki... - mówiła w "Filmie".

5 / 6

Zniknęła z branży

Obraz
© East News

Na dłużej Kowalska zahaczyła się w "Bajkach dla dorosłych" i "Dobranockach dla dorosłych", ale z czasem coraz rzadziej pojawiała się na ekranie i na scenie. Przyznawała, że była wyczerpana i zaczęła marzyć o odpoczynku.

- Byłam strasznie zmęczona, bo dużo grałam: teatr, telewizja, radio. Czasami tak bywało, że cały dzień nic nie jadłam, bo nie zdążyłam – wspominała w "Demonach seksu".

Wreszcie postanowiła odejść z Teatru Kwadrat, na znak solidarności z mężem, który popadł w konflikt z tamtejszym dyrektorem. Decyzji nie żałowała; przeciwnie, odetchnęła z ulgą. A na sławie nigdy jej nie zależało.

- Prawdę mówiąc, popularność mnie peszy, przeszkadza w życiu codziennym i w gruncie rzeczy nic nie znaczy – twierdziła.

6 / 6

"Święty Franciszek!"

Obraz
© East News

Po jakimś czasie zatęskniła za graniem - ale okazało się, że filmowcy o niej zapomnieli; udało się jej zagrać tylko w kilku odcinkach "Samego życia", jednak uważała, że to nie jest rola dla niej, a występ w serialu nie dawał jej satysfakcji. Od tamtej pory nie ma propozycji - jednak nie rozpacza z tego powodu. Jest na emeryturze, zajmuje się mężem i psem, opiekuje się też "niechcianymi" ptakami na osiedlu.

- I kiedyś spotkała mnie w związku z tym niebywała przygoda, niewiarygodna ale prawdziwa - śmiała się w "Dzienniku Trybunie". - Szłam pewnego dnia do centrum "Arkadia", w pobliżu którego mieszkam. I nagle widzę, że przede mną siada na chodniku gołąb i zaczyna torować mi drogę. Za nim, uszeregowane jak wojsko idą pozostałe gołębie, a na końcu wrony i wróble. Ci, którzy to zobaczyli, a znali mnie, zaczęli wołać: "Święty Franciszek, święty Franciszek!". Wszyscy zrozumieliśmy, że te ptaki składają mi podziękowanie za opiekę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)