Seksmisja: Machulski zdradza zadziwiające kulisy filmu
W tym roku minęły 32 lata od premiery jednej z najbardziej lubianych w naszym kraju komedii. „Seksmisja” Juliusza Machulskiego cieszy się już dziś statusem filmu kultowego. Została też wybrana przez czytelników magazynu „Film” „Polską Komedią Stulecia”. Zresztą i sam reżyser jest jednym z ulubieńców publiczności. Dlatego wielu zapewne ucieszy informacja, że Machulski znowu kręci. Reżyser obecnie pracuje nad filmem „Volta”, który swoją premierę będzie miał w pierwszej połowie 2017 roku.
Machulski wciąż chętnie wraca pamięcią do „Seksmisji” i stale zdradza kolejne szczegóły z planu. Niedawno opowiedział na przykład, że Jerzy Stuhr miał znacznie mniejszą gażę od... szympansicy występującej w filmie.
Filmowiec wspomniał rówież, że wiele scen musiał usunąć - niektóre przez cenzurę, jeszcze inne ze względu na długość filmu. W ten sposób wypadła z "Seksmisji" m.in. scena z przebranym za kobietę Adamem Słodowym.
Świat bez mężczyzn
Na pomysł nakręcenia „Seksmisji” Machulski wpadł jeszcze na studiach, kiedy rozmyślał nad stworzeniem filmu science fiction.
– W październiku 1977 roku jechałem pociągiem do Budapesztu na festiwal etiud studenckich* – opowiadał w magazynie „Maleman”. -* Miałem z sobą książkę „Perspektywy XXI wieku”. Dotarłem do rozdziału o genetyce i tam po raz pierwszy zetknąłem się z partenogenezą. Czułem, że to jest dobry trop: same kobiety… Ale co dalej?
Scenariusz bez postaci męskich wydał mu się strasznie nudny.
*- Bez mężczyzn? Co to za świat bez mężczyzn? Wtedy nie ma konfliktu, więc mężczyzna musi być. Ale jeden to za mało, potrzebnych jest dwóch, żeby komentowali ten świat *– dodawał.
„Czekam na jakąś komediową rolę”
W głównych rolach Machulski planował początkowo obsadzić Olgierda Łukaszewicza i Jana Englerta. Ale za namową kolegi zrezygnował z tego pomysłu.
- Jednak Jerzy Kawalerowicz, mój producent, nauczył mnie już przy „Vabanku”, że „dwóch przystojniaków to niedobrze” - mówił w „Malemanie”.
Kiedy więc podczas podróży samolotem wpadł na Jerzego Stuhra, doznał olśnienia.
- Nagle zrozumiałem, że to on powinien być Maksem – wspominał. - W tym samolocie ciągle o tym myślałem. I w końcu mówię: „Panie Jerzy, ja wiem, że pan gra w poważnych filmach – moralny niepokój – ale mam rolę w takim głupim filmie komediowym o facetach w przyszłości i…”. A on na to: „O Jezu, ja czekam na jakąś komediową rolę! Mam już dosyć tego moralnego niepokoju!”.
„Nasi tu byli”
Film kręcono w okolicach Łodzi, w Łebie, a także w kopalni soli w Wieliczce. Współpraca z dyrekcją kopalni wyszła na dobre obu stronom. Machulski miał doskonałe ujęcia, a dyrekcja dostała kable służące do podświetlania grot, których praktycznie nie można było nigdzie dostać.
Jednak widzów zachwyciła nie tylko scenografia, ale i zabawny scenariusz. Machulski przyznawał, że wiele żartów z filmu powstało spontanicznie.
- „Nie przy jedzeniu, jak Boga kocham” wymyśliłem na planie. „Nasi tu byli” wymyślił Jurek Stuhr, gdy zobaczył butelkę wina patykiem pisanego. W scenariuszu Ekscelencja mówił: „Jestem impotentem”, co Wiesław Michnikowski zmienił na: „Nigdy nie miałem śmiałości do kobiet. Ja się ich po prostu boję”. „Idziemy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja” wymyśliłem na planie – opowiadał w książce „Naga prawda o Seksmisji”.
Gaża szympansa
Aktorzy nie mogli liczyć na wysokie honoraria, ponieważ reżyser stale napotykał na nieprzewidziane wydatki. I wyjawiał, że największą gażę otrzymała szympansica.
- Szympansica występująca w scenie konferencji przed hibernacją stawką dzienną dziesięciokrotnie przebijała Stuhra *– wspominał. *- Trzeba było płacić za małpę, za dziecko małpy, za opiekuna małpy i za żonę opiekuna mały.
Zresztą nie tylko ona zainkasowała spory czek.
*- Państwo, którzy wynajęli nam willę Ekscelencji w Rudzie Pabianickiej, też zarobili o wiele więcej niż Stuhr *– dodawał.
Chętne naturystki
Machulski przyznawał, że choć w filmie było wiele rozbieranych scen, nie miał problemu ze znalezieniem aktorek.
- Zgłosiło się wiele chętnych naturystek. Panienki były chętne także poza zdjęciami* – opowiadał. *- Niektóre wylądowały w akademikach aktorskich.
Oczywiście, nie obeszło się bez problemów.
- A co do dziewczyny, która grała topless w scenie w dyżurce, następnego dnia przyjechał narzeczony z pobliskiego miasteczka – wspominał. - Zażądał oddania negatywu. Wytłumaczono mu, że to niemożliwe, bo narzeczona podpisała umowę. Chłopak siedział naburmuszony w holu wytwórni przez cały dzień.
Na przekór cenzurze
Wiele scen nie trafiło do ostatecznej wersji filmu, gdyż był za długi. Machulski żałował zwłaszcza tej z Adamem Słodowym.
*- Przebrany za kobietę, miał program "Zrób to sam dla kobiet". Robił na drutach sweter, tzn. pruł go, ale kręciliśmy od tyłu, więc wyglądało, jakby sweter składał *– opowiadał.
Inne sceny usunęli cenzorzy. Reżyser śmiał się, że specjalnie dla nich nakręcił tę, w której Maks pokazuje znak „Solidarności”. Ale oburzenie wywołała również kwestia: „Kierunek – wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja”. Machulskiemu kazano wyciąć ten fragment ze wszystkich kopii. On jednak stanowczo zaprotestował.
Cenzura działała także w innych krajach – do ZSRR film trafił jako „Nowyje Amazonki” i wycięto z niego całe 40 minut. Reżyser śmiał się, że wycięto seks, a zostawiono misję. Mimo to obejrzało go 40 mln mieszkańców ZSRR. W Polsce, w ciągu roku, „Seksmisję” zobaczyło zaś aż 12 mln widzów.