"Skandal kopertowy" już się nie powtórzy. Organizatorzy Oscarów wprowadzili ważne zmiany
Rok temu Warren Beatty i Faye Dunaway znaleźli się w bardzo niekomfortowej i bezprecedensowej sytuacji. Para aktorów miała ogłosić zdobywcę Oscara w kategorii najlepszy film, jednak zamiast wyczytać "Moonlight", Dunaway powiedziała: "La La Land". Jak do tego doszło i co zmieniono, by sytuacja się nie powtórzyła?
Warren Beatty po otwarciu koperty wiedział, że coś jest nie tak. Na nagraniu z gali widać, że aktor szukał kartki z właściwym tytułem i nie chciał odczytać tego, który zobaczył. Organizatorzy wręczyli mu bowiem błędną kopertę, w której znajdowało się nazwisko Emmy Stone nagrodzonej Oscarem za "La La Land".
Winę za bezprecedensową wpadkę wzięli na siebie ludzie z PricewaterhouseCoopers (PwC). Dwójka reprezentantów tej firmy przybyła na galę z teczkami, w których znajdowały się wszystkie koperty z nazwiskami i tytułami zwycięzców. Dla bezpieczeństwa stworzono po dwa egzemplarze każdej z nich i, jak się później okazało, Warren Beatty i Faye Dunaway wyszli na scenę dzierżąc zapasową kartkę z Oscarem dla Emmy Stone.
W tym roku taka sytuacja nie ma prawa się powtórzyć. PwC podjęło odpowiednie kroki, by 90. gala rozdania Oscarów przebiegła bez zakłóceń i pomyłek obserwowanych przez cały świat.
Zmiana warty
Pierwszą decyzją PwC było zastąpienie Briana Cullinana i Marthy Ruiz, którzy w tym roku nie pojawią się na gali z teczkami pełnymi kopert, choć jak donosi serwis scmp.com, utrzymali swoje posady po wpadce z "La La Land". W 2018 r. współorganizator oscarowej gali powierzył odpowiedzialność Rickowi Rosasowi, który pełnił ten obowiązek już 14 razy. Imprezę ma również obstawiać prezes PwC Tim Ryan.
Żadnych telefonów
Ważnym zabezpieczeniem przed wpadką ma być zakaz używania telefonów komórkowych za kulisami oscarowej gali. Rok temu Cullinan, chwilę przed wręczeniem złej koperty Beatty'emu, zrobił zdjęcie Emmie Stone i wrzucił na Twittera. Uznano, że mogło to być przyczyną roztargnienia, dlatego tym razem obsługa imprezy ma mieć surowy zakaz korzystania ze smartfonów, twittowania, wrzucania fotek na Instagrama itp.
Co trzy głowy…
W zeszłym roku tylko dwie osoby znały zawartość wszystkich kopert i był to standard. Tym razem następców Cullinana i Ruiz będzie wspierał trzeci ekspert, nadzorujący przebieg całej ceremonii z budki producenckiej. Ten anonimowy arbiter (jego tożsamość nie została ujawniona), będzie miał przy sobie pełną listę zwycięzców i w razie potrzeby błyskawicznie zareaguje na ewentualną pomyłkę. "Traktujcie to jako kontrolę bezpieczeństwa" – tłumaczył prezes PwC.
Dokładniejsza kontrola
Każda koperta ze zwycięskim nazwiskiem/tytułem ma tradycyjnie nadrukowaną kategorię, do której dany Oscar się odnosi. Przed wyjściem na scenę każdy prezenter ma być poddawany dokładniejszej kontroli, by jakimś cudem nie wręczono mu niewłaściwej koperty. Nowa procedura zakłada, że zarówno prezenter, jak i menadżer odpowiadający za galę będzie musiał potwierdzić zgodność nadruku na kopercie z kategorią, zanim ktokolwiek wyjdzie na scenę i złapie za mikrofon.
Zapamiętać i przećwiczyć
Wspomniany trzeci człowiek odpowiadający za "kontrolę bezpieczeństwa" będzie posiadał pełną listę zwycięzców, ale wcześniej musiał wykuć jej zawartość na blachę. Strach pomyśleć, co by było, gdyby fizyczna lista gdzieś się zapodziała.
Oprócz tego kluczowym elementem przygotowania do gali były próby z udziałem wszystkich trzech przedstawicieli PwC, znających zawartość kopert. Polegały one na ćwiczeniu różnych scenariuszy wpadek, bo mimo wszystko nie można wykluczyć, że coś pójdzie nie tak. Tim Ryan podkreślił, że ma to zapobiec powtórce z zeszłego roku, kiedy organizatorzy za późno zareagowali na pomyłkę i w świat poszedł niejasny przekaz. Tym razem ekipa ma być przeszkolona i przygotowana na każdą ewentualność.