Smarzowski nie chciał podpaść urzędnikom

Rok po premierze "Róży" (3 lutego 2012) do naszych kin trafi najnowsze dzieło Wojciecha Smarzowskiego, "Drogówka". Kręcąc film, ekipa zdecydowała się na pewien podstęp. Wszystko po to, by uniknąć nieporozumień.

Smarzowski nie chciał podpaść urzędnikom

18.01.2013 07:03

Film opowiada o siedmiu policjantach, których poza pracą łączy przyjaźń, imprezy, sportowe samochody i wspólne interesy. Ich mały, zamknięty świat z pozoru działa doskonale. Wszystko się zmienia, gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jeden z nich. O morderstwo zostaje oskarżony sierżant Ryszard Król (Bartłomiej Topa). Próbując oczyścić się z zarzutów, odkrywa prawdę o przestępczych powiązaniach na najwyższych szczeblach władzy.

Przez jakiś czas obraz funkcjonował pod tytułem "Siedem dni". Jak zdradza reżyser, chodziło o to, by niepotrzebnie nie prowokować urzędników. - Film od samego początku nazywał się "Drogówka", ale w pewnym momencie musieliśmy zrobić małą zmyłkę - mówi Smarzowski w rozmowie z serwisem Portalfilmowy.pl. - Nie chodziło o policjantów, których przy realizacji mieliśmy w swojej obstawie. To było raczej związane z załatwianiem różnych zgód w urzędach (na zamknięcie niektórych ulic itp.). Nie chcieliśmy prowokować urzędników, tracić czasu na pisanie sprostowań i wyjaśnień.

Premiera "Drogówki" zapowiedziana jest na 1 lutego. Poza Topą w filmie występują Arkadiusz Jakubik, Eryk Lubos, Marian Dziędziel, Marcin Dorociński, Jacek Braciak, Julia Kijowska, Agata Kulesza i Izabela Kuna. Smarzowski wyreżyserował obraz na podstawie własnego scenariusza.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)