"Śmierć nadejdzie dziś" – Krzyk świstaka! [RECENZJA]
Niewykluczone, że wszyscy fani "Blade Runnera” zastanawiają się, jak to się stało i co to za film, który pobił w amerykańskim box officie wyreżyserowaną przez samego Denisa Villeneuve’a kontynuację kultowego filmu Ridleya Scotta? Jakiś niespecjalnie drogi horror, raptem 5 mln budżetu, o sparafrazowanym bondowskim tytule – "Śmierć nadejdzie dziś”, po trzech dniach obecności w kinach zarobił ponad 26 mln dolarów! O co w ogóle chodzi?
27.10.2017 | aktual.: 29.10.2017 09:28
A rzecz wydaje się prosta. "Blade Runner 2049” to wysmakowane, z aspiracjami artystowskimi, kino dla koneserów gatunku. Tymczasem film Christophera Landona, znanego z kilku realizacji serii "Paranormal Activity”, jest bezkompromisową, radosną oraz brawurową mieszanką komedii, thrillera z elementami slashera, stanowiącą finalnie mariaż słynnego "Krzyku” i nie mniej kultowego "Dnia świstaka”. Cóż wygląda na to, że wciąż najlepiej sprzedają się rzeczy, które już kiedyś widzieliśmy.
Oczywiście gdyby była to tylko kalka, najprawdopodobniej takim sukcesem cała zabawa by się nie zakończyła. Jednak Landon podobnie, jak Wes Craven w przypadku "Krzyku”, przywołują "znane i lubiane” na świeżo i z pomysłem. Natomiast skoro "Dzień świstaka” był już wykorzystany w kostiumie SF to, dlaczego nie miałby być także w horrorze?
Sytuacja z powracającym dniem daje sporo możliwości, wariacji na ten sam temat, stwarzając pełne pole do popisu autorowi scenariusza Scottowi Lobdellowi, reżyserowi, jak i znakomitej odtwórczyni głównej roli, pięknej i wyrazistej Jessice Rothe. Aktorka gra postać, która ginie w okrutny sposób z końcem dnia, a potem zaczyna go od nowa. W tym miejscu dobrze przypomnieć sobie słynny "Dzień świstaka” z Billem Murrayem, żeby sprawdzić, co robi ze swoją rolą Rothe. Tak, jak "Dzień…” bez Billa nie byłby tym filmem, który dziś tak ciepło wspominamy, tak "Śmierć…" nie jest nim bez Jessiki.
A spektrum działania jest naprawdę spore. Aktorka w przebiegu fabuły przechodzi przez różne stany. Od wymownej mimiki rozwydrzonej gówniary po pełne dramatyzmu i powagi gesty czy spojrzenia. A gdzieś po drodze duży dystans i komediowy niuans. Rothe niesie na swoich barkach cały ten film i z każdą sceną nie tylko trudno od niej oderwać wzrok, ale też coraz bardziej jej bohaterkę lubimy i jej kibicujemy. To przyjemne doświadczenie móc obserwować, jak grana przez nią Tree kształtuje swój charakter.
Pisząc o "Śmierć nadejdzie dziś”, trudno jedynie skupić się na kreacji aktorskiej. Nie można przecież zapomnieć o samej strukturze filmu, jego dramaturgii. Każdy dzień jest tutaj taki sam, a zarazem inny. To jak wchodzenie coraz głębiej w króliczą norę i za każdym razem odkrywanie nowych tropów, śladów. Twórcy filmu tworzą grę, również pozorów, i bezwstydnie wciągają w nią nas – widzów. Robią to zresztą perfekcyjnie. Nawet kiedy doskonale rozpoznajemy zasady tej gry, dalej bawimy się w nią wybornie. Czasami liczy się kontekst, innym razem jedynie detal, ale istotne jest to, że krok po kroku zbliżamy się do rozwiązania mrocznej zagadki, która… Spokojnie, są jednak jakieś granice w przekazywaniu treści filmu na polu recenzji.
Ale film Christophera Landona ma coś jeszcze. Co zresztą miał też wspominany już tutaj "Krzyk” Wesa Cravena. Mianowicie całą masę popkulturowych, bazujących na filmowych wspomnieniach, odniesień. Cały czas mamy do czynienia z szukaniem kina w kinie, zabawą w skojarzenia, ale też mówienia o tym wprost. W ten sposób otrzymujemy naprawdę zgrabną i ciekawą rozrywkę. Zachowuje ona idealne proporcje między horrorem a komedią. Gdzie trzeba, traktuje sprawy serio, a gdzie powinna, puszcza do widza oko. I w tej swobodzie realizacyjnej, ale i koncepcyjnej najwyraźniej tkwi tajemnica sukcesu dobrego i bezpretensjonalnego filmu. Jego autorzy musieli chyba sobie powiedzieć – nie spinajmy się, aby być oryginalnymi, ale zagrajmy najlepiej kartami, jakie dobrze znamy i posiadamy. Łącznie z asami z rękawa.
Tym sposobem nie pozostaje nic innego, jak tylko iść, samemu zobaczyć, doskonale się rozerwać, a po wyjściu z kina długo się jeszcze potem do siebie uśmiechać. Ten film tak właśnie działa, więc bawcie się dobrze.