Steven Spielberg o Holokauście. "Za to, co powiedziałem, prawdopodobnie w Polsce zostanę aresztowany"
Niedawno obchodziliśmy 25. rocznicę powstania "Listy Schindlera". Z tej okazji reżyser wziął udział w specjalnym panelu. Podczas wydarzenia Spielberg skrytykował brak edukacji o Holokauście w szkołach. Nawiązał również do przykrej sytuacji podczas kręcenia filmu w Polsce.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
- Wiedza o Holocauście nie jest dziś wymagana do ukończenia szkoły średniej, a tak powinno być. Powinna być częścią nauk społecznych w każdej publicznej szkole średniej w tym kraju - powiedział Spielberg, nawiązując do do ostatnich badań. Wynika z nich, że 41proc. Amerykanów nie wie, czym było Auschwitz. Jeszcze gorzej, bo aż 22 proc. młodych Amerykanów nigdy nie słyszało o Holokauście.
Reżyser, który za "Listę Schindlera" dostał dwa Oscary (film łącznie otrzymał siedem statuetek), opowiedział również historię, która spotkała go podczas zdjęć w Polsce. Pewnego dnia Ralph Fiennes spacerował przebrany w mundur SS. Aktor wcielił się w filmie w rolę Amona Götha, komendanta obozu koncentracyjnego w Płaszowie. W pewnym momencie podeszła do niego pewna kobieta i powiedziała, że bardzo podoba jej się mundur i "życzy sobie, żeby Niemcy wrócili i znów chronili Polaków".
- Za to, co powiedziałem, prawdopodobnie w Polsce zostanę aresztowany, kiedy następnym razem się tam pojawię, w końcu uchwalili swoje prawo - powiedział Spielberg. Reżyser nawiązał do głośnej ustawy o IPN, która umożliwia skazać na karę więzienia osoby, które twierdzą, że naród polski był odpowiedzialny m.in. za Holokaust.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.