Szyc: "Walczmy o niepodległość na co dzień. Niekoniecznie ze sobą"
Polacy to dziwny naród, wszyscy to wiemy. Widzimy, jaki jest obecnie podzielony. Gdzieś to wynika z setek lat nieustającej walki. My się źle czujemy, jak nie ma wojny. Jak nie ma wroga, to trzeba go sobie znaleźć wśród swoich - mówi Borys Szyc. Wkrótce zobaczymy go w filmie "Piłsudski".
Zjeździłeś z "Zimną wojną" kawałek świata. Miejsce seansu wpływa na odbiór filmu?
Oczywiście, że tak. Mój pierwszy seans "Zimnej wojny" był w Cannes. Po tym całym entrée, które nam zafundowano, kiedy widzisz Julianne Moore, Benicio Del Toro i wszystkich innych, którzy patrzą na ciebie i klaszczą, to przez pierwsze 20 minut filmu próbujesz dojść do siebie.
Kiedy nagle po tym całym blichtrze na ekranie w formacie 4:3 pojawił się czarno-biały, spokojny film, kontrast był niesamowity.
A w naszej, czarno-białej Polsce?
Później obejrzałem go jeszcze kilka razy np. w Katowicach i Warszawie na uroczystej premierze. Za każdym razem było to trochę inne doświadczenie. Jestem bardzo ciekaw, jak ten film zostanie odebrany w kinie letnim. Zwłaszcza, że "Zimna Wojna" potrzebuje pewnego skupienia.
Już wkrótce ruszasz w kolejną trasę, tym razem z "Piłsudskim". Fabuła ma opowiadać tylko o wycinku z życia marszałka. Postaci, która wzbudza w Polakach mieszane uczucia - w zależności od poglądów politycznych.
Nie oceniam go jako postaci politycznej. Mnie ciekawił Józef Piłsudski jako Ziuk (tak nazywali Józefa Piłsudskiego najbliżsi - red.). Jako człowiek. Interesowało mnie, jakie emocje nim kierowały, skąd się wywodził i dlaczego podejmował takie, a nie inne decyzje. Starałem się zrozumieć, jak wpływały na niego trudne sytuacje, związki, jak radził sobie ze swoim ego.
A o jego temperamencie krążą legendy.
Myślę, że jego charakter nie był łatwy dla niego samego, ponieważ żył w stanie ciągłej adrenaliny. Najbardziej bolało go to, że sami Polacy nie za bardzo wierzyli w wyzwolenie Polski. Skonfrontowany z tym faktem wpadał w czarną dziurę i depresję.
W zwiastunie "Piłsudskiego" pada zdanie "Polacy mają w dupie niepodległość". Myślisz, że to zdanie jest wciąż aktualne?
Polacy to dziwny naród, wszyscy to wiemy. Widzimy, jaki jest obecnie podzielony. Gdzieś to wynika z setek lat nieustającej walki. My się źle czujemy, jak nie ma wojny.
Z kim wojujemy dziś?
Jak nie ma wroga, to trzeba go sobie znaleźć wśród swoich. Co jest idiotyczne, bo moglibyśmy się rozwijać jako kraj i iść do przodu, ale gierki polityczne, w które nas wplątują, czy to jedna, czy druga partia, powoduje, że żyjemy w ciągłym skłóceniu.
Będzie lepiej?
Myślę, że niepodległość jest jednak wszystkim droga. Nie wiem tylko, czy młodzi ludzie do końca rozumieją, co to jest brak niepodległości. Bo żyjemy w czasach internetu i trudno im sobie wyobrazić, że ktoś mógłby na nas najechać i to wszystko odebrać. Mimo wszystko nie życzę im, żeby się dowiedzieli. Więc walczmy o tę niepodległość na co dzień, niekoniecznie ze sobą.
W ostatnich latach w polskim kinie pojawia się coraz więcej produkcji historycznych. Polacy potrzebują teraz przypominania im o swoich bohaterach? To dobry kierunek kształtowania tożsamości narodowej?
Zawsze to jest dobry kierunek. Powinno się pamiętać o swoich bohaterach i o historii, która niestety lubi się powtarzać. Bardzo przydatne są lekcje tego, co wynika z niektórych wyborów i mechanizmów politycznych. Trzeba pamiętać, że jak budzi się różne demony w społeczeństwie i igra z nimi, to ten ogień może czasami wymknąć się spod kontroli.
Twoje ostatnie role to kreacje w ambitnych filmach,. Wcześniej z nazwiskiem Borys Szyc kojarzono produkcje komercyjne. Gdyby dziś pojawiła się propozycja roli od Patryka Vegi, to byś ją odrzucił?
Nie wiem, zależy co by mi zaproponował.
Jakieś preferencje?
Patryk Vega jest ciekawym człowiekiem, a właściwie zjawiskiem, które pojawiło się na naszym rynku filmowym. Kimś, kto niesamowicie zna się na promocji swoich filmów i umie uderzyć w takie nuty w społeczeństwie, że ludzie walą na jego filmy milionami. Więc jeżeli byłoby to coś ciekawego, to przede wszystkim przeczytałbym scenariusz i wtedy ocenił, czy jest to coś, z czym chciałbym się spotkać.
Czyli hipotetyczny "Piłsudski" od Vegi z Szycem w obsadzie miałby rację bytu?
Dla mnie "Piłsudski" jest produkcją komercyjną, nie robiliśmy go jako filmu arthouse’owego. Można robić świetną komercję, niekoniecznie płytką. Nie zamykam się na takie możliwości.
A co po "Piłsudskim"? Może zobaczymy cię w jakiejś zagranicznej produkcji?
Pokłosiem sukcesu "Zimnej wojny" jest dla mnie, Agaty Kuleszy i Tomasza Kota udział w serialu BBC "World on fire" u boku Helen Hunt i Seana Beana. Będzie to gigantyczna produkcja o losach cywili w czasie II wojny światowej. Wcieliłem się w niej w Konrada, szefa obrony Poczty Gdańskiej. Odnośnie innych projektów na razie nie mogę zdradzić szczegółów.