''Tajemnica Westerplatte'': Byłoby lepiej, gdyby nikt jej nie odkrył
15.02.2013 | aktual.: 22.03.2017 09:08
Raczek porównuje niewprawne starania reżysera „Tajemnicy Westerplatte” do osiągnięć „81-letniej staruszki z Borja pod Saragossą, która niedawno postanowiła odświeżyć fresk przedstawiający Jezusa i zamieniła go w bohomaz."
Wygląda na to, że mamy czarnego konia w wyścigu o tegoroczne Węże, czyli polskie antynagrody filmowe. We wtorek odbyła się uroczysta premiera najnowszego filmu Pawła Chochlewa „Tajemnica Westerplatte”, który Tomasz Raczek zdążył już porównać do zeszłorocznego „Kac Wawa”. Czy gospodarz „Weekendowego Magazynu Filmowego” nie przesadza? Niestety, tym razem znowu musimy się z nim zgodzić.
Raczek porównuje niewprawne starania reżysera „Tajemnicy Westerplatte” do osiągnięć „81-letniej staruszki z Borja pod Saragossą, która niedawno postanowiła odświeżyć fresk przedstawiający Jezusa i zamieniła go w bohomaz."
Czy rzeczywiście obraz Chochlewa, który powstawał niemal tyle samo czasu ile trwała II wojna światowa, jest tak fatalny? Jak poradzili sobie aktorzy? Przeczytajcie nasze wrażenia z przedpremierowego pokazu dla prasy.
Raczek nie przebiera w słowach
Przypomnijmy, że mocne i dość odważne słowa Raczka rok temu sprowadziły na niego gromy i oburzenie producenta „Kac Wawa”, Jacka Samojłowicza.
Bardzo krytyczna recenzja naczelnego Filmu zbiegła się z fatalną frekwencją. Na tej podstawie Samojłowicz chciał podać Raczka do sądu, uzasadniając, że jego opinia zadziałała na zasadzie antyreklamy, a on „stracił miliony”.
Na groźbach się skończyło, do żadnego procesu oczywiście nie doszło, a „Kac Wawa” zostało niedługo potem ściągnięte z ekranów. Czy sytuacja się powtórzy? Warto wspomnieć, że producentem „Tajemnicy Westerplatte” ponownie jest Samojłowicz.
Czy wpis na Facebooku Tomasza Raczka nie jest zbyt emocjonalny?Nasza recenzentka Anna Bielak ma bardzo podobne odczucia…
Recenzja filmu
„Tajemnica Westerplatte“ jest serią fatalnie zrealizowanych wojennych epizodów. Dziwi to, że twórcy, którym najwyraźniej brak funduszy utrudnia zbudowanie dobrej scenografii, zadbanie o efekty specjalne i sprowadzenie sensownej ilości statystów niezbędnych do scen zbiorowych, walczą o zrealizowanie filmu, za który ściągną na siebie kąśliwe uwagi krytyki.
Filmu wojennego, czy tym bardziej historycznego, nie docenia się dziś za sam fakt jego istnienia. Wręcz przeciwnie – coraz więcej widzów nie chce w ogóle takich obrazów oglądać, więc poprzeczka dla twórców zainteresowanych filmową restauracją czasów minionych jest postawiona bardzo wysoko.
Paweł Chochlew jej nie przeskoczył, nawet do niej nie dosięgnął, na pewno nie wyznaczył nowego rekordu do pobicia. Ale czy ktoś tego w ogóle oczekiwał?
Recenzja filmu
Kino niezależne pomyłkowo utożsamia się z amatorskim, ale coraz częściej zdarza się, że to filmy koprodukowane przez kilka dużych firm noszą znamiona amatorszczyzny.
Takową widać zwykle szczególnie wyraźnie, gdy z różnych względów na potrzeby konkretnej produkcji sparuje się niezłego, doświadczonego aktora z nieco od niego gorszym.
Kontrast, jaki wówczas powstaje, jest niepospolicie irytujący. Wielki błąd popełniono zatem już przed rozpoczęciem zdjęć do „Tajemnicy...“ obsadzając w dwóch głównych rolach Michała Żebrowskiego (major Henryk Sucharski) i Roberta Żołędziewskiego (kapitan Franciszek Dąbrowski). Przy pierwszym z nich drugi wypada fatalnie.
Recenzja filmu
O ile Żebrowski stara się utożsamić z majorem mającym w rękach los swoich podwładnych, o tyle Żołędziewski zachowuje się jak mały chłopiec bawiący się w odważnego żołnierza.
Wypowiada kwestie* z nieznośnym, teatralnym patosem.* W swoim przejęciu przypomina ucznia z podstawówki, który po raz pierwszy dostał dużą rolę w szkolnym przedstawieniu.
Recenzja filmu
Paweł Chochlew nieco za bardzo skupia się też na pokazywaniu pola walki i upaja się zbyt długimi sekwencjami rozgrywającymi się na froncie. Jedyną (szkoda, że też niewykorzystaną) siłą filmu jest konflikt postaw Sucharskiego i Żołędziewskiego.
Chochlew żadnego z nich nie stara się mitologizować, obu wolałby raczej odbrązowić. Charaktery panów w zbyt jednowymiarowy i symboliczny sposób odzwierciedlają jednak dwie biegunowe cechy – patriotyczny idealizm i realizm indywidualisty. Major wie, że przedłużanie obrony Westerplatte jest równoznaczne ze złożeniem w ofierze kolejnych polskich żołnierzy. Kapitan ma w sobie ślepą wiarę w przyszłość narodu i nie wierzy, że karty zostały już rozdane.
Ich zakulisowe starcia mogły być interesujące i pełne napięcia; były naiwne i dziecinne. Tymi samymi słowami nie waham się skomentować również scenariusza autorstwa Chochlewa – tekstu, który rozłazi się na szwach powodując, że w filmie nie ma nawet sprawnie zarysowanej linii narracyjnej.
Werdykt: 3/10
Gwiazdorska obsada, wielkie historyczne wydarzenie, próba spojrzenia na wojnę z innej perspektywy – to hasła reklamujące drugi w dorobku film Chochlewa. Jak każde slogany mają one w sobie ziarno prawdy.
W kolejnym epickim fresku wystąpił przecież Żebrowski, Zbrojewicz i Englert, narracja rozciąga się na długie dni heroicznej obrony polskiej placówki przed niemiecką armią, a reżyser za cel obrał sobie skupienie się na specyficznych relacjach panujących między majorem Sucharskim a kapitanem Dąbrowskim. Co więc i tym razem jest nie tak?
Co rozczarowuje w „Tajemnicy Westerplatte“ najbardziej? Chyba to, że historia miała w sobie potencjał, który w rękach Chochlewa ani należycie nie wybrzmiał, ani sprawił, że film broni się przed żenującym sentymentalizmem.
Anna Bielak, 3/10