Tak się zostaje nieśmiertelnym© Forum | Marek Wiśniewski

Tak się zostaje nieśmiertelnym

Piotrek, gdzie kable? Piotrek, przynieś kawę! – Piotr Woźniak-Starak jest dyżurnym na planie filmowym. Milioner zaciska zęby. Ma cel — jeśli ma być prawdziwym producentem, musi w branży zacząć od zera.

Wrzesień 2019 roku. 44. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych.

Kto zdobędzie Złote Lwy - "Boże Ciało" Komasy, "Obywatel Jones" Holland, "Słodki koniec dnia" Borcucha?

Wśród kilkunastu obrazów jest też "Ukryta gra" Łukasza Kośmickiego. To ostatni film, którego producentem jest zmarły tragicznie Piotr Woźniak-Starak.

Zrealizował swój cel – w 2014 roku poznał, jak to jest w filmowym niebie. Jego "Bogowie" wygrali w Gdyni.

***

Łukasz Palkowski, reżyser "Bogów": - W Polsce można się jedynie nauczyć, jak się nie robi filmów. Polski producent nie zarabia na biletach, bo nie wierzy, że film będzie w stanie przyciągnąć widzów. Więc malwersacje - dziwne faktury i przelewy – robi już w trakcie produkcji i wtedy zarabia.

Człowiekiem, który postanowił to zmienić, był Piotr Woźniak–Starak.

- Piotr miał wizję kina, które będzie dobre artystycznie, ale również takie, na które pójdzie widz – mówi Maria Sadowska, reżyserka "Sztuki kochania", innego głośnego filmu, którego producentem był Woźniak-Starak. – Chciał połączenia kina artystycznego z komercyjnym.

Jak mu się to udało? Miał pieniądze, to żadna sztuka – powiedzą ci, którzy go nie znali. Mylą się.

Piotr Woźniak-Starak, choć zapewne mógł, nie poszedł na skróty.

Będę producentem

Ojcem Piotra był znany w latach 70. i 80. adwokat Jerzy Woźniak. Między innymi bronił opozycjonistów.

Po jego śmierci Anna Woźniak, matka Piotra, wyszła za mąż za Jerzego Staraka – właściciela Polpharmy i udziałowca m.in. Herbapolu. Biznesmen usynowił Piotra.

Chłopak uczył się w USA. W Emerson College w Bostonie skończył komunikację, reklamę i public relations. Później dodał do tego grafikę na nowojorskiej Parsons School of Design.

W Polsce zameldował się ponownie w wieku 25 lat. Jerzy Starak był przekonany, że Piotr zwiąże się z biznesem farmaceutycznym.

On miał jednak inny pomysł na siebie.

- Piotrek chciał odnieść swój indywidualny sukces w dziedzinie, która nie była dziedziną jego ojca – mówi Krzysztof Rak, scenarzysta "Bogów" i "Sztuki kochania". - W ten sposób chciał udowodnić swoją wartość. Znalazł sobie własne poletko – produkcję filmową.

Zaczął jako praktykant w firmie producenckiej Akson Studio Michała Kwiecińskiego.

- Przeszedł wszystkie szczeble – wspomina Maria Sadowska. - Zaczynał jako dyżurny, noszący kable i przynoszący kawę na planie filmowym.

Michał Kwieciński: - Potem trafił na plan "Katynia" Andrzeja Wajdy. Piotr wtedy nadal był nowicjuszem, a "Katyń" to był duży film. Był jednak uważnym obserwatorem. Szybko wyciągał wnioski. Uczył się pracy jako kierownik produkcji. Wysoko oceniałem jego zdolności. Myśleliśmy nawet, żeby razem założyć spółkę. Ale on zdecydował się założyć własną firmę.

Pierwszym pełnometrażowym filmem firmy producenckiej Watchout Productions był nakręcony w 2001 roku dramat erotyczny "Big Love".

Piotr Woźniak-Starak postawił na debiutującą reżyserkę Barbarę Białowąs i Aleksandrę Hamkało, tuż po szkole aktorskiej.

Film miał średnie recenzje. Krytyk Filmwebu Michał Walkiewicz dał mu raptem jedną gwiazdkę i napisał, że to obraz zrealizowany nieudolnie, prawiący banały, z seksem rodem z pisma "Bravo".

Barbara Białowąs, nie pozostała dłużna recenzentowi. Skonfrontowała się z krytykiem w studiu telewizyjnym. Jego uznała za niekompetentnego, a jego recenzję za godną podrzędnej telewizji śniadaniowej. Zarzuciła mu, że nie rozumie wielkiej sztuki.

Po starciu krytyk– reżyserka rozpętała się burza szeroko komentowana przez media. Film obejrzało 250 tysięcy widzów.

– Niektórym recenzentom film mógł się nie podobać, ale wiele dziewczyn, i to wcale nie gówniar, uznało go za ważny i ciekawy – mówi koproducent filmu Krzysztof Rak.

Przy okazji "Big Love" Piotr Woźniak-Starak pokazał, że nie boi się postawić na świeżą krew, nieskażoną złymi nawykami.

- Hamkało dostała nagrodę za debiut na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie – wskazuje Krzysztof Rak. - Frekwencja, oczywiście jak na film niskobudżetowy, była całkiem dobra. Czuliśmy może niedosyt, ale nie na pewno nie była to klęska.

Rak miał wtedy za sobą pracę w HBO Polska i od kilku lat pisał scenariusz o wybitnym polskim kardiochirurgu, Zbigniewie Relidze.

Woźniak-Starak zdecydował: - Robimy to!

Szkoła szycia

Dla wielu polskich producentów okres poprzedzający dni zdjęciowe trzeba skracać do minimum, bo szkoda na niego pieniędzy. Niestety, widać to potem na ekranie - film jest niechlujny, źle zagrany, a scenariusz się nie klei.

Inaczej było w przypadku "Bogów".

Reżyser Łukasz Palkowski: - My mieliśmy długą szkołę szycia.

- Szycia? – dopytuję.

- No tak, chirurgicznego szycia – tłumaczy Palkowski. – Aktorzy uczyli się posługiwać narzędziami chirurgicznymi. Wszyscy chodziliśmy na sale operacyjne w Zabrzu i Aninie. Kto miał szczęście, był nawet przy przeszczepach serca.
Uspakajam – ekipa filmowa nie operowała.

W czasie, gdy aktorzy i operatorzy przechodzili przyspieszony kurs medycyny, Krzysztof Rak cyzelował scenariusz.

- Piotrek czuł, że jestem w temat Religi wgryziony i szanował moje autorstwo – ocenia Rak. - Jemu, mnie i Palkowskiemu zależało na rzetelnym i mocnym filmie. Mimo że spotkały się silne osobowości, łącznie z Tomkiem Kotem, umieliśmy wypracować kompromis. I to nie był zgniły kompromis, tylko twórczy. Piotrek akceptował naszą siłę i potrafił się wycofać, kiedy trzeba było. Słuchaliśmy się z szacunkiem.

Nikomu się nie spieszyło, bo Woźniak-Starak nie miał potrzeby zarabiana już w czasie produkcji. Wierzył, że ludzie będą chcieli zobaczyć "Bogów".

- To było pół roku solidnych przygotowań, po 8-10 godzin dziennie – wspomina Łukasz Palkowski.

"Bogowie" weszli do kin w 2014 roku. Film rzucił krytyków na kolana. Widzów również – zebrał największą widownię w roku. Obejrzało go 2,2 miliona. Obraz dostał też najważniejszą polską nagrodę filmową – Złote Lwy w Gdyni w kilku kategoriach, w tym dla Tomasza Kota.

Łukasz Palkowski: - "Bogami" Piotrek udowodnił, że jest w stanie zrealizować swoje marzenie i jeszcze zarobić swoje pieniądze.

Co prawda Woźniak-Starak, aby spiąć budżet, musiał pożyczyć pieniądze od ojca, właściciela koncernu farmaceutycznego, ale ten zgodził się, bo film opowiadał o bliskiej mu branży medycznej.

"Bogowie", którzy kosztowali 6 milionów złotych, z samych biletów zarobili 40 mln zł. Do tego doszła sprzedaż płyt DVD. Woźniak-Starak mógł oddać więc dwumilionową dotację, jaką wziął z PISF, oraz zwrócić ojcu pożyczone pieniądze.

Krzysztof Rak: - Film do dziś hula na Netfliksie i dalej zarabia.

Fruwał po biurze

Skoro był film o silnym mężczyźnie, czas było zrobić film o silnej kobiecie.

Agnieszka Woźniak-Starak, żona Piotra, podsuwa mu książkę o Michalinie Wisłockiej.

Starak i Rak decydują się na film o autorce "Sztuki kochania" – pierwszego w socjalizmie podręcznika o ars amandi z 1978 roku.

Reżyserką zostaje Maria Sadowska, która zrobiła wcześniej "Dzień kobiet" o kierowniczce sklepu "Biedronka", która buntuje się przeciw ciężkim warunkom pracy.

Obraz
© Forum / Agnieszka i Piotr Woźniak-Starakowie. To żona miała namówić Piotra do realizacji "Sztuki kochania". | Jakub Porzycki

Sadowska: - Piotr myślał wbrew schematom. W Polsce istnieje tzw. szklany sufit, przez który kobiety nie mogą się przebić. Więc zaproponowanie kobiety jako reżysera wysokobudżetowego filmu, to nie jest oczywista sprawa. A on o mnie walczył z inwestorami. Przekonywał, że ten film musi zrobić kobieta.

Maria Sadowska wspomina, że Woźniak-Starak łączył w sobie dwie cechy: artysty i biznesmena.

- Pamiętam, jak tańczył, fruwał po swoim biurze, odgrywał wszystkie role. A jednocześnie był zdolnym biznesmenem. Nie był rozrzutny. Liczył każdy grosz – mówi reżyserka. – Ale aktorów brał z najwyższej półki. Żadnych półśrodków.

I znów, jak przy "Bogach", było długie przygotowanie do filmu.

Sadowska: - Piotr był drobiazgowy. Wszystko było przygotowane w szczegółach. Film był rozrysowany klatka po klatce na tzw. story-boardzie. On miał "mapę" filmu w swoim biurze, na której były rozrysowane nawet emocje aktorów. Kostiumy, kolory, wszystko. Film dopiero się pisał, a on już miał pomysł na tzw. identyfikację wizualną filmu. Zatrudnił artystkę, która zrobiła plakat z charakterystycznymi kwiatami w tle. To nas inspirowało do wyboru scenografii i do kostiumów.

Pytam, czy rzeczywiście wprowadził w polskiej kinematografii inny styl myślenia o filmie.

Sadowska: - Są tacy producenci, którzy przyjdą na plan, ponarzekają, że artyści przepuścili za dużo kasy i idą do domu. On taki nie był.

Reżyserka wspomina, że producent nakłaniał ją do trudnych eksperymentów.

- Pomysł Piotra: robimy tzw. mastershot, czyli jedno długie ujęcie, 6 i pół minuty, scena na dancingu, bez żadnego cięcia. To dla reżysera, operatora i aktorów najtrudniejsza rzecz. Mówię mu: słuchaj, to za trudne, nie jesteśmy w Hollywood, nie mamy 5 dni. A Piotr: Jak to niemożliwe?! Robimy i koniec! Udało się. W jeden dzień.

Casting w kuchni

- Piotr nie obnosił się z tym że jest bogaty – zapewnia Łukasz Palkowski. – Normalny chłopak w dżinsach, trampkach, uwielbiający burgery. Jego słabością były tylko motorówki i narty wodne. Szybkość.

Maria Sadowska: - Poznałam go na festiwalu w Gdyni. Podchodzi do mnie jakiś młody koleś i mówi, że podobał mu się mój "Dzień kobiet". Nie wiedziałam, kto to jest. Syn miliardera? W ogóle tego nie odczułam.

Gdy lepiej go poznała, zrozumiała, że Woźniak-Starak żył pod stałą presją, bo wszyscy patrzyli mu na ręce.

Przykład?

- Nie chciałam robić castingu do "Sztuki kochania" na białej, pustej ścianie w studio. Potrzebowałam domowej atmosfery. kuchni. Piotrek miał duży dom, więc zrobiliśmy casting u niego. Potem ludzie mówili, że on to specjalnie wymyślił, żeby "popisać się domem". Co za bzdura! To był mój pomysł.

Reżyserka dodaje, że Piotr przygarnął jamnika ze schroniska, który zagrał w ich filmie. Niby drobiazg, a wiele mówi o człowieku.

Z drugiej strony potrafił zaskoczyć znajomych - przypłynął motorówką na ślub Sadowskiej. Na pokładzie szampan. Młoda para ma niezapomniane wrażenia.

- Podobno miał charyzmę i łatwo zjednywał sobie ludzi? – pytam.

- To prawda. Przecież przy biografiach – Religi czy Wisłockiej - największy problem często stanowi to, że nie można dogadać się z krewnymi i wciąż żyjącymi członkami rodziny. A Piotrek to potrafił. Nie mieliśmy żadnych problemów z córką Michaliny Wisłockiej – mówi Sadowska.

Nieśmiertelny

Na 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (16-21 września) zobaczymy "Ukrytą grę". To ostatni film wyprodukowany Watchout Studio Piotra Woźniaka-Staraka.

To historia sensacyjna z początku lat 60. U szczytu kryzysu kubańskiego, amerykańskie tajne służby porywają wybitnego matematyka, Joshuę Mansky’ego. Ma on wystąpić w szachowym pojedynku przeciwko sowieckiemu mistrzowi Gawryłowowi na międzynarodowym turnieju w warszawskim Pałacu Kultury. Rywalizacja jest jednak tylko przykrywką do szpiegowskiej rozgrywki z konfliktem nuklearnym w tle.

Mansky’ego zagra Bill Pullman.

Maria Sadowska: - Piotrek był pochłonięty tym filmem. Wyznaczał sobie nierealny projekt, na przykład film ze znanym hollywoodzkim aktorem, i potem go realizował.

Jakie były dalsze plany producenta?

Łukasz Palkowski: - Miałem akurat przerwę w zdjęciach do serialu "Żmijowisko" dla Canal +. Pojechałem więc do niego do Fuledy [posiadłość rodziny Staraków na Mazurach – red.] w lipcu. Niezapomniany czas. Mieliśmy zrobić kolejny wspólny film po "Bogach". Byliśmy na etapie przegadywania pomysłu, z perspektywą dwóch lat na jego powstanie. Jak stare małżeństwo powiedzieliśmy sobie: popróbowaliśmy tego i tamtego poza związkiem, więc najwyższa pora znów się spotkać.

Jak oceniać jego wkład dla polskiej kultury?

Maria Sadowska: - U nas nie ma etosu mecenasa artystycznego, który ma pieniądze i zajmuje się sztuką. Ludzie pukali się w czoło, a Piotrek to robił. To nie był kaprys milionera. Mamy milionerów, którzy nie mają wyrafinowanego gustu i interesują ich tylko szybkie samochody. A on był intelektualistą. Rozumiał artystów i stwarzał nam warunki do pracy. Był jak powiew świeżego powietrza.

Reżyserka kontynuuje: - Miał wielki wkład w polską kulturę i pewnie miałby dużo większy. Wydawało mu się, że jest nieśmiertelny. Był brawurowy, lubił ryzyko. Kto by pomyślał, że to się tak okrutnie skończy…

Łukasz Palkowski: - Ja teraz już zawsze wymagam takiego sposobu pracy, jaki wprowadził Piotr. Mam to zapewnione w każdej nowej umowie.

***

Piotr Woźniak-Starak zginął 18 sierpnia w wypadku, do którego doszło na jeziorze Kisajno na Mazurach. Miał 39 lat.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie