Tam kina wciąż działają. Najlepszy wynik w historii
Japonia to, obok Chin, jedyny kraj, w którym życie kulturalne toczy się jak za starych, dobrych czasów. Otwarte są teatry, sale koncertowe, muzea, a kina w ostatnich tygodniach odnotowują rekordową frekwencję. Jak to się stało, że Japonia stała się enklawą w świecie sterroryzowanym przez koronawirusa?
Na początku roku Kraj Kwitnącej Wiśni był w centrum uwagi za sprawą Letnich Igrzysk Olimpijskich. Cały sportowe uniwersum zastanawiało się wówczas czy organizowana cyklicznie przez MKOL największa impreza czterolecia ma się odbyć zgodnie z planem (czyli na przełomie lipca i sierpnia 2020 r.) czy może powinna być przełożona. Niestety, w marcu z Japonii zaczęły dopływać bardzo niepokojące informacje, które przesądziły sprawę.
Media na całym świecie donosiły, że rząd azjatyckiego kraju nie radzi sobie z koronawirusem, który "błyskawicznie rozprzestrzenia się po miastach" (przypomnijmy, że Japończycy byli pierwszymi – po Chińczykach – nosicielami koronawirusa). W chwili ogłoszenia wiadomości o przełożeniu IO przekazano informację o "szokującym" wzroście osób chorych na COVID-19. W samym tylko Tokio zanotowano wówczas aż… 40 nowych przypadków, zaś w całej Japonii pojawiło się aż… 114 nowych zarażonych. Cóż, z perspektywy czasu te "szokujące" statystyki wzbudzają pobłażliwy uśmiech.
"Odkrywamy karty". Juliusz Machulski: "jestem rozczarowany rządzącymi"
De facto rząd japoński działał szybko i podejmował zdecydowane kroki. Decyzja o zamknięciu szkół zapadła już pod koniec lutego, na początku kwietnia ogłoszono stan wyjątkowy (nie we wszystkich prefekturach), a niewidzialnego wroga zaczęto tropić z iście chirurgiczną precyzją. Wywiad epidemiologiczny i bezwzględnie przestrzegany reżim sanitarny sprawił, że zdecydowana większość potencjalnych ognisk koronawirusa była skutecznie izolowana i wygaszana.
Tym sposobem od początku pandemii w Japonii odnotowano jedynie 134 tys. przypadków zachorowań na COVID-19 (przy populacji sięgającej ponad 125 mln), zaś liczba zgonów spowodowanych tą chorobą nie przekroczyła jeszcze 2 tys. osób (a przecież Japonia jest jednym z najstarszych społeczeństw na świecie). Dla porównania, w naszym kraju liczba ludności wynosi niemal 38 mln, koronawirusem zakaziło się już ponad 900 tys. osób, zaś zmarło blisko 15 tys. We wtorek w Polsce w ciągu doby zmarło 674 osoby chore na COVID-19, natomiast w Japonii zaledwie 8.
Obecnie życie kulturalne w Japonii – poza ograniczeniami związanymi z reżimem sanitarnym – niewiele różni się od sytuacji, jaka miała miejsce w czasach przed pandemią. Organizowane są nawet koncerty w halach widowiskowych (z zastrzeżeniem, że w imprezie może uczestniczyć maksymalnie 5 tys. osób, a obłożenie nie przekroczy 50 proc. pojemności sali). W kinach od kilku miesięcy obowiązują te same zasady.
Właściciele kin mają do wyboru albo przeznaczyć do sprzedaży ograniczoną do 50 proc. liczbę miejsc na salach i prowadzić działalność gastronomiczną na barach, albo zrezygnować ze sprzedaży żywności oraz napojów i mieć do dyspozycji wszystkie fotele na salach kinowych.
W tej drugiej sytuacji dystans społeczny nie jest więc zachowany. Widzowie mają jednak obowiązek zasłaniania maską ust i nosa przez cały czas trwania seansu, nie mogą ze sobą rozmawiać i oczywiście nie mogą wnosić na salę produktów spożywczych. Niby jak w Polsce, ale można być pewnym, że Japończycy dużo poważniej podchodzą do regulaminów instytucji kulturalnych i nakazów reżimu sanitarnego.
Jak się okazało, w tych warunkach możliwe jest nie tylko bezpiecznie spędzenie czasu w kinie, teatrze czy na koncercie, ale także osiągnięcie spektakularnego sukcesu frekwencyjnego i finansowego. Przed miesiącem w japońskich kinach, za sprawą filmu "Demon Slayer the Movie: Mugen Train", został ustanowiony nowy rekord wpływów z weekendu (37,1 mln dol.). I to z niewielkim tylko udziałem jednej hollywoodzkiej produkcji ("Tenet" dorzucił wówczas niewiele ponad 1 mln dol.).
Od wielu miesięcy repertuar – podobnie, jak w innych krajach przed zamknięciem kin – oparty jest na lokalnych filmach, co jak widać wcale nie przeszkadza w prowadzeniu kinowego biznesu. A czasami wręcz ułatwia. Stosunkowo mała liczba dystrybuowanych tytułów umożliwiła kinom wyświetlanie przebojowej produkcji anime przeszło czterdzieści razy dziennie.
Od momentu premiery "Demon Slayer the Movie: Mugen Train" frekwencja w japońskich multipleksach utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, zaś animacja "przeskoczyła" właśnie "Titanica" i stała się trzecim najbardziej kasowym filmem w historii japońskiej branży kinowej (obecnie 250 mln dol. wpływów).
Co więcej, okazała się też potężnym kołem napędowym dla innych gałęzi gospodarki, które od pewnego czasu znajdowały się w poważnej recesji. W dużej mierze za sprawą tego jednego filmu rekordowy utarg wygenerowało wiele sklepów papierniczych, zabawkowych, odzieżowych i spożywczych.
Jednak Japończycy też muszą trzymać rękę na pulsie. Przed kilkoma dniami odnotowano tam bowiem rekordową liczbę zachorowań na Covid-19. 2 514 nowych przypadków to w porównaniu z innymi krajami wciąż nie jest duża wartość.
Demon Slayer - Kimetsu no Yaiba - The Movie: Mugen Train Official Trailer